Block N Load - wrażenia z nietypowego pokazu gry

Łukasz Wiśniewski
2015/04/29 17:15
0
0

Niektórzy wydawcy bywają okrutni - na przykład każą brzuchatym dziennikarzom tarzać się po krzakach. Oto nasza relacja z niezbyt typowej prezentacji gry Block N Load.

Block N Load - wrażenia z nietypowego pokazu gry

Przy aktualnym nasyceniu rynku grami F2P nie jest łatwo zwrócić uwagę prasy na specyficzne, nieszablonowe tytuły dopiero torujące sobie drogę na rynek. Zwłaszcza, gdy nie dysponuje się dużym budżetem na promocję. Twórcy gry Block N Load postanowili skusić nas, pismaków, nietypową formą prezentacji. Jako, że wydawcą tego tytułu jest Jagex, firma znana z nieszablonowego podejścia niemal do wszystkiego, przyjęliśmy zaproszenie. I nie zawiedliśmy się.

Standardem prezentacji przedpremierowych jest "akcja Hobbit" czyli wyprawa tam i z powrotem. Ot, rano wskakuję w samolot, z lotniska jadę na miejsce i gram przez godzinę do trzech, tego samego dnia jestem wieczorem w domu. Tym razem było zupełnie inaczej. Późnym popołudniem dotarliśmy do Cambridge, gdzie mieści sie siedziba Jagex i mieliśmy czas, by na własną rękę powłóczyć się po uniwersyteckim mieście. Wieczorem zaś dane nam było spotkać się mocno prywatnie i nieformalnie z częścią ekipy, po czym następnego dnia zabrano nas do Apocalypse Paintball, gdzie czekały na nas walki stylizowane na rozgrywkę z Block N Load. W sumie w całym tym zamieszaniu wzięło udział trzydziestu pismaków, z czego chyba mniej niż tuzin gości z zagranicy. Kameralnie.

Podzielono nas na trzy drużyny. Podczas gdy dwie zmagały się ze sobą na paintballowym poligonie, trzecia testowała finalną wersję Block N Load. W samą grę miałem okazję pograć już wcześniej, we wrześniu zeszytego roku, ale była to wersja alfa i musiałem dochować tajemnicy. W grudniu wersję beta testował Myszasty - w zasadzie w jego artykule znajdziecie wszystko, co potrzebne by zrozumieć koncepcję Block N Load. Tym razem mogłem sobie popatrzeć na wizerunki trzech nowych postaci (ale nie ich umiejętności), które zostaną odblokowane w jakiś czas po premierze, poza tym rozgrywka nie różniła się zbytni - ot, zrównoważono nieco bohaterów, wyeliminowano pewne niedoróbki, dorobiono się jednej nowej (według twórców była właśnie usuwana).

Nim jednak zasiadłem do samej gry, w podstawionym piętrowym autobusie dla graczy (strasznie fajna sprawa, ale duszno w środku), dwukrotnie przegoniono mnie po terenie. Najpierw byłem w drużynie atakującej, potem broniącej. Oczywiście za każdym razem zwyciężyliśmy - gdy w oddziale jest archetypiczny zestaw "Polak, Rusek i Niemiec" (dokładniej zaś dwóch Polaków zamiast jednego), to nie ma siły na świecie, która go zatrzyma. Zresztą w sobotę zobaczycie jak się bawiliśmy, bo wszystko nagrywaliśmy kamerkami zamontowanymi na maskach - szykujemy materiał wideo.

GramTV przedstawia:

Ponieważ w Block N Load celem jest zniszczenie generatora przeciwnika, na paintballowym polu walki umieszczono siatkę z przymocowanymi balonami, których rozstrzelanie oznaczało zniszczenie zasilania bazy wroga. Odwołaniem do sześcianów, z których zbudowana jest mapa w grze były zaś kartonowe pudła. Z nich obrońcy wznosili osłonę generatora i dodatkowe umocnienia. Każdy z nas miał trzy życia, po zostaniu trafionym zmykaliśmy do punktu odrodzenia się i po chwili wracaliśmy w ogień - czy raczej farbę - walki. Jako napastnicy po prostu zniszczyliśmy reaktor (oddałem finalny strzał w ostatni balonik). Gdy nasz drużyna broniła się, po prostu na minutę przed końcem meczu atakującym zabrakło żyć...

Rozgrzany walką wspiąłem się na piętro w autobusie i zasiadłem do Block N Load. Mając już pewne doświadczenie i własne preferencje, zdecydowałem się na postać inżyniera. Tony Turreto rozstawia wieżyczki i może je naprawiać w czasie walki, na wysokim poziomie (a graliśmy na maksymalnych) naprawiając zwiększa jednocześnie ich skuteczność. Dosyć szybko powróciłem do taktyki, którą wypracowałem zeszłej jesieni: nazbierać dużo budulca i rozpocząć dywersję. Pod osłoną wieżyczek przekopałem się do obozu wroga, tam rozstawiłem całą baterię, potem kolejną - mającą już w zasięgu generator i jeden z punktów, w których mogli wychodzić odrodzeni wrogowie. Miło było słyszeć zaskoczenie przeciwnej drużyny...

Nie załapałem się na ostatnią walkę paintballową, tym razem klasyczny deathmatch drużynowy, tudzież na pożegnalną kolację. Następnego dnia zaczynał sie Pyrkon i musiałem wrócić do domu... Tak czy inaczej bawiłem sie dobrze i przy okazji dostałem okazję, by otwarcie opisać wam tę akcję promocyjną. Na gram.pl niczego nie ukrywamy, nie wmawiamy, że nasza praca jest monotonna. Jak widzicie, można do pokazu gry podejść niesztampowo - dzięki temu mam o czym pisać, choć w mechanice gry o czasu artykułu Myszastego nie zmieniło się wiele...

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!