Media prześcigają się z opisywaniem dziwnych historii z Pokemon Go w tle. Trzeba jednak oddać grze, że czasami doprowadza do zupełnie innych sytuacji.
Media prześcigają się z opisywaniem dziwnych historii z Pokemon Go w tle. Trzeba jednak oddać grze, że czasami doprowadza do zupełnie innych sytuacji.
Niedawno Kasia opisywała kilka nietypowych historii związanych z Pokemon Go (pierwszy i drugi tekst). W zasadzie każdego dnia na światło dzienne wychodzą kolejne. Wielu już zdążyło przyczepić grze łatkę dziwactwa, które doprowadza ludzi do szaleństwa i wyciąga na światło dzienne wszystkie słabości współczesnego społeczeństwa. To jednak bardzo powierzchowna opinia, która nie bierze pod uwagę wielu innych historii. Część z nich pokazuje, że Pokemon Go nie tylko wyciąga graczy z domów i zmusza do odwiedzania czasami bardzo nietypowych miejsc. Produkcja studia Niantic potrafi również sprawić, że dla niektórych ludzi świat staje się nieco przyjaźniejszy. Myśląc o Pokemon Go warto pamiętać właśnie o poniższych historiach.
Ralphie to chłopiec cierpiący na autyzm. Choroba objawia się między innymi tym, że unika on kontaktu z innymi ludźmi, szczególnie obcymi. Dla rodziców każdy sposób na przekonanie dziecka do kontaktu ze światem zewnętrznym wart jest wszystkich pieniędzy. Leonore Koppelman, mama Ralphiego, postanowiła spróbować z Pokemon Go. Namówiła ją do tego matka innego dziecka z autyzmem. Efekt okazał się fantastyczny. Chłopie był tak podekscytowany zdobyciem pierwszego Pokemona, że postanowił kontynuować zabawę w mieście. Niezwykła popularność gry sprawiła, że po drodze spotkał inne dzieci. Mimo swojej choroby nie unikał kontaktu z nimi, dochodziło nawet do drobnych interakcji. Dla takiego chłopca to i tak bardzo wiele.
Zachwycona marka opisała swoją historię na Facebooku. W swoim wpisie nie kryła wzruszenia. Jej autystyczne dziecko za sprawą gry komputerowej zaczęło nawiązywać kontakty w innymi ludźmi, w dodatku całkowicie obcymi. Kto wie, może niedługo usłyszymy jak sami lekarze proponują swoim małym pacjentom zabawę w Pokemon Go. Już teraz istnieją przykłady na to jak skutecznie może działać taka terapia.
Jeden z użytkowników Reddita zaproponował ciekawą akcję pomocy chorym dzieciom. Często w okolicy szpitali pediatrycznych znajdują się Pokespoty. Akcja ma polegać na zostawianiu w tych miejscach przynęt na Pokemony. Chore dzieci zazwyczaj nie mają zbyt wielu okazji do wychodzenia na zewnątrz, przez co ciężko jest im się bawić w Pokemon Go. Dzięki pomocy innych graczy mogą jednak złapać kilka potworków. Użytkownik piszący pod pseudonimem DAS_TURTLE opisał swoją wizytę w okolicy szpitala w Birmingham, na dziedzińcu którego wielu małych pacjentów próbowało znaleźć Pokemony. Zostawienie przynęty nic nie kosztuje, a może sprawić nieco przyjemności dzieciakom.
Popularność Pokemon Go sprawia, że dla wielu posiadaczy czworonogów codzienne spacery okazały się znacznie przyjemniejsze. Psy mogą więc czuć się jednym z głównych beneficjentów popularności gry. Według niektórych może być jednak jeszcze lepiej. W mieście Muncie w stanie Indiana lokalne schronisko rozpoczęło bardzo ciekawą akcję. Zachęca ona do „wypożyczania” psów i polowania na stworki razem z nimi. Oczywiście zwierzak do gry nie jest potrzeby (ewentualnie może pomóc w razie próby kradzieży, takie akcje również zdarzały się trenerom szukającym nowych Pokemonów), ale może skorzystać po prostu wychodząc na spacer. Dla schroniska gracze Pokemon Go mogą być dodatkowymi wolontariuszami. Podobno chętnych nie brakuje.
Popularność akcji sprawia, że niedługo pewnie dowiemy się o graczach, którzy dzięki Pokemon Go adoptowali psa. Inicjatywa schroniska z Munci pokazuje również, że w grze studia Niantic drzemie ogromny potencjał możliwy do wykorzystania w różnych akcjach marketingowych. Dobrze, że pomysły na skorzystanie z tego fenomenu mają również organizacje charytatywne czy non-profit
Pokemon Go wymaga wyjścia z domu, to żadna nowość. Najważniejsze w grze jest jednak to, że angażuje w rozgrywkę nawet osoby, które teoretycznie powinni się oprzeć modzie na zbieranie potworków. Wyżej opisywałem historię chłopca z autyzmem, a teraz pora na dorosłego mężczyznę, który od lat cierpi na depresję. Swoją historię opisał na Reddicie. Wspomina między innymi, że ostatnie tygodnie były dla niego bardzo trudne, przestał nawet jeść i wychodzić z domu, najchętniej ciągle leżałby w łóżku. Mimo interwencji rodziny i przyjaciół nie udawało się poprawić jego stanu. Lekiem okazało się oczywiście Pokemon Go.
Mężczyzna szybko zaangażował się w rozgrywkę, co wymusiło na nim wyjście z domu. Zbierając kolejne potworki spotkał nowych ludzi, którzy mieli podobne do niego zainteresowania. Dla osób z depresją takie wydarzenia potrafią działać znacznie lepiej niż najsilniejsze leki. Po Internecie krąży wiele historii osób, które nawiązują nowe znajomości ze spotykanymi po drodze graczami. W tym jednak przypadku sprawa jest znacznie poważniejsza, gdyż Pokemon Go pozwala na walkę z bardzo ciężką chorobą. Podobnie jak z autyzmem, być może produkcję studia Niantic warto polecić osobom, które mają podobne problemy. Jeśli znasz kogoś takiego zawsze warto spróbować, może w innym przypadkach gra również okaże się świetną formą terapii.
W tym momencie warto wspomnieć o pojęciu grywalizacji. Swego czasu definiowano je jako przenoszenie mechanizmów znanych z gier do prawdziwego życia. Wielu próbowało wykorzystać to do celów edukacyjnych czy terapeutycznych. W przeciwieństwie do licznych stosowanych metod Pokemon Go udaje się odnieść na tym polu sukces. Powodem jest fakt, że wielu źle definiuje grywalizację. Ona nie polega na mechanice, a zabawie. Gra studia Niantic po prostu sprawia przyjemność i dzięki temu osiąga sukces. Na tym właśnie polega siła tej produkcji – pomaga przy okazji, gdyż w pierwszej kolejności sprawia ogromną frajdę i angażuje w rozgrywkę.
Jedne z najsmutniejszych historii związane z Pokemon Go dotyczą osób, które zapatrzony w telefon zostały potrącone lub spowodowały wypadek. Niektórych tego typu sytuacji da się jednak uniknąć. W Stanach Zjednoczonych pewien chłopiec ustawił na ulicy mały stragan. Zamiast lemoniady (jak w filmach i serialach) ma jednak odznaki przedstawiające pokeballe. Nie tylko przyciągają uwagę młodych fanów zbierania Pokemonów, ale przede wszystkim świecą w ciemności. Dzięki temu zbieranie potworków w nocy jest nieco bezpieczniejsze. Chłopiec oczywiście wszystko robi w ramach czynu społecznego i nie pobiera opłat za samodzielnie wykonane odznaki. Prawdziwy społecznik.
Innych ciekawych historii jest więcej. Głównie dotyczą osób, które Pokemon Go zachęciło do wyjścia z domu. Dla jednych jest to forma terapii, dla innych okazja do poznania nowych ludzi. Nie zdziwię się jak niedługo poznamy wiele historii miłosnych osób, które połączyła pasja do zbierania potworków. Już teraz znany jest przypadek mężczyzny, który od dwóch lat nie mógł znaleźć pracy. Dzięki bieganiu za Pokemonami odkrył kilka ogłoszeń i ma umówione rozmowy kwalifikacyjne. Ciekawe czy znajdzie motywację do zaprzestania dalszych poszukiwań potworków po otrzymaniu etatu. W końcu nie jedną osobę gra zachęciła nawet do porzucenia pracy.