Dwoma częściami Real Racing studio Firemint podbiło platformy mobilne. W 2010 roku dostało się pod skrzydła Electronic Arts. Czy polityka giganta wpłynęła na jakość trzeciej odsłony serii?
Dwoma częściami Real Racing studio Firemint podbiło platformy mobilne. W 2010 roku dostało się pod skrzydła Electronic Arts. Czy polityka giganta wpłynęła na jakość trzeciej odsłony serii?
Pierwszą rzeczą, którą każdy miłośnik samochodówek powinien wykonać, to zmiany ustawień fabrycznych, potrafiące mocno zepsuć zabawę. Chodzi przede wszystkim o regulację poziomu trudności. Z włączonymi wspomagaczami jesteśmy w stanie bezproblemowo przejechać całą trasę, nie mając nawet pojęcia o fizyce jazdy. Model jazdy jest maksymalnie uproszczony. Za to z wyłączonymi pomocami ciężko jest tak naprawdę wygrać jakikolwiek wyścig. Gra stanowi wtedy nie lada wyzwanie. Ale co kto lubi - ustawień jest w sumie kilka, więc każdy może dodać coś tu i tam według indywidualnych upodobań.
Należy wspomnieć, że od samego początku twórcy stawiali na realizm. Nie znajdziemy tu zatem żadnego nienaturalnego dopalacza czy fantazyjnych sposobów na eliminowanie przeciwników, jak rakiety czy pułapki. Ciężko przy platformach mobilnych mówić o jakimś konkretnym modelu zniszczeń. Tutaj faktycznie nasza bryka ulega stopniowemu rozpadowi, ale podczas jazdy nie pojawiają się rysy czy obtłuczenia. Z wyjątkiem świateł. Te, o dziwo, ulegają destrukcji przy najmniejszym stuknięciu. Po każdym wyścigu możemy jednak przyjrzeć się naszej bryce i oszacować wizualnie poziom uszkodzeń. Jest czego żałować, bo choć to tylko gra mobilna, to modele aut są fenomenalne.
Już po pierwszym odpaleniu Real Racing 3 widać gołym okiem, że filmy z rozgrywki z gry nie kłamią. Twórcy postarali się o odwzorowanie każdego szczegółu tak, by budził zachwyt. Wykonali kawał dobrej roboty i sprawili, że postawiłabym ich dzieło gdzieś na szczycie listy najładniej wyglądających samochodówek na smartfony i tablety. Wszystko wygląda tu po prostu świetnie. Na pochwałę zasługują przede wszystkim wspomniane wcześniej, bardzo szczegółowo odwzorowane modele samochodów. Niezgorsza prezentują się również tekstury. To samo tyczy się tras, które całkiem dobrze oddają te prawdziwe, jak angielskie Silverstone. Za przepięknymi efektami wizualnymi kryje się jednak pewna pułapka - nie każdy sprzęt zdzierży taką ilość dobra naraz. I choć uważam, że Samsung Galaxy S4 jest całkiem mocnym sprzętem, na Real Racing 3 często mocno się krztusił. Przycinały się tekstury, przycinały się też animacje.
Po ostatnich marnych przeżyciach chociażby z Angry Birds Transformers zaskoczyła mnie mnogość opcji. Do zdobycia jest 46 aut, w tym wspomniany Ford Focus, Pagani Zonda czy Dodge Challenger. Gra udostępnia również pokaźną liczbę tras. Twórcy postarali się także o urozmaicenie wyścigów. Mamy do wyboru zwykłe ściganie się z innymi graczami, finały rozgrywek pucharowych, eliminację innych przeciwników, wyścig na czas, czy drag racing. Każdy wyścig możemy powtarzać dowolną ilość razy. Aby dostać możliwość wjechania swoim autem na kolejny zestaw tras, musimy okazać się najlepsi. Albo przynajmniej bardzo dobrzy. Za każdy zdobyty puchar (miejsca 1-3) otrzymujemy jeden punkt. Uzbierane puchary służą później do odblokowywanie kolejnych pakietów tras i wyścigów. Ciekawą opcją jest również tryb fotograficzny. W dowolnym momencie wyścigu możemy zatrzymać rozgrywkę i strzelić sobie fotkę. Na zdjęcia można nałożyć różne filtry. W efekcie wygląda to jak zubożały Instagram, jednak stanowi ciekawy dodatek do gry.
Muszę przyznać, że początkowo rozgrywka sprawiała mi wiele przyjemności i nie odrzuciły mnie od niej długie okresy oczekiwania. Tylko raz skrzywiłam się, kiedy gra zmusiła mnie do zmodyfikowania auta, choć wolałam dostać je w oryginalnej wersji. Kolejne kilka godzin gry stanowiło kawał świetnej zabawy. Ot, człowiek siadał za kierownicą, odpalał silnik i dawał z siebie maksimum na torze. Im głębiej jednak wdrażałam się w kolejne modele samochodów i kolejne trasy, tym mniej przyjemnie gra się ze mną obchodziła. Głównym problemem stało się to, co pierwotnie miało przyciągnąć większą liczbę graczy, czyli model free-to-play.
W grze dostępne są trzy rodzaje pieniędzy - R$, waluta premium oraz niebieskie punkty Drive wykorzystywane do wyścigów poszczególnych rodzajów aut. Pierwszą zdobywamy podczas wyścigów. Zdobyte R$ wydajemy później na dodawanie nowych pojazdów do wirtualnego garażu, odpicowywanie ich i naprawę w serwisach. Za drugą, oczywiście, musimy zapłacić. Gra od czasu do czasu rzuci nam kilka żetonów, jednak to jedynie kropla w morzu potrzeb. Walutą premium możemy płacić tu praktycznie za wszystko - od przyspieszenia oczekiwania na zakończenie robocizny mechanika, poprzez usprawnienia w autach, po zakup wspomnianych punktów Drive i odblokowywanie nowych poziomów.
Początkowo model freemium w sumie nie razi aż tak bardzo. Dostajemy całkiem sporo forsy za wyścigi, a naprawa auta, z którym zaczynamy nie jest aż tak kosztowna. Gra zachęca nieświadomego gracza do dalszego wkręcania się w rozgrywkę. Im jednak dalej w bój, tym więcej rozczarowań i kończy się błoga idylla. Okazuje się, że za wyścigi dostajemy te same grosze, musimy opłacać kosztowne naprawy i wymianę oleju, dodatkowo czekamy około 20 minut na zakończenie pracy mechanika, a do skarbonki leci jedynie kilka groszy. Następne auta czekające w kolejce do wykupu do najtańszych nie należą i w końcu, czy tego chcesz, czy nie, orientujesz się, że miną dni, a nawet tygodnie, zanim uciułasz na kolejny wóz. Do szału doprowadzają również szczegóły - za każde uszkodzenie maszyny gra odbiera nam zarobione podczas wyścigu pieniądze. Nie są to duże kwoty, jednak po wyjechaniu z trasy musimy jednak naprawić nasze auto, a mechanik w Real Racing 3 liczy sobie za renowację jak za zboże.
Oczywiście, im lepsza bryka, tym więcej musimy wyłożyć kasy na ławę. Dodatkowo irytujące jest niezbyt sprawiedliwe traktowanie czystej jazdy. Zdarzyło mi się bowiem sprawdzić, czy gra wyliczy mi koszty, kiedy będę jechać idealnie, bez naruszania przestrzeni osobistej innych maszyn i przy absolutnym wyeliminowaniu wypadania z tras. Okazało się, że i wtedy gra sięgnęła do mojego portfela po grube bilony. EA stara się jakoś zamaskować nieprzychylne opinie i wprowadziło w ramach zachęty nowy dodatek - procentowe bonusy od zdobywanego R$, których liczba rośnie w ramach regularnego odwiedzania gry. Miło z ich strony, że się starają, jednak nie jest to wystarczająca rekompensata, by załagodzić niesmak.
Na wielki minus zasługuje również ogromny bug, który zniechęcił mnie od gry na kilka dni. W pewnym momencie czas przestał płynąć. W ten sposób nie mogłam naprawić auta, choć forsa ciężko zarobiona w poprzednim wyścigu z konta jednak znikała. Największym problemem jednak stał się zakup nowego pojazdu. Na brykę czeka się ładnych parę godzin. Teoretycznie po upływie tego czasu samochód można zmodyfikować, odpicować do cna, ale nie ma możliwości użycia go w wyścigu. Problem znika, gdy zdecydujemy się zapłacić walutą premium. Jeśli ktoś jednak takowej nie posiada, cóż... Albo wóz, albo przewóz.
Real Racing 3 kolejna ofiara niefortunnej polityki Electronic Arts. Gra jest świetna, zachwyca zarówno rozgrywką, jak i oprawą audiowizualną. I można tu słodzić, można się nią fascynować, ale i tak w końcu trafimy na niewidzialny, rozczarowujący mur mikrotransakcji, który zabija niemalże całą przyjemność z rozgrywki. Jest fajnie, przyjemnie i zjawiskowo - dla cierpliwych. Niecierpliwych odsyłamy do dwóch poprzednich części. EA zaszkodziło nie tylko sobie i grze, ale też utwierdziło zatwardziałych przeciwników free-to-play w przekonaniu, że taka forma niechybnie zmienia się w model pay to win. I Real Racing 3 jest tego najlepszym przykładem.