Rocket League przekonało do siebie miliony graczy. Jak udało się tego dokonać?
Rocket League przekonało do siebie miliony graczy. Jak udało się tego dokonać?
Być może będzie to ryzykowne wyznanie, szczególnie w trakcie Euro 2016, ale nie przepadam za piłką nożną. Cieszę się z ostatnich sukcesów polskiej reprezentacji, lecz sam sport nigdy mnie nie porwał. Jednak mimo mojego braku entuzjazmu wobec futbolu, Rocket League od razu mnie wciągnęło.
Jednym z powodów, dla których nie przepadam za piłką nożną jest bardzo taktyczna natura tego sportu. Dobrze rozumiem, dlaczego futbol jest tak fascynujący: skoordynowanie zagrań między jedenastoma zawodnikami wymaga niesamowitych umiejętności, gracze muszą błyskawicznie reagować i dostosowywać się do sytuacji na boisku. Ja niestety rozpraszam się zbyt szybko, by móc to w pełni docenić. Rocket League idealnie rozwiązuje ten problem: jak sama nazwa gry wskazuje, rozgrywka jest szalenie dynamiczna, pięcominutowe mecze są napakowane akcją. Do tego udało się zachować strategiczny charakter pierwowzoru: bezmyślne latanie za piłką nie zda się na wiele, do sukcesu nie wystarczą tylko zwinne palce.
Takie podejście przemówiło nie tylko do mnie: gra zdobyła popularność w Stanach Zjednoczonych, gdzie piłka nożna znajduje się w cieniu futbolu amerykańskiego czy baseballu. Luke Plunkett z Kotaku jest zdania, że Rocket League może przekonać Amerykanów do tego sportu. Ja się jeszcze opieram magii futbolu, ale kto wie? Być może ja też w końcu złapię futbolowego bakcyla dzięki tej grze.
Wiele osób tęskni za rywalizacją w stylu Quake III: Arena, gdzie nie miał znaczenia wybrany wcześniej loadout, wbity poziom doświadczenia czy odblokowane bronie. Liczyły się przede wszystkim umiejętności, refleks i znajomość gry. Podobnie jest w przypadku Rocket League. Chociaż do wyboru są dziesiątki różnych samochodów, każdy rodzaj, od roadstera przez pickupa po buggy, nie różni się niczym pod względem osiągów.
I chociaż niełatwo osiągnąć mistrzowski poziom, to na szczęście próg wejścia jest niski – każdy w moment załapie zasady. Nawet największy futbolowy ignorant, który dzielnie opiera się wiedzy na temat tego, czym jest spalony (tak jak ja do niedawna) może od razu złapać kontroler i spróbować swoich sił w Rocket League.
Dzięki temu ta gra ma bardzo duży e-sportowy potencjał. Z jednej strony nie ma obaw o balans rozgrywki, z drugiej dobra skalowalność poziomu trudności zachęca do ciągłego trenowania. Kluczowe jest też oparcie rozgrywki o model świetny, bardzo elastyczny fizyczny: dzięki niemu możliwości taktyczne są wręcz nieograniczone, a gra pozwala na niesamowite akcje i gole, które by zawstydziły samego Zlatana Ibrahimovica.
Od czasu zbroi dla konia z Obliviona dodatkowa zawartość do ściągnięcia ma złą reputację u graczy. Twórcy nierzadko kastrują grę, by potem móc sprzedać jej kawałki jako DLC. Autorzy Rocket League przyjęli inną strategię: cała nowa zawartość wpływająca na rozgrywkę jest udostępniana za darmo. Od premiery gry pojawiły się nowe liczne tryby oraz stadiony, wszystkie bez dodatkowych opłat.
Zamiast tego, twórcy oferują głównie dodatkowe elementy do samochodów graczy: nadwozia, koła czy naklejki. Oprócz tego, w sprzedaży pojawił się również znany wszystkim wychowanym na Powrocie do przyszłości DeLorean. Myślę, że niejeden gracz na widok tego auta pomyśli o sięgnięciu do portfela. Oczywiście, żaden samochód nie zapewni przewagi nad innymi graczami – nowe pojazdy mają na celu przede wszystkim zaspokojenie próżności posiadacza bryki.
Do tej pory wydane zostały 3 paczki z dodatkową zawartością. Supersonic Fury to przede wszystkim dwa nowe sportowe auta: Dominus i Takumi oraz masa dodatkowych elementów wykończeniowych. Revenge of the Battle-Cars to z kolei hołd dla protoplasty Rocket League, Supersonic Acrobatic Rocket-Powered Battle-Cars - tutaj znajdziemy auta znane z mniej znanego pierwowzoru. DLC Chaos Run jest zaś gratką dla wszystkich miłośników klimatów post-apo - znajdziemy tutaj samochody, które mogłyby spokojnie się znaleźć w kolejnym filmie z serii Mad Max. Razem z tym DLC bezpłatnie została dodana nowa arena Wasteland, jak sama nazwa wskazuje, również utrzymana w takiej konwencji.
Jak pokazuje przykład CD Projekt RED, uczciwe podejście do graczy pomaga sobie zaskarbić ich względy. Psyonix idzie podobną ścieżką, co procentuje.
Kluczowym powodem sukcesu Rocket League jest to, że dostarcza po prostu tony zabawy. Ogromnym plusem jest to, że gra obsługuje split-screen, co niestety jest w dzisiejszych czasach coraz rzadsze. Jednak nawet i bez tego Rocket League doskonale się sprawdza na imprezach: czasami zamiast stawać przeciwko sobie, jeden z nas bierze kontroler i gra z losowym przeciwnikiem on-line, podczas gdy reszta kibicuje. Dzięki swojej luźnej atmosferze Rocket League ma coś w sobie z niezobowiązującego „grania w gałę”, jednak tak jak pisałem wcześniej, jest w stanie przyciągnąć również graczy odpornych na czar piłki nożnej.
Rocket League zachęca również do radosnego eksperymentowania. Nie zdziwiło mnie specjalnie, kiedy pomysłowi gracze wpadli na pomysł, by zrobić własną wariację na temat curlingu, w której to sami zawodnicy pełnią funkcję czajnika.
Najważniejsze są jednak gole. Dzięki Rocket League nawet taki piłkarski antytalent jak ja mógł poczuć euforię ze strzelenia bramki. W takich chwilach zaczynam rozumieć, dlaczego to jest najpopularniejszy sport w Polsce.
Tekst powstał we współpracy firm gram.pl oraz Techland.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!