Keanu Reeves już dawno nie chwytał za spluwę. Na szczęście ten stan rzeczy ulegnie zmianie dzięki najnowszej produkcji John Wick. Autorzy filmu stawiają sprawę jasno: całość będzie niczym innym jak kinem akcji w starym dobrym stylu, mieszanką najlepszych składników tuzów gatunku z Hong Kongu i Hollywood. Dialogi posłużą tu tylko jako preludium do otwarcia ognia.
Tytułowy bohater to płatny zabójca, na którego rozpoczęło się polowanie. Motyw wałkowany setki razy? Owszem, ale w ilu filmach protagonista sięga po broń po zabiciu jego ukochanego psa? No właśnie...
Seans Johna Wicka jawi się jako idealny mikołajkowy prezent dla maniaka filmów, gdzie mało się mówi, a dużo strzela. Co najlepsze, możesz go sobie zrobić samemu. Krytycy zza oceanu potwierdzają, że warto.
Premiera: 5 grudnia
9 mil
Dla odmiany od ciągłego wałkowania filmów "made in USA" warto sięgnąć po coś ze Starego Kontynentu. Propozycją wartą naszej uwagi jest z pewnością hiszpańska produkcja 9 mil.
Przemyt narkotyków to chwytliwy temat. Widzieliśmy już jak robi się to Florydzie, ale profesja szmuglera jest jeszcze niebezpieczniejsza, kiedy towar przerzuca się między Maroko a Hiszpanią. Tytułowe 9 mil to odległość dzieląca te państwa i jednocześnie odcinek, na którym nie trudno o wpadkę.
Mimo mniejszego budżetu w najnowszym filmie Daniela Monzóna (Kovak Box, Cela 211) nie zabraknie brawurowych pościgów zarówno samochodowych, jak i wodnych. O kinie europejskim często mówi się, że nic się w nim nie dzieje. Ten film pokaże wam, że jest inaczej.
Zainteresowani? Temu obrazowi naprawdę warto dać szansę. Pamiętajcie jednak, że 9 mil raczej nie zobaczymy w mulipleksach. Trzeba mieć to na uwadze
Premiera: 12 grudnia
Hobbit: Bitwa pięciu armii
Kiedy po raz pierwszy pojawiły się pogłoski, że króciutki Hobbit zostanie rozbity nie na dwa, ale aż trzy filmy w internecie zawrzało. Nie brakowało negatywnych komentarzy o "skoku na kasę" i niepotrzebnym dokładaniem treści do cenionego literackiego klasyka. Dwa lata i dwie odsłony później w napięciu oczekujemy na finał wyprawy Bilbo Bagginsa, trzynastu krasnoludów i czarodzieja Gandalfa.
Akcja "trójki" będzie się kręcić wokół tytułowego konfliktu oraz próby powstrzymania smoka Smauga przed dewastacją Śródziemia. Jednego możemy być pewni - emocji nie zabraknie. Podobnie jak zapierających dech w piersiach scen batalistycznych. Według pierwszych recenzji zjadają one na śniadanie bitwę na polach Pelennoru, którą widzieliśmy w Powrocie króla.
Ci, którzy pokochali bardziej przygodowe oblicze Śródziemia już przebieraja nogami w oczekiwaniu na seans. Osoby nie pałające do Hobbita takim uczuciem jak do trylogii Władca pierścieni w końcu... będą mogli się do niego przekonać. Bitwa pięciu armii zarówno stylistycznie, jak i tematycznie mocno przypomina poprzednie monumentalne dokonania Petera Jacksona.
Premiera: 26 grudnia
Noc w muzeum: Tajemnica grobowca
Grudniowe zestawienie zamyka film wybitnie familijny, na który z powodzeniem można zabrać młodsze rodzeństwo lub własne dzieciaki. Trzecia Noc w muzeum to sequel w stylu "więcej tego samego", ale w lepszym wydaniu. Do akcji znów powraca fajtłapowaty strażnik Larry Daley (Ben Stiller), ale tym razem narozrabia on w londyńskim muzeum. Jak nietrudno się domyślić także w nim po zmroku eksponaty budzą się do życia.
Rodzinny charakter filmu nie jest jedynym powodem, dla którego piszę o tym filmie. Warto wspomnieć o tym, że jedną ze swoich ostatnich ról zagrał tutaj świętej pamięci Robin Williams. Poza nim na ekranie zobaczymy jeszcze stałego ekranowego partnera Stillera, czyli Owena Wilsona i samego "Mandaryna" Bena Kingsleya.
Święta sprzyjają seansom produkcji, które przypadną do gustu całej rodzinie. Noc w muzeum: Tajemnica grobowca to właśnie taka propozycja. Nie jest to dzieło wybitne, tylko wybitnie przyjemne w oglądaniu.
Premiera: 26 grudnia