Ostatni duży arenowy shooter został wydany prawie dziesięć lat temu. Różne mniejsze produkcje próbowały przez ten czas animować gatunek, który swoje dni chwały wydawał się mieć już dawno za sobą, to prawda, ale złota era Quake'a i Unreal Tournament też skończyła się dawno temu. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać, bo klimat mamy taki, jaki mamy i nie da się ukryć, że w świecie gier rozgrywają się rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Wściekłe strzelanki arenowe umarły? Cóż, mówiło się też, że umarły przygodówki point & click. Mówiło się, że umarły kosmiczne symulatory. Mówiło się, że nie żyją rogaliki, turowe strategie 4X i klasyczne izometryczne erpegi. Dużo głupot się mówiło, krótko mówiąc, bo wszystkie te gatunki mają się świetnie. Czy shootery też przeżyją swój powrót do dawnych czasów, swój piękny renesans? A dlaczego nie? Takie gry jak Toxikk wyraźnie pokazują, że nadal chcemy szybkiego, ostrego, bezpretensjonalnego strzelania, że brakuje nam oldschoolowego fragowania. A dlaczego?
A skąd się ono wzięło w ogóle? Wbrew pozorom jest to pytanie, na które bardzo łatwo odpowiedzieć. Z konsol. Na początku XXI wieku rynek gier pecetowych przeżywał zapaść. W konsolach były większe pieniądze, więc tam kierowali się twórcy gier, w tym także ci, którzy do tej pory tworzyli głównie na PC. Shootery na przykład. I te gry poszły za nimi. I zdobyły sobie wielką popularność na konsolach, co nikogo nie powinno dziwić, bo wszyscy wiemy, że wirtualne strzelanie jest fantastyczne, zwłaszcza w swojej sieciowej, wieloosobowej odmianie. Gry pecetowe - a strzelanki na PC powstały i na nim wyewoluowały do najwyższych form - stały się multiplatformowe lub wręcz wyłącznie konsolowe. Musiały się dostosować. Szkoda tylko, że to dostosowanie oznaczało samoograniczenie. Konsolowy pad nie ma tylu przycisków, więc trzeba było obciąć liczbę przenoszonych broni. Konsolowy pad nie daje takiej precyzji celowania, więc trzeba było zmniejszyć tempo. Konsolowy pad nie pozwala też na wprowadzenie tylu różnych komend w tej samej chwili, więc trzeba było w grze zostawić tylko celowanie, bo jednoczesne strzelanie i uniki były zbyt wielkim wyzwaniem. Murki dali za to, żeby się można było schować. I tak właśnie przez niedobory konsolowego pada, zaprojektowanym do współpracy z klawiaturą i myszką shooterom podcięto skrzydła. W imię większej sprzedaży. Realia rynku sprawiły, że gry tego typu wyewoluowały w lepszy produkt, ale kosztem uwstecznienia gatunku. Owszem, te czasy już minęły, nastąpiła rewolucja cyfrowej dystrybucji i okazało się, że na PC też można zarabiać. Dawne shootery jednak nie wróciły, bo konsole to nadal ważna część rynku i wielcy gracze nie chcą z nich rezygnować. Na szczęście są gracze mniejsi i shootery nowe, czysto pecetowe, jak Toxikk właśnie, które przypominają i sobie, i nam, jak to jest rozwinąć skrzydła i latać, zamiast podskakiwać trzepocząc kikutami. Tego latania nam brakowało.
I być może wróci. Inne gatunki wróciły, więc dlaczego nie miałyby się odrodzić także arenowe strzelanki? Nie wierzcie, gdy się mówi, że są przestarzałe. Nie są. Wręcz przeciwnie, są paradoksalnie bardziej zaawansowane niż prawie wszystkie inne shootery wydane przez kilkanaście ostatnich lat. W tym czasie nastąpił regres, sztuczne uwstecznienie tego gatunku, cofnięcie go do czasów sprzed Quake'a i Unreal Tournament. To zabawne, ale te gry, choć takie stare, są wyżej na ewolucyjnej drabinie jeśli chodzi o gatunek, od wszystkich Battlefieldów, Call of Duty, Halo i całej reszty. Dlatego właśnie nie trzeba było obudowywać w nich strzelania całą masą dodatków, o których była mowa wcześniej. Było wystarczająco wyrafinowane, zaawansowane i po prostu dobre, by broniło się samo. Nadal się broni, tym razem w nowych grach w stylu Toxikka.
I żeby tylko jeszcze gracze, którzy rozleniwili się klikaniem dwóch przycisków naprzemiennie, którzy zniewieścieli od tego ciągłego głaskania po główkach, przypomnieli sobie co to są prawdziwe strzelanki i o co w nich chodzi. Tylko to jest potrzebne do renesansu gatunku i dalszej jego ewolucji, siłą pieniądza zatrzymanej lata temu.
Gramy w Toxikk jest wspólną akcją firm Techland i gram.pl