Po paru miesiącach przerwy Overwatch powróciło, trzeba więc rozliczyć nowości. Jakie zmiany wprowadza Blizzard i czy dobrze wróżą ich najnowszej grze?
Po paru miesiącach przerwy Overwatch powróciło, trzeba więc rozliczyć nowości. Jakie zmiany wprowadza Blizzard i czy dobrze wróżą ich najnowszej grze?
Jeżeli czytaliście nasze pierwsze wrażenia, wypuszczone niedługo po tym jak Blizzard dał wąskiemu gronu testerów możliwość wypróbowania bardzo wczesnej wersji Overwatch, to pewnie pamiętacie moją ówczesną konkluzję - "beczka miodu słodka, bez dziegciu, ale na razie zdecydowanie za mała". Czy wraz z najnowszą wersją bety ten stan rzeczy uległ zmianie? Zdradzę od razu, że tak daleko idących wniosków na pewno bym nie wyciągał, ale nie ulega wątpliwości, że Blizzard ma plan i konsekwentnie zmierza w dobrym kierunku.
Pierwszym co rzuca się w oczy, to rzecz jasna nowe opcje w menu. Uwagę przywiązują atrakcyjnie brzmiące "łupy". Za tą enigmatyczną nazwą kryje się możliwość dostosowywania naszych bohaterów. Każdy z dwudziestu jeden herosów ma do odblokowania dziesiątki (statystycznie około czterdziestu) elementów. Co ciekawe, są to nie tylko skórki, chociaż nie będę ukrywał, że one są najbardziej pożądane. Poza nimi dostępne są także "emotki", "zwycięskie pozy", "kwestie", prezentacje" i "graffiti". Sposobów na to, żeby pokazać współgraczom posiadane przez nas bajery jest więc naprawdę sporo.
Wszystkie wymienione wyżej elementy "wyciągamy" z paczek "łupów", które otrzymujemy grając w Overwatch. Jeżeli jakieś elementy się powtarzają, to automatycznie wymieniane są na wirtualne punkty, wedle przelicznika zależnego od stopnia ich rzadkości. Wirtualne pieniążki możemy przeznaczyć na zakup wybranych przez nas, konkretnych elementów. Trzeba jednak zauważyć, że najpopularniejsze emotki czy graffiti przyniosą nam kilka, kilkanaście kredytów, podczas gdy najbardziej pożądane skórki legendarne (jest ich obecnie około czterdziestu), kosztują po tysiąc kredytów. Jak widać za najbardziej rzadkimi bajerami trzeba się będzie nieco nabiegać.
Na marginesie mówiąc - w kilku miejscach pojawiły się już teraz odniesienia do "sklepu". Można się więc domyślać, że będziemy mogli wydawać prawdziwą gotówkę na dodatkowe skrzynki z łupami, albo na doładowanie naszego portfela kredytami. Blizzard idzie tropem Valve, które w Counter-Strike'u stosuje podobny, podwójny model biznesowy - płaci się za grę, a dodatkowo wedle własnego widzimisię, za elementy wpływające na estetykę. Osobiście nie mam nic przeciwko, aczkolwiek jestem pewien, że na firmę spadnie z tego powodu głośna krytyka.
Blizzard wraz z najnowszą wersją nieco wzbogacił też zabawę w Overwatch. Już po napisaniu poprzedniego tekstu, ale przed wyłączeniem serwerów zadebiutowały brakujące postaci, efektem czego w tej chwili mamy ich aż dwadzieścia jeden. Map jest z kolei aż dziesięć - przyznacie, że to już bardzo przyzwoity wynik. Pojawił się też nowy tryb "Control". Polega on na konieczności opanowania danego obszaru, co skutkuje zaliczeniem zadania - gra się do zdobycia dwóch punktów (best-of-three). Co ciekawe, progres w zdobywaniu obszaru się nie resetuje, a jedynie zatrzymuje kiedy przejdzie on z rąk do rąk.
Są też nowości, które co prawda jeszcze nie wnoszą specjalnie wiele, ale dają zapowiedź tego, co może się pojawić. Po naciśnięciu "graj" nie jesteśmy już teraz przełączani od razu do wyszukiwarki. Zamiast tego pojawiają się trzy opcje - wyszukaj mecz, gra przeciwko SI i gra dowolna. Ta ostatnia opcja pozwala nam m.in. zapraszać do zabawy swoich znajomych, a także umieścić w grze neutralnych obserwatorów. Mam nadzieję, że w przyszłości pojawi się tutaj więcej możliwości. Jakiś co-op? Może mini-kampanie?
Wspomnieć trzeba jeszcze o tym, że Blizzard wyraźnie przymierza się do tego, żeby Overwatch stało się bardziej "socialowe". Pojawił się panel, za pośrednictwem którego można sprawdzać kto z naszych znajomych znajduje się aktualnie w grze i z kim możemy zacząć zabawę. W samej grze natomiast pojawiła się możliwość komunikacji oparta na pre-definiowanych komunikatach (wywoływanych przez okrągły panel), takich jak. "potrzebne leczenie", "za mną", "do mnie" i tak dalej.
Poza powyższymi zmianami wprowadzającymi nowości Blizzard zajął się też bieżącymi kwestiami, czyli nieco przetasował balans. Co prawda wciąż odnoszę wrażenie, że są bohaterowie równi i "równiejsi", ale praktycznie każdego można spotkać na arenach. Overwatch wciąż stoi przede wszystkim bajeczną różnorodnością klas postaci. Dzięki temu właśnie po grę sięgałem nawet kiedy już nie musiałem, nawet kiedy miałem już wszystkie potrzebne do tekstu informacje. Podejrzewam, że gdy czytacie te słowa, ja w dalszym ciągu codziennie odpalam Overwatch przynajmniej na parę rundek. Nie da się ukryć, że ta gra kryje w sobie niesamowity urok.
Widać, że Blizzard nie próżnował przez ostatnich kilka miesięcy. Overwatch zaczyna przypominać gotowy produkt. Mam jednak wątpliwość czy grze nie zrobiłoby dobrze, gdyby dokooptować do niej jednak kampanię dla pojedynczego gracza, albo chociaż jakiś rodzaj kooperacji. Czegoś, co pozwoliłoby odetchnąć od kolejnych pojedynków, kontrowania kompozycji przeciwnika i szaleńczego tempa walki. Pozostaje jeszcze kwestia tzw. "money-value". Powiedzmy sobie szczerze - jeżeli w pełnej cenie będzie sprzedawana gra, która oferuje świetnych i zróżnicowanych bohaterów, kilkanaście nawet ciekawych map i parę umiarkowanie oryginalnych trybów to. może być nieco za mało. Nie szafuję jednak jeszcze wyroków - Blizzard ma mnóstwo czasu, a jak pokazały ostatnie miesiące, deweloper nie próżnuje. Overwatch w dalszym ciągu broni się jako koncepcja, a ze zbioru tego co Blizzard już pokazał, ciężko jest wybrać chociaż jeden słaby czy niedopasowany element. Wincyj, dajcie wincyj!
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!