Brawl - recenzja

Michał Ostasz
2015/04/28 16:00
1
0

W branży elektronicznej rozrywki miarą developera jest jego ostatnia gra. W przypadku studia Bloober Team takim wyznacznikiem był Basement Crawl - tytuł, na którym gracze i recenzenci nie zostawili suchej nitki. Czy Brawl, nowa produkcja krakowskiej ekipy, jest w stanie zatrzeć to złe wrażenie?

Brawl - recenzja

Wspomniany Basement Crawl był właściwie agrywalną pozycją - i wcale nie mowa tutaj tylko o nieciekawym gameplayu, ale rażących błędach, które czaiły się na każdym zakamarku skutecznie odstraszając od spędzania czasu z tym koszmarkiem. Niżej już nie dało się upaść. Serio. Bloober Team nie pozostał jednak obojętny na zasłużoną krytykę i podniósł rękawice. Zespół obiecał, że napiszę grę na nowo. Efektem tych starań jest Brawl - tytuł, którym Basement Crawl powinno być od samego początku.

Na pierwszy rzut oka nowa produkcja nie różni się zbytnio od tej wydanej w lutym 2014 roku. Wciąż jest to tytuł czerpiący garściami z kultowego Bombermana podlany horrorowo-groteskowym sosem, który najlepiej smakuje na imprezach. Pod płaszczykiem znajomej otoczki czai się jednak o wiele bardziej rozbudowana i dopracowana gra. Taka, w jaką nie tylko można, ale wręcz chce się grać, kiedy przychodzą kumple.

Twórcy nie ukrywają, że Brawl jest typową party game. Nacisk położono tutaj na tryby wieloosobowe, choć i samotnicy znajdą coś dla siebie. Kanapowy multiplayer jest solą tej pozycji. W wybuchowej rozgrywce polegającej głównie na eliminacji przeciwników przy pomocy rozstawianych na planszy bomb może wziąć udział czterech graczy jednocześnie. Podstawowe zasady są boleśnie proste i łapie się je w mig. Nie oznacza to jednak, że Brawl nie będzie miał przed nami tajemnic już po kilku minutach. Nic z tego.

Przed rozpoczęciem meczu trzeba wybrać jedną z ośmiu postaci. Zaznaczmy, że nie chodzi tu tylko o kosmetykę. Każdym z typów spod ciemnej gwiazdy, które oddano w nasze ręce gra się inaczej. "Marionetki", jak często określa je zagrzewający do walki lektor, różnią się umiejętnościami specjalnymi. I tak dziewczynka nosząca "na barana" pluszowego, ale mimo to groźnie wyglądającego, misia może się teleportować, jeżdżący na wózku manekin detonuje zdalnie bomby, a mim zamyka innych graczy w klatkach, z których nie ma ucieczki. Dzięki tej dywersyfikacji gra naprawdę nabiera rumieńców.

Równie zróżnicowane co postacie są tryby gry. W kilka osób (w razie potrzeby gra przyłączy do nas boty, które o dziwo są naprawdę sprytne) zmierzymy się w następujących konkurencjach: Versus, Duel, Classic, Sumo i Color Domination, do których dołączają jeszcze kooperacyjne Horde i Sheep. Pierwsze dwie to esencja Brawl, czyli multiplayerowa jatka na rozmaitych arenach z całym dobrodziejstwem inwentarza. Classic to ukłon w stronę Bombermana. W tym trybie postacie tracą swoje specjalne umiejętności.

W Sumo naszym celem jest zepchnięcie pozostałych maszkar poza planszę (cały czas trzeba być w ruchu!), a Color Domination to najbardziej przyjazna i przez to sprawiająca najwięcej frajdy wariacja na temat mechaniki rozgrywki. W tym trybie wygrywa ten, kto oznaczy największą powierzchnię swoim kolorem detonując wypełnione farbą ładunki wybuchowe. Co najlepsze eksplozje te nie są zabójcze, ale zalewają ekran feerią barw. To właśnie podczas "kolorowych" rozgrywek najczęściej słychać salwy śmiechu.

Do wspominanych wariantów dołączają jeszcze kooperacyjne Horde i Sheep, w których to trzeba poradzić sobie z napierającymi falami wrogów. W przypadku tego drugiego musimy dodatkowo chronić zagrody pełnej owiec. W tym miejscu trzeba wspomnieć, iż tryby te są naprawdę wymagające. Odnajdą się w nich wyłącznie ci, którzy spędzą z Brawl długie godziny. W innym wypadku rozgrywka kończy się zaledwie po kilku minutach. Autorzy gry nie ukrywają jednak, że są to atrakcje przeznaczone dla wyjadaczy, dlatego też odnajdziemy je w menu w zakładce "wyzwania".

GramTV przedstawia:

Co ciekawe, do najprostszych nie należą też krótkie kampanie (po jednej dla każdej z ośmiu dostępnych postaci) będące jednocześnie samouczkami. Narzekacie na niski poziom trudności współczesnych tytułów? Brawl hołduje staroszkolnemu podejściu, według którego to twórcy stawiają warunki, a nie na odwrót. Nie jestem jednak do końca pewien, czy Bloober Team zbytnio nie przesadził. Party game to z definicji produkt dla niedzielnych graczy, a ci mogą mieć ogromne problemy z ukończeniem scenariuszy w trybie solo.

Czy w ogóle warto zainteresować się porcją gry przeznaczoną dla samotników? Tak, gdyż jest ku temu kilka powodów, a najważniejszym z nich jest głos narratora, w którego wcielił się Erik Braa, którego kojarzyć możecie z The Walking Dead od Telltale Games. Klasa! Ponadto kampanie każdej z postaci wyglądają inaczej. Jedne kładą nacisk na walkę z bossami, inne na aspekty zręcznościowe i rozwiązywanie prostych zagadek. Ich cechą wspólną jest to, że faktycznie uczą wykorzystywać zdolności specjalne oddanych w nasze ręce bohaterów. Nie oszukujmy się, że jest to danie główne. Należy traktować je jako deser, który w razie przejedzenia można sobie odmówić.

Brawl nie należy do tych produkcji, które zmuszają PlayStation 4 do wylewania z siebie siódmych potów. Cel-shadingowa grafika ma jednak swój urok i sprawia, że akcja widoczna ekranie jest czytelna. Areny, na których przyjdzie nam się zmierzyć są ciekawie zaprojektowane i różnią się od siebie nie tylko konfiguracją labiryntów. Déjà vu nie odczujemy zbyt szybko. Zastanawiające jest jednak to, dlaczego plansza w trybie Sheep tak bardzo odstaje poziomem wykonania od reszty.

Brawl ma też problemy z utrzymaniem stałej liczby klatek animacji - dzieje się tak, kiedy na ekranie faktycznie panuje niezła zawierucha. Niemniej, w grze, która nie grzeszy graficznymi wodotryskami coś takiego nie powinno mieć miejsca.

O wiele lepiej jest w sferze audio. Kompozycja przygrywająca w menu głównym potrafi wpaść w ucho, a muzyka przygrywająca w czasie właściwej rozgrywki zagrzewa do walki. Zastrzeżeń nie można mieć także do efektów dźwiękowych. Kwestią sporną jest głos Tomasza "HIVa" Kozieła, który to w polskiej wersji językowej zapowiada kolejne rundy. Jego "tańczcie marionetki!" i inne kwestie nie brzmią tak dobrze i złowieszczo jak kultowe "odzywki" z Mortal Kombat, do których to Brawl stara się nawiązać.

Niezwykle trudno jest odzyskać nadszarpnięte zaufanie graczy, jednak studiu Bloober Team ta sztuka się udała. Ich grze daleko jest do ideału, ale jako niezobowiązujący tytuł na imprezy sprawdza się ona naprawdę dobrze, zwłaszcza że, podobnych gier na PlayStation 4 po prostu brakuje. Last, but not least - osoby, które kupiły wcześniej Basement Crawl otrzymają ten tytuł zupełnie za darmo. To chyba najlepsza zachęta, aby dać krakowianom drugą szansę.

7,0
Masz cztery pady? Nawet się nie zastanawiaj
Plusy
  • dużo trybów rozgrywki
  • lokalny i sieciowy multiplayer sprawiają masę radości
  • różnorodne postacie
  • głos narratora!
  • całkiem ciekawy tryb dla pojedynczego gracza
  • oprawa dźwiękowa
Minusy
  • chrupnięcia animacji
  • momentami zbyt wysoki poziom trudności
  • nierówny poziom grafiki
  • głos polskiego lektora zagrzewającego do walki
Komentarze
1
Renchar
Gramowicz
28/04/2015 22:19

Ciekawa recenzyjka nawet przykuła moją uwagę na te gre.głos polskiego lektora zagrzewającego do walki:DJak się kiedy kupi to pierwsza rzecz z tej gry jaką będę musiał usłyszeć :D