Gra jako usługa - za czy przeciw?

Adam "Harpen" Berlik
2016/02/20 12:00
0
0

Nowy model dystrybucji.

Gra jako usługa - za czy przeciw?

W zamierzchłych czasach, kiedy na rynku gier wideo pojęcie dystrybucji cyfrowej, DLC czy przepustek sezonowych nie było nikomu znane, a internet dopiero raczkował, gry kupowaliśmy jedynie w pudełkach, a ewentualne aktualizacje były rzadkością; ba - czasem nawet trzeba było wycofywać cały nakład ze sprzedaży, wprowadzać poprawkę i tłoczyć płyty jeszcze raz, by móc je z powrotem ustawić na sklepowe półce. Tak było.

Internet jednak rozpieścił twórców, którzy nie tylko mogą bardzo szybko naprawić rozmaite usterki w swoim tytule poprzez wydanie stosownej nakładki dystrybuowanej cyfrowo. Jednocześnie tą samą drogą udostępniają mniejsze (zazwyczaj) lub większe (dużo rzadziej) rozszerzenia do swoich tytułów. Po wspomnianych już DLC i przepustkach sezonowych, nadszedł powoli czas na kolejną nowość. Zupełnie nowy (choć na razie dopiero rozwijający skrzydła) sposób wydawania gier. I w tym wypadku nie mam na myśli Wczesnego Dostępu, bo to temat na zupełnie inny artykuł, ale tworzenie z gry czegoś w rodzaju usługi, a nie kompletnego produktu.

Zamiast gotowej produkcji, którą można przejść od początku do końca i odłożyć na półkę, producenci bardzo często nie dają nam zapomnieć o swoim tytule. I nie chodzi tu o wydawanie sporych rozmiarów DLC do tak rozbudowanych tytułów, jak na przykład Wiedźmin 3: Dziki Gon, który sam w sobie jest ogromny, a fakt, że otrzymuje rozszerzenia fabularyzowane powinien tylko cieszyć.

Mam na myśli sytuację, w której autorzy stawiają sprawę jasno. Świetnym przykładem jest nowy Hitman, który - w przeciwieństwie do poprzedniej osłony cyklu zatytułowanej Rozgrzeszenie - zostanie wydany "w ratach". Kupując wersję pudełkową otrzymamy dostęp do prologu i jedną misję z akcją umiejscowioną w Paryżu. Kolejne będą udostępniane sukcesywnie w następnych miesiącach. W kolejnym odcinku udamy się do Włoch, a następnie odwiedzimy Maroko.

Druga gra, a raczej usługa - zupełnie świeży temat, bowiem chodzi o piątego Street Fightera. Jak zauważył Łukasz Berliński w recenzji na łamach gram.pl: Capcom sprzedaje jedynie ziarno i obietnicę, że jak je zasadzimy i codziennie będziemy podlewać, po kilku miesiącach wyrośnie z niego piękny kwiat. Pełna wersja tytułu zatem jest pełną tylko z nazwy - to raczej niezbyt obszerne demo z zablokowanymi niektórymi trybami rozgrywki i postaciami.

I w tym momencie znów dochodzimy do senda. Otóż gry, które niegdyś można było po prostu kupić, włożyć do czytnika konsoli czy też napędu DVD w komputerze (lub pobrać cyfrowo) i przejść, a następnie rywalizować z innymi graczami w multiplayerze ze świadomością, że nic się już w nich nie zmieni, teraz będzie trzeba śledzić przez określony czas, aż wreszcie pojawi się w nich cała zawartość. Ewentualnie w takim przypadku można poczekać na Game of the Year Edition czy coś w tym rodzaju, o ile takie wydanie w ogóle ujrzy światło dzienne.

GramTV przedstawia:

Świadomie nie poruszam tutaj produkcji nastawionych stricte na zabawę sieciową, takich jak Diablo III w obecnej fazie rozwoju, League of Legends, Heroes of the Storm czy nawet Path of Exile. W przypadku Diablo III wszystkie aktualizacje otrzymujemy za darmo, a pozostałe tytuły funkcjonują w modelu free-to-play, więc ich rozwój poprzez udostępnianie kolejnych aktualizacji jest jak najbardziej naturalny. Z kolei gry, które otrzymują mnóstwo DLC wprowadzających np. nowe samochody czy tez nowe trasy, to również standard w dzisiejszych czasach (np. DriveClub).

Patrząc bowiem na to, co dzieje się z nowym Hitmanem czy Street Fighterem V można zacząć przewidywać, że z czasem będzie znacznie częściej dochodzić do tego typu sytuacji. Czy to dobrze, czy to źle? Generalnie niedobrze, ale tak naprawdę wszystko zależy od preferencji klienta, bo można znaleźć pozytywy takiego rozwiązania.

Niedobrze dlatego, że jeśli będziemy chcieli czekać na pełnowartościowy produkt, to zostaniemy zmuszeni do kupienia wspomnianego już GOTY czy innego zbiorczego wydania dostępnego najwcześniej rok po premierze "finalnej wersji gry". Przez kilkanaście miesięcy autorzy będą wypuszczać kolejne DLC z mapami, trybami, bohaterami czy inną zawartością, a dopiero potem zapakują wszystko do jednego pudełka.

Szukając pozytywów (i to moim zdaniem dość sporych) można liczyć na to, że z czasem otrzymamy możliwość kupowania jedynie wybranych komponentów danego tytułu. Wielu fanów sieciowych strzelanek pokroju Call of Duty czy Battlefielda musi kupować całą produkcję (włącznie z kampanią dla pojedynczego gracza, której nigdy nie uruchomi) ze wszystkimi trybami rozgrywki. Ciekawym pomysłem mogłoby okazać się rozdzielenie single i multiplayera, pod takim warunkiem, że miałoby to rzecz jasna przełożenie na odpowiednio niższą cenę produktu. Wiele osób na wieść o tym, że Titanfall 2 ma posiadać kampanię, nie skacze przecież z radości, bo uwielbiają "jedynkę" właśnie za zabawę sieciową, a inne tryby są im niepotrzebne. To samo tyczy się bijatyk, gdzie można by wyposażyć się jedynie w ulubionych bohaterów i areny do walki (patrz - Street Fighter V), jak również wyścigów poprzez nabycie wyłącznie tych samochodów, którymi lubimy jeździć (po co mi ponad 1000 aut w nowym Gran Turismo?).

Pozwala to również zmniejszyć ryzyko ewentualnego wyrzucenia pieniędzy w błoto. Gracz kupi pierwszą misję nowego Hitmana za kilkadziesiąt złotych i stwierdzi "nie podoba mi się" - dobrze, nie musi przecież czekać na kolejne. Co innego, jeśli kupi Hitman Rozgrzeszenie na konsolę w momencie premiery za grubo ponad 200 złotych i po godzinie zabawy stwierdzi, że rozgrywka nie odpowiada jego preferencjom, bo "Hitman skończył się na (tu wstaw dowolną część)". Podobnie wygląda sytuacja po stronie wydawcy. W przypadku słabej sprzedaży gry może powiedzieć "stop" i anulować produkcję dalszej zawartości.

Jak wiadomo od zawsze, klienci głosują portfelem. Gdyby okazało się, że po nowym Hitmanie i Street Fighterze V inni wydawcy idą w ślady Square Enix czy Capcomu jeśli chodzi o model dystrybucji, gracze mieliby jeszcze więcej do powiedzenia. Koniecznie dajcie znać w komentarzach co sądzicie na ten temat. Czy wyżej wymienione tytuły okażą się wyłącznie jednostkowymi przypadkami, czy też "idzie nowe"? Czy chcielibyście móc kupować gry "na raty" czy też wolicie nabyć skończony produkt i po przejściu odłożyć go na półkę?

P.S. Dosłownie chwilę po zakończeniu prac nad artykułem opublikowaliśmy wiadomość Kup sobie multi z Call of Duty: Black Ops 3. Gracze mogą nabyć jedynie komonent sieciowy bez konieczności płacenia za kampanię single player. Ograniczeń jest jednak trochę więcej - szczegółowe informacje są dostępne pod powyższym linkiem.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!