Byliśmy w Mieście Przeklętych - wczesne wrażenia z Mordheim

Paweł Pochowski
2015/02/12 11:30
3
0

Spadający na Mordheim meteoryt zniszczył większą część miasta i zabił ludność, ale był to dopiero początek tragedii. Witajcie w miejscu, na które padł cień Sigmara.

Byliśmy w Mieście Przeklętych - wczesne wrażenia z Mordheim

Dla tych, którzy tytułu nie kojarzą, szybkie przypomnienie. Oryginalny Mordheim jest figurkową grą bitewną, która trafiła na rynek w roku 1999. Za jej stworzenie odpowiada Games Workshop, a więc światowy potentat gier fantasy w najróżniejszej dziś wersji, który dawno temu powołał do życia kultowe uniwersum Warhammera. Nie mam zamiaru zanudzać Was wszelkimi meandrami historii Mordheim. Wystarczy byście wiedzieli, że miasto było kiedyś piękne i bogate, choć wiekowe, a wszystko zmieniło się za sprawą pewnej przepowiedni, według której na jego terenie upaść miała dwugłowa kometa zapowiadająca powrót Sigmara. Ściągnęło to mnóstwo ludzi, a na ulicach zapanował chaos, który szybko doprowadził do ogólnej degeneracji. 31 grudnia w Mordheim uderzył meteor, zabijając część mieszkańców i niszcząc większość budynków, a przy okazji - rozpadając się na kawałki. Ale nie był to koniec tej tragicznej historii, a dopiero jej początek. Traf chciał, że właściwości meteorytu były niezwykłe, toteż wiele osób pragnęło położyć na nim łapę i zaproponowali sowite wynagrodzenie za jego fragmenty. Do miasta zaczęły więc napływać bandy składające się z chętnych do wzbogacenia się, co naturalnie przyczyniło się do eskalacji konfliktu. Wkrótce teren Mordheim stał się centrum wielu potyczek. I o tym właśnie traktowała fizyczna wersja gry, która teraz doczekała się swojego cyfrowego debiutu w wersji Early Access jako Mordheim: Miasto Przeklętych.

Aktualnie w grze wybrać można jedną z czterech frakcji - Ludzkich Najemników, Skaveny z klanu Eshin, Siostry Sigmara oraz Kult Opętanych. W pełnej wersji gry każda z nich otrzymać ma dwie własne kampanie fabularne, podczas których świetnie poznamy ich pochodzenie i motywacje. Ale wersja wczesnego dostępu Mordheim: Miasto Przeklętych jest ich pozbawiona, bo koncentruje się na czymś zupełnie innym. To czas, kiedy twórcy gry oczekują od fanów testowania systemu walk i balansu poszczególnych ustawień, stąd też w aktualnie udostępnionej wersji nie tylko brakuje kampanii fabularnej, ale także większej ilości trybów wieloosobowej rozgrywki, lootu podczas bitew czy chociażby dobrze pracującej kamery. Oj tak, Mordheim: Miasto Przeklętych ewidentnie jest jeszcze we wczesnej fazie. Ale wiecie co? Ta gra już teraz sprawia wiele przyjemności. Szczególnie, jeżeli lubicie walki rozgrywane w turach, a do tego macie ochotę wziąć w nich udział w pełnym trójwymiarze, a nie jak to zazwyczaj bywa patrząc na mapę z góry. Ważną różnicą jest także to, że walka ma bardziej indywidualny charakter, bo sterujemy nie tyle całą armią, a każdym z pojedynczych żołnierzy.

Niezależnie od tego, którą z sterujemy, ogromne znaczenie w grze ma zarządzanie swoją bandą. Tak jak wspomniałem w poprzednim akapicie, starcia mają indywidualny charakter. Często zdarza się tak, że prowadzone są w kilku zakątkach miasta, gdzie pojedynkujemy się z siłami przeciwnika w wymiarze jeden do jednego. Dlatego ogromne znaczenie ma rozsądny wybór żołnierzy i dostosowanie najmniejszych nawet opcji. Wybieramy więc pancerze, bronie w prawej i lewej ręce, umiejętności i perki każdorazowo tworząc postać wedle własnego pomysłu. Dodatkowo każda z nich może nosić przy sobie zarówno broń do walki na daleki jak i krótki dystans, co tworzy szerokie możliwości w mieszaniu ich funkcji i cech. Jedni przystosowani są do nacierania na wroga, inni wspierają sojuszników zaklęciami lub atakują z dystansu, jeszcze inni mogą specjalizować się w zupełnie innej kwestii. Jedno jest tylko ważne, nie dajcie im zginąć - w pełnej wersji gry panować będzie zasada śmierci permanentnej, a utrata doświadczonej i dobrze zbalansowanej postaci może okazać się naprawdę bolesna.

GramTV przedstawia:

Co do samej walki, oczywiście ekipa Rogue Factor nie odkrywa tu koła na nowo, choć fakt, że wprowadza kilka przyjemnych zmian. Postacie poruszają się wedle ustalonej kolejki, każda z nich ma do wydania określoną liczbę punktów z dwóch pul - uogólniając jedna służy do poruszania się, druga do atakowania. Przemieszczamy się więc na wybrane miejsce, korzystając przy tym z ukształtowania terenu. A to wchodzimy po drabinie, a to zeskakujemy piętro niżej, a to dajemy hopsa z jednego balkonu na drugi. Gdy jesteśmy gotowi, przeprowadzamy akcję - może to być atak wręcz, strzał, przeładowanie broni, zmiana aktywnego wyposażenia, rzucenie zaklęcia, przygotowanie się do obrony lub kilka innych możliwości. I choć może nie wydawać się to dobrym pomysłem, oglądanie akcji z perspektywy trzecioosobowej naprawdę wprowadza zabawę na inny poziom, zwiększa się immersja i pojawia odczucia faktycznego brania udziału w bitwie, a nie tylko przyglądania się jej z wysokości. No i poza tym, mroczny klimat fantasy wraz z ładną jakościowo oprawą graficzną Mordheim sprawiają, że gra wygląda naprawdę kozacko. Może nie od technologicznej strony, ale właśnie ze względu na setting i klimat.

Pełna wersja Mordheim: Miasto Przeklętych może być świetną, wciągającą turówką na długie godziny i to zarówno przeznaczoną do grania w pojedynkę, jak i przez sieć. Ale na razie w grze brakuje zawartości. Na ten moment dostępne są cztery samouczki oraz jeden tryb zabawy, w którym możemy pojedynkować się z przeciwnikiem żywym (trudno ich znaleźć) lub komputerowym. Potyczki toczymy na czterech mapach unikalnych oraz tych wygenerowanych losowo. Na mapach nie ma lootu, a za bitwy nie otrzymujemy ani nagród, ani punktów doświadczenia. Wprowadzono co prawda kilka wariantów zwycięstwa co urozmaica potyczki, ale nadal to naprawdę niezbyt wiele. Jest tu zresztą kilka znaków zapytania - sterowanie ewidentnie projektowane jest z myślą o padzie, toteż zestaw "klawiatura i mysz" sprawdza się póki co średnio. Podczas bitwy natomiast możemy rzucić okiem na mapę strategiczną, prezentującą akcję z góry, ale w tym trybie nie da się wydawać poleceń naszym jednostkom. No i wydaje się, że w finalnej wersji gry przydałoby się więcej niż tylko cztery frakcje, tym bardziej, że podstawowa wersja fizyczna miała ich aż osiem.

Stąd też w aktualnej formie grę polecić można tylko największym fanom Mordheim lub osobom, które chcą wziąć aktywny udział w balansowaniu rozgrywki. Reszcie zalecamy jedynie cierpliwe oczekiwanie na debiut pełnej wersji, a także powrót do fizycznej wersji Mordheim, bo nadal sprawia ona wiele radości.

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
13/02/2015 08:34

> Turowa strategia w całkowitym 3D z widokiem za pleców? Czemu nie wymyślił tego nikt wcześniej> (chyba że coś ominąłem). Czekam na pełną wersję :DJuż ktoś przynajmniej raz to wymyślił, spróbuj Valkyria Chronicles jeśli nie masz uczulenia na anime to jest to właśnie turowa strategia 3D w TPP. Na dodatek co najmniej bardzo dobra. Co do Mordheim to już nie mogę się doczekać na przynajmniej trochę pełniejszą wersję, bo do premiery chyba nie uda mi się wyczekać.

Usunięty
Usunięty
12/02/2015 19:57

Turowa walka w TPP?! BIERE!

Usunięty
Usunięty
12/02/2015 17:48

Turowa strategia w całkowitym 3D z widokiem za pleców? Czemu nie wymyślił tego nikt wcześniej (chyba że coś ominąłem). Czekam na pełną wersję :D




Trwa Wczytywanie