W tym roku wśród gier wyścigowych powróciły do nas znane już marki, a także doczekaliśmy się kilku zupełnie nowych na rynku tytułów. Oto pięć spośród nich, które w gronie redakcyjnym wybraliśmy jako kandydatów na grę roku.
W tym roku wśród gier wyścigowych powróciły do nas znane już marki, a także doczekaliśmy się kilku zupełnie nowych na rynku tytułów. Oto pięć spośród nich, które w gronie redakcyjnym wybraliśmy jako kandydatów na grę roku.
Historia Forzy Horizon zaczyna się od jednej z najbardziej uznawanych serii gier samochodowych w historii. Playground Games z rewelacyjnym silnikiem Forzy Motorsport poszło w kierunku zabawy odrobinkę lżejszej, nie traktującej siebie aż tak serio. Dzięki temu dostaliśmy do rąk tytuł wyśmienity, z pewnością nie przynoszący ujmy marce.
"Dwójka" przenosi nas z jesiennego Kolorado na Lazurowe Wybrzeże. Słoneczna i wakacyjna Europa - pogranicze Francji i Włoch - to idealne miejsce na kolejny motoryzacyjny festiwal. Jako gracz piąć będziemy się po kolejnych szczeblach "wtajemniczenia", wygrywając kolejne wyścigi, a także biorąc udział w całej gamie zadań pobocznych. Ot, choćby w ściganiu się z samolotem.
Wszystko to okraszone jest świetną ścieżką dźwiękową i grafiką, która pokazuje, jak śliczne rzeczy można wyciągnąć z Xboksa One. Jakby tego mało, to mamy jeszcze Driveatary (SI w grze wzorowane na popisach innych graczy), świetne tryby wieloosobowe oraz około dwustu fantastycznie przedstawionych aut.
Ta stosunkowo nowa propozycja na rynku postanowiła zawojować świat przy pomocy zupełnie nowej marki. The Crew czerpie garściami od swoich konkurentów, dzięki czemu w swoje ręce dostaliśmy produkcję odhaczającą wszystkie niezbędne pozycje na liście współczesnej gry wyścigowej. Mamy super auta, mamy opcje online, różne rodzaje wyścigów i otwarty świat.
W tej grze to właśnie świat jest zdecydowanym atutem. Mamy tutaj całe Stany Zjednoczone w pigułce. Odwzorowano tu w zasadzie każdy istotniejszy region USA w pomniejszonej skali. W rezultacie uzyskano efekt, który rzadko spotykamy w grach - czerpania przyjemności z jazdy poprzez kolejne lokacje. Bez pośpiechu, bez przeciwników, po prostu dobra muzyka, szeroka droga i wiele do zobaczenia.
Nie oznacza to, że pokpiono inne elementy. Mamy tu oczywiście karierę dla jednego gracza, która fabularyzuje dla nas kolejne zmagania za kółkiem. Ciekawym pomysłem jest też zaludnienie świata innym graczami w trybie online, co pozwala na bezproblemowe podejmowanie wyzwania, a także działanie jako tytułowa ekipa, grupowo zmagając się z innymi sieciowymi kierowcami.
Po raz kolejny mamy do czynienia z kontynuacją, a w tym przypadku poprzednicy zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko. Gry z serii Trials oferowały w swoim gatunku w zasadzie wszystko: świetne poziomy, niesamowite akrobacje, bardzo dobre sterowanie oraz morze treści, które produkowali i udostępniali fani. Do tego tryby wieloosobowe pozwalające pośmiać się ze spadających z motorów znajomych.
Fusion stara się tą formułę rozwijać, ale robi to w sposób wyważony i delikatny. Podstawy dalej są te same. Ty i twój motor przeciwko zdawałoby się niemożliwym do pokonania trasom. Każdy z nich powtarzany w te i wewte, aż nauczymy się go wystarczająco dobrze, by poradzić sobie z wszystkim przeszkodami i wyskokami - satysfakcja murowana.
Nowe Trialsy to jedna z tych gier, gdzie kampania zaprojektowana została tak, by cały czas wzmagać w nas chęć dążenia dalej. Rodzaje wyzwań, a także nagrody, jakie dostajemy, sprawiają, że od tytułu trudno się oderwać, a po głowie wciąż chodzi myśl - jeszcze jeden raz, jeszcze jedna trasa. System wykonywania trików idealnie wpisuje się w całą konstrukcję gry, nadając naszym wyczynom odrobinkę osobistego rysu.
Najbardziej rozpoznawalna i uznana seria wyścigów kartingowych powróciła w tym roku ze swoją ósmą już większą odsłoną. Jak zwykle wspólnie z postaciami z uniwersum Mario ścigamy się po zwariowanych torach, wykorzystując spryt, umiejętności i wszelkiego rodzaju gadżety, aby uzyskać przewagę nad przeciwnikami.
Największą nowością jest wykorzystanie mechaniki związanej z grawitacją. Nie tylko pozwala ona na świetne, nowe projekty tras, ale także dodaje sporo emocji do całej zabawy. Wykorzystywanie momentów zmiany grawitacji może dać nam przewagę, ale trzeba uważać, by przypadkiem nie oddać przysługi któremuś z naszych konkurentów.
Nintendo po raz kolejny pokazuje, że tworzy gry, które są kompletną paczką. Dopracowaną, przemyślaną i dającą masę zabawy. Niesamowite tempo zabawy czasami nie pozwala zatrzymać się i cieszyć wspaniałą oprawą graficzną, a także świetnie dobranym soundtrackiem. Kto potrzebuje realizmu, kiedy w pośpiechu uciekasz przed skorupą żółwia?
Gra, która miała być wyścigową reklamówką najnowszej konsoli Sony, trafiła do nas z dużym opóźnieniem. Nie znaczy to jednak, że można na ten tytuł machnąć ręką, bo w takim wypadku przegapilibyśmy jedną z lepszych propozycji samochodowych 2014 roku. Tym bardziej, że tym razem rywalizujemy z klubami kierowców, więc zabawa ma posmak i współpracy, i współzawodnictwa.
"Najważniejszą cechą gry wyścigowej jest model jazdy. Oczywiście można stwierdzić, że istotna jest również grafika, że ważny jest tuning, że trzeba brać pod uwagę, czy gra oferuje zróżnicowane tryby rozgrywki. Ale bez dobrego modelu jazdy ani rusz. Na szczęście prowadzenie samochodów w DriveClub sprawia niesamowitą przyjemność", pisze w swoim komentarzu do recenzji Adam Berlik.
Świetny model jazdy i kluby to oczywiście nie jedyne zalety DriveClub. Nasze oczy cieszyć będzie świetna grafika, słowami Michała Mielcarka: Gra wygląda prześlicznie. Aż zachciało mi się zmienić telewizor na większy. 42 cale to zdecydowanie za mało na takie cudeńko. A do tego ciekawe i trudne wyzwania. Posiadacze PlayStation 4 mają się z czego cieszyć.