Ashes of Ariandel odstaje poziomem wykonania od DLC do innych Soulsów, ale mimo to zasługuje na dobrą ocenę.
Ashes of Ariandel odstaje poziomem wykonania od DLC do innych Soulsów, ale mimo to zasługuje na dobrą ocenę.
Ashes of Ariandel wprowadza nową miejscówkę - Painted World of Ariandel. Specjalnie napisałem w oryginale (po naszemu to Namalowany Świat Ariandel), bo nazwa od razu budzi skojarzenia z pierwszym Dark Souls i Painted World of Ariamis. To nie przypadek, ale więcej można dowiedzieć się eksplorując nowy obszar i rozmawiając z napotkanymi postaciami. From Software wielokrotnie puszcza oko w stronę fanów "jedynki", a nowe, zaśnieżone tereny od razu przywołują na myśl "tę lokację z obrazka" w Dark Souls.
Śnieg i możliwość odmrożenia sobie palców to nie wszystko, co oferuje Dark Souls III: Ashes of Ariandel. Ogrzejemy się bowiem w niekoniecznie przyjaznej, ale na pewno cieplejszej wiosce, a także pogrążonych w mroku podziemiach budynków. Nie powiem gdzie, ale to właśnie tu i tam spotkamy nowych bossów - konkretnie dwóch. Tak to wygląda na papierze, ale From Software pozwoliło sobie na ciekawy patent, który sprawia, że walk z "szefami" nie możemy oceniać patrząc jedynie na cyfry. Oszczędzę wam jednak spoilerów. Powiem tylko tyle, że jedno starcie (to słabsze) rozgrywa się w naprawdę klimatycznym miejscu, natomiast drugie (lepsze, bardziej angażujące i po prostu ciekawiej zrealizowane) pokazuje, że Azjaci wciąż potrafią bawić się formułą Soulsów.Wracając jednak do lokacji muszę powiedzieć, że From Software mocno postarało się o to, by były one naprawdę różnorodne i wielopoziomowe. Problemem recenzowanego dodatku jest jednak to, że miejscówki nie należą do rozbudowanych. Ledwo zdążymy zadomowić się na jakimś terenie (o ile można użyć takiego sformułowania w przypadku Soulsów), a już czeka nas zmiana klimatu. Warto jednak powrócić do odwiedzonych wcześniej obszarów, by poszukać ukrytych ścieżek i zebrać dodatkowe przedmioty. Jeśli będziemy chcieli zrobić wszystko, co dodatek ma do zaoferowania w trybie PvE, czyli mówiąc kolokwialnie przejść go na sto procent, powinniśmy zarezerwować sobie około sześciu godzin. Czas rozgrywki jest jednak mocno uzależniony od tego, ile razy zginiemy po drodze i jak długo będziemy walczyć z bossami.
Co ważne, w Dark Souls III: Ashes of Ariandel nie spotkamy prawie żadnego przeciwnika z podstawowej wersji gry (odnotowałem jedynie obecność lodowych krabów). Najbardziej spodobały mi się walki z wilkami rozgrywane w zaśnieżonym lesie, ale niezwykle angażujące były także starcia z rycerzami wyposażonymi w hełmy wikingów czy też bliżej nieokreślonymi bestiami wszelakiej maści. Sporo problemów mogą sprawić postacie niezależne starające się powstrzymać nas przed odkryciem tajemnic skrywanych przez Namalowany Świat Ariandel (zwłaszcza mowa tu o jednym NPC, którego obecność ma istotne znaczenie w opowiadanej historii). Skoro już jesteśmy przy fabule, to dodam, że musimy ją sobie poukładać sami z udostępnionych fragmentów, czyli przyglądając się lokacjom, rozmawiając z napotkanymi postaciami, a także czytając opisy przedmiotów. Interpretacji opowieści przedstawionej w Ashes of Ariandel będzie na pewno sporo, ale jedno jest pewne - to świetne nawiązanie i uzupełnienie pewnego wątku z Dark Souls.Dark Souls III: Ashes of Ariandel to także nowe elementy wyposażenia. Banał, prawda? Może i tak, ale nowe rodzaje broni są naprawdę różnorodne, co powinno zachęcić do kolejnego przejścia gry w celu wypróbowania chociażby nowego szybkiego miecza, wielkiego topora, siekierki czy też ogromnej, lodowej kosy. Ogółem możemy wzbogacić się o kilkanaście broni, dwie nowe tarcze i jeszcze ciepłą rękawiczkę piromanty. Są też oczywiście nowe zbroje - część z nich niestety trzeba wyfarmić, inne podniesiemy dogłębnie eksplorując nowe obszary. Coś dla siebie znajdą tu również magowie czy też gracze korzystający z cudów.
W poprzednich dodatkach do Soulsów From Software całkowicie skupiało się wyłącznie na PvE, ale tym razem nowości znajdziemy także w PvP. Po zainstalowaniu Ashes of Ariandel możemy usiąść przy ognisku w Kapliczce Zjednoczenia i wybrać nową opcję zabawy dla wielu graczy. Sami decydujemy czy będziemy chcieli wziąć udział w pojedynku, zmierzyć się w wariancie "dwóch na dwóch" czy też dołączyć do chaotycznej bójki z udziałem wielu użytkowników. Niezależnie od podjętej decyzji trafimy do nowej lokacji, Hollow Arena, przygotowanej właśnie na potrzeby rywalizacji sieciowej. To ciekawe urozmaicenie, które może sprawić, że gracze PvP jeszcze przez długi czas nie odstawią Dark Souls III na półkę.Jeśli podobała wam się podstawowa wersja Dark Souls III i macie ochotę na więcej, to możecie zainwestować w Ashes of Ariandel. Niekoniecznie już teraz, ale może w trakcie zimowej przeceny. Nie spodziewajcie się jednak fajerwerków - to dobry dodatek, któremu brakuje zapadających w pamięć walk z bossami czy też bardziej klimatycznych lokacji. Przejść i zapomnieć? Jak najbardziej. Wspominać z utęsknieniem, jak DLC do innych Soulsów? W żadnym razie.