Spędziliśmy kilka godzin w wirtualnym San Francisco oraz jego okolicach przy okazji testów prawie końcowej wersji Watch Dogs 2. Jest lepiej, ale...
Spędziliśmy kilka godzin w wirtualnym San Francisco oraz jego okolicach przy okazji testów prawie końcowej wersji Watch Dogs 2. Jest lepiej, ale...
Tym razem głównym bohaterem jest Marcus Holloway – młody, ale bardzo bystry chłopak, który naturalnie jest świetnym hakerem, a włamywanie się do skomplikowanych systemów jest dla niego tak samo problematyczne jak obsługa mikrofalówki dla przeciętnego Kowalskiego. Nic więc dziwnego, że nawiązuje on kontakt ze znaną z pierwszej części Watch Dogs hakerską grupą DeadSex DeadSec składającej się z niemniej utalentowanych pod tym względem osób. Ekipa wspólnie obiera sobie za cel narobienie sporo rabanu poprzez atak na ctOS 2.0 – drugą wersję systemu inwigilującego amerykańskie społeczeństwo. Zamiar jest więc podobny, ale wykonywany w znacznie innej atmosferze. Więcej tu miejsca na luz, postrzelone dialogi czy umiejscowione tu i tam pomniejsze żarciki, a działania ekipy nie służą tylko wykonywaniu głównego zadania – wygląda na to, że część rzeczy członkowie DeadSec z okolic San Francisco robią tylko dlatego, że chcą, mogą i przy okazji zdobędą trochę "fejmu".
Pewnie czytaliście, że akcja Watch Dogs 2 osadzona została w San Francisco? To nie do końca prawda. Miasto ze swoim słynnym mostem samobójców oczywiście znajduje się w grze, ale to tylko część wirtualnej piaskownicy przygotowanej przez twórców. Znajdziemy tu też miasteczko Oakland, fragment hrabstwa Marine czy pomniejszoną wersję Doliny Krzemowej. Oczywiście czterogodzinna sesja to za mało, by przyjrzeć się całej mapie, ale wypada ona pozytywnie – sporo tu naprawdę miejsc, którym przyglądałem się z ciekawością nawet jeśli nie było tam interaktywnych elementów, a i takich jest sporo. Zatłoczone centra, kawiarnie, ludzie spieszący się załatwiając swoje sprawy na ulicach SF, nadmorskie plaże, a koło nich sklepy z ekwipunkiem czy strzeżone miejsca w których uzbrojeni bandyci trzymają grubszy kwit – fajnie się w tym zatopić pozostając zarówno biernym obserwatorem, jak i wchodząc w interakcję sprawdzając „a co, jeśli...”. A co jeśli wywołam wojnę gangów? Albo naślę policjantów na zwykłego cywila? Lub przyczynię się do małego samochodowego wypadku? To nie Los Santos, ale wynagrodzeniem są szersze możliwości wpływania na to, co dzieje się w tej piaskownicy. A takich opcji w Watch Dogs 2 będzie więcej niż poprzednio.
Więcej luzu to hasło, które pasuje także do sposobu poruszania się Marcusa. Aiden ponownie wychodzi przy nim na sztywniaka – walczył przy użyciu składanej pałki teleskopowej, nie był także zbyt mobilny podczas poruszania się. Główny bohater Watch Dogs 2 musiał być dzieckiem z ADHD, bo opanował nie tylko włamywanie się do wszelkiej maści urządzeń elektronicznych, ale pomiędzy tym wszystkim znalazł czas na naukę parkouru i walki. Ten pierwszy element ułatwia poruszanie się po świecie, ponieważ Marcus jest w stanie w biegu wspinać się i pokonywać wszelkie przeszkody w bardziej płynny sposób, dzięki czemu rozgrywka ma fajniejsze „flow”. Dodatkowo w walce potrafi wykorzystać zarówno gołe pięści, jak i swoją przedziwną broń w postaci „thunder balla”. Najprościej opisać ją jako kawał elastycznej linki z kulą na końcu. Wygląda to i działa trochę niczym jojo, ale służy nie tyle do szpanowania trikami, co wykonywania brutalnych i całkiem soczystych takedownów na przeciwnikach.Marcus to typowy młody mieszkaniec San Francisco i okolic, bo sporą uwagę zwraca na swój ubiór i styl. Dla graczy to szansa na szerokie możliwości personalizacji i poprzebieranie głównego protagonisty w różne ciuchy. Sam podczas zwiedzania Oakland trafiłem do sklepu specjalizującego się w ciuchach dla motocyklistów. Co prawda niektórych z tych rzeczy chłopaki z SAMCRO by nie założyli, ale większość stylizowana była podobnie – dominowała czerń i skóra, a przebieramy nie tylko w kurtkach, spodniach i butach, ale też dodatkach jak plecak, nakrycia głowy czy okulary. Takich tematycznych sklepów będzie w grze kilka.
Deweloperzy przekonują, że zabawa w Watch Dogs 2 umożliwiać będzie przechodzenie misji po cichu i bez zabijania. Faktycznie, Marcus ma na wyposażeniu broń ogłuszającą, ale z takim stylem zabawy miałem spory problem. Pomagały w tym nowe gadżety w postaci latającego drona i sterowanego samochodzika, które wraz z rozwojem zabawy wyposażamy o kolejne funkcje, dzięki czemu potrafią one naprawdę sporo. Od odwracania uwagi, przez hakowanie urządzeń, po strzelanie do wrogów. Dron to osobna para kaloszy, bo zabawa z nim to dodatkowa frajda i możliwość zajrzenia tam, gdzie wejść na nogach trudno. Ale wracając do grania po cichu - będzie o tyle utrudnione, że w Watch Dogs 2 nie istnieje możliwość przenoszenie ciał ogłuszonych czy zabitych przeciwników. Strasznie utrudniało mi to zabawę i psuło trochę sens skradania się. Przeciwnicy nie są głupi, szczególnie w większej liczbie sprawiają problem, a po poradzeniu sobie z podstawowymi ochroniarzami w jednej z misji ich miejsce zastępowały znacznie bardziej uzbrojone jednostki. Tu zresztą ciekawostka, bo fiasko misji sprawiało, że kolejne podejście było związane z lepszą fortyfikacją biurowca. Ale jak tu się spokojnie po cichu skradać, skoro SI prędzej czy później znajduje te nieszczęsne ciała i rozpoczyna przeszukiwanie terenu, co szybko przeradza się w krwawą jatkę.Przechodząc już powoli do podsumowania swoich wrażeń z czterogodzinnej sesji z Watch Dogs 2 chciałem jeszcze zwrócić uwagę na dwie kwestie. Pierwsza z nich to kierowanie pojazdami. W pierwszej części gry system sterowania nie był najlepszy, a dwójka póki co nie wydaje się pod tym względem robić znaczącego kroku naprzód. Jest lepiej, ale nie jest to jeszcze oczekiwany przeze mnie poziom i nadal klasa niżej od GTA. Samochody czy motocykle zachowują się lekko sztywno – jeśli tak samo będzie w pełnej wersji, część graczy nie będzie usatysfakcjonowana. Druga sprawa to oprawa wizualna. Downgrade’u ponoć nie będzie, ale wersja „prawie finalna” nie prezentowała się jakoś niesamowicie lepiej od Watch Dogs. Wyglądała lepiej, owszem, ale różnicy aż takiej nie ma - od klasycznej kontynuacji oczekiwałbym więcej. Drażniły mnie też poszarpane krawędzie obiektów, choć to znana bolączka PS4.
I tu pojawia się pewien znak zapytania. Dla mnie pierwsze wrażenia z Watch Dogs 2 są pozytywne – jest to co prawda trochę piaskownica drugiej kategorii, ale świat gry robi świetne wrażenie. Marcus to świetna odmiana w porównaniu do bohatera pierwszej części, a i jego możliwości są bardziej rozbudowane. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim brakuje mi kroku naprzód na miarę prawdziwego sequela. Grę postrzegam bardziej jako Watch Dogs 1,5 – odświeżony scenariusz i styl, nowe możliwości, ale też znane minusy jak model prowadzenia auta. Nie oznacza to jednak, że gra nie dostarczy dobrej zabawy. Wprost przeciwnie, pod tym względem wydaje się, że będzie lepiej niż w „jedynce”. Ale o tym czy mam rację, przekonam się dopiero przy pełnej wersji Watch Dogs 2, którą chętnie odpalę.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!