Rozkmina na weekend: mania klikania, czyli fenomen idle games

Piotr Nowacki
2014/12/20 14:00
4
0

Skąd się bierze popularność takich tytułów jak Cookie Clicker i czy naprawdę możemy je nazywać "grami"?

Rozkmina na weekend: mania klikania, czyli fenomen idle games

Idle gaming znaczy tyle co bezczynne granie. Co należy przez to rozumieć? W produkcjach tego typu wkład gracza w rozgrywkę jest często minimalny, a główną mechaniką jest... czekanie. Mimo tego, że nie brzmi to zbyt emocjonująco, gatunek ten zdobył nieoczekiwaną popularność wśród graczy.

Cukierkowe RPG

Jedną z ważniejszych gier z tego gatunku jest Candy Box. Po uruchomieniu tej gry widzimy jedynie ciągle rosnący licznik cukierków i dwie opcje: "zjedz cukierki" i "wyrzuć cukierki na ziemię". Jeśli jednak gracz uzbroi się w cierpliwość, to po uzbieraniu odpowiedniej ilości słodyczy pojawi się opcja zakupu poszczególnych elementów interfejsu. Po chwili możemy nabyć pasek zdrowia i mapę. Klikając na mapę okazuje się, że znajdujemy się w małej wiosce, skąd wyruszymy na wielką przygodę.

Candy Box jest grą RPG z przywodzącą na myśl produkcje roguelike grafiką stworzoną w ASCII. Cała mechanika gry oparta jest na bezustannie rosnącej liczbie cukierków. Służą one przede wszystkim za walutę, ale np. ich zjedzenie pozwala na przedłużenie paska zdrowia. Za pomocą słodyczy kupujemy coraz to lepsze bronie, zbroje i czary, dzięki którym możemy zmierzyć się z przeciwnościami w niecodziennym świecie gry.

A może ciasteczko?

Orteil (czyt. "ortej") to pseudonim młodego francuskiego twórcy gier eksperymentalnych. Jego produkcje to często przede wszystkim zabawy formą, mniej skupione na samej rozgrywce. Dobrym przykładem jest Nested, określane przez autora jako "symulator wszystkiego". Gra ta nie ma żadnego celu, przy zastosowaniu dość szerokiej definicji można określić ją mianem sandboksa. Trzonem tego tytułu są rozwijane listy. Na początku gracz widzi tylko jedną, nazwaną "Wszechświat". Po jej rozwinięciu, widać szereg nowy list - galaktyczne supergromady, które po kliknięciu pozwalają uzyskać dostęp do poszczególnych galaktyk, i tak dalej. Poszczególne listy są, do pewnego stopnia, generowane losowo, a gracz może dowolnie eksplorować ich zawartość.

Orteil zasłynął jednak przede wszystkim dzięki grze Cookie Clicker. Inspiracją dla tej gry był wspomniany wcześniej Candy Box. Nie jest to jednak wtórna kopia poprzedniej produkcji - gry łączy niewiele więcej niż wspólny słodki motyw i podstawy bezczynnej mechaniki. Zadaniem gracza jest pieczenie ciastek - początkowo przez klikanie na ciasteczko, potem jednak gracz może między innymi najmować babcie wykonujące tę czynność za niego, budować kopalnie ciastek, czy sprowadzać je z odległych, ciasteczkowych planet. Do gry wprowadzane są również sezonowe wydarzenia - na przykład w okresie Bożego Narodzenia dodatkowe ciastka zdobywamy klikając w renifery, a podczas Wielkanocy można znaleźć jajka z dodatkowymi bonusami do produkcji wypieków.

Cookie Clicker posiada nawet zarys fabuły, która jest przekazywana przez okienko dialogowe widoczne u góry ekranu. Wraz z postępem gry pojawiają się coraz to nowe komunikaty prasowe. Początkowo dotyczą one sukcesów piekarni gracza, z czasem jednak zaczynają odzwierciedlać złowieszcze zmiany, które zachodzą w świecie - ludność zaczyna ogarniać mania na punkcie naszych wypieków, w ciasteczkowych kopalniach giną górnicy, a zatrudniane przez nas babcie stopniowo przejmują władzę nad światem.

Klony, wszędzie klony

Dzięki sukcesowi Cookie Clickera pojawiła się cała fala gier nim inspirowanych. W większości są to proste produkcje, dosłownie kopiujące sprawdzoną formułę. Wśród tych gier znajdziemy na przykład Clicking Bad. Jak sama nazwa wskazuje, tytuł ten inspirowany jest serialem Breaking Bad. Tutaj zamiast ciastek produkujemy metamfetaminę, a zamiast babć zatrudniamy dealerów narkotykowych. Głównym elementem wyróżniającym tę produkcję, poza jej motywem przewodnim, jest fakt, że produkcja głównego surowca nie wystarczy dla odniesienia sukcesu. Konieczne jest również wprowadzenie go na rynek. Możemy to robić samodzielnie, klikając "sprzedaj", jednak z czasem bardziej efektywne staje się najmowanie dealerów czy wkupowanie się w łaski DEA. Ponadto obecna jest mechanika prania brudnych pieniędzy - jeśli nasze środki pozostaną w szarej strefie, grożą nam sankcje ze strony IRS, czyli amerykańskiego odpowiednika polskich Urzędów Skarbowych. Te innowacje są jednak raczej kosmetyczne i nie pozwalają na wystarczające wyróżnienie się względem oryginału.

GramTV przedstawia:

Innym popularnym klonem Cookie Clickera jest AdVenture Capitalist. Początkowo dla twórcy tej gry miała ona być ona jedynie treningiem w programowaniu na silniku Unity. Okazało się jednak, że ta produkcja szybko zdobyła sporą popularność, co zmotywowało autora do wprowadzenia szeregu poprawek i aktualizacji. Schemat rozgrywki, pomimo pewnych różnic, wciąż pozostaje bliski oryginałowi - tym razem jednak zamiast pieczenia ciastek gracz wspina się po biznesowej drabinie, zaczynając od stoiska z lemoniadą, przez prowadzenie własnej myjni samochodowej i pizzerii, by w końcu zostać naftowym potentatem.

Te dwa przykłady w żaden sposób nie wyczerpują listy gier czerpiących z Cookie Clickera - pojawiły się między innymi inspirowane My Little Pony Mirror Pond, Soul Harvester, czy nawet Poop Clicker.

Czy to wciąż gry?

Wielu osób uważa, że takie tytuły nie mogą być nazywane grami. Argumentacja jest dosyć oczywista - ideą gier jest granie, nie zaś obserwacja rosnących statystyk. Czy faktycznie do tego sprowadzają się te produkcje?

Prostsze gry z tego gatunku pozwalają jedynie na minimalną interakcję, i złośliwe porównania do Excela wydają się być zupełnie na miejscu. Najbardziej popularne tytuły jednak są zdecydowanie bardziej rozbudowane i oferują zaskakującą wręcz głębię rozgrywki.

Akumulacja słodyczy, chociaż kluczowa dla gry, stanowi jedynie poboczną atrakcję Candy Box. Przemierzając świat gry napotykamy się na sekcje inspirowane najróżniejszymi gatunkami. By otrzymać od wiewiórki dodatkowe cukierki, musimy rozwiązać szereg zagadek logicznych, aby dostać się do zamku musimy w kreatywny sposób wykorzystać zawartość naszego ekwipunku, eksplorując kopalnię nagle zaczynamy obserwować świat z perspektywy pierwszoosobowej, przywodząc na myśl klasyczne dungeon crawlery typu The Eye of the Beholder - a to jest jedynie część z niespodzianek czekających na graczy. Ponadto wszystko jest okraszone absurdalnym poczuciem humoru.

Z kolei jedną z największych atrakcji Cookie Clickera jest jego oprawa. Orteil zajmuje się nie tylko programowaniem, ale też przejawia duży talent w dziedzinie pixel artu. Wraz z jego niesztampowym poczuciem humoru pozwoliło mu to na stworzenie niepowtarzalnego świata, w którym słodki biznes stopniowo przemienia się w parodię lovecraftowskiego horroru. Obecny w okresie świąt Mikołaj z poczciwego staruszka zmienia się w straszące mackami monstrum, a babcie piekące ciastka również z czasem ujawniają swoją prawdziwą formę, która również nie jest zbyt przyjemna dla oka.

Oprawa to jednak nie wszystko. Rozmaite ulepszenia pozwalają na aktywację różnych wydarzeń (np. w pewnym momencie gry otrzymujemy możliwość wyboru pór roku, a każda z nch posiada własne bonusy), które wymagają odmiennej taktyki. Na oficjalnym forum gry można przeczytać dyskusje fanów o plusach i minusach każdej strategii, a wszystko jest podparte zaawansowanymi wyliczeniami matematycznymi.

Uważam więc, że trudno jest apriorycznie uznać tytuły z tego gatunku za niezasługujące na miano "prawdziwych" gier. Pomimo tego, że "klikanie i czekanie" stanowi fundament formuły, w żaden sposób nie wyczerpuje to tego, co te gry w rzeczywistości oferują. Ponadto, warto zauważyć, że konieczność powtarzania ciągle tych samych czynności celem zdobycia lepszego lootu (którego wartość jest równie umowna co wirtualnych ciasteczek) w Diablo czy World of Warcraft nie jest powodem do negowania wartości tych gier.

Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
22/12/2014 09:59

MMO i Diablo 3 to chyba jednak trochę coś innego. Klikanie w tych grach to chyba jednak bardziej sposób na dojście do celu i efekt uboczny, a nie cel sam w sobie ( chociaż może dla niektórych jest inaczej). Ja np. w Diablo III cenię sobie:1. Rozkminę przy tworzeniu nowych buildów lub optymalizacji istniejących. Chodzi mi tutaj o przyjemność z samego procesu twórczego.2. Radość z rozwoju postaci.3. Kontakt z onlinowymi ziomkami. Rozmowy z ludźmi w grach multiplayer często nie są o samej grze, ale poruszają tematy ogólnoświatowe i kulturowe. Jako, że tacy ludzie rozsiani są po całym świecie, to rozmowy takie są często bardzo interesujące. Generalnie uważam, że to największa zaleta i największa różnica między grami MMO czy muliplayer, a singleplayerowymi "klikaczami".

tykus
Gramowicz
20/12/2014 22:40

Dzięki za ten artykuł, straciłem cały dzień na Candy Box...

Usunięty
Usunięty
20/12/2014 16:50

Inspirowane Extra Credits?




Trwa Wczytywanie