Nikt nie może nazwać się prawdziwym graczem jeśli nigdy nie dał się omamić marketingową wizją growej fantazji, która przysłaniała mu każdy bug, niedopatrzenie i błąd designerski. - anonimowy wpis na internetowym forum o grach
Uwaga, ostrzegam! To będzie bardzo kontrowersyjny ranking. Piszę to, abyście nie podchodzili do niego zbyt poważnie. Wiele w tym zabawy, nawet jeśli w praktyce sprowadza się to do wbijania kija w szprychy w jadącym rowerze. Podejdźmy więc do tego na luzie i z dystansem.
Nie da się jednak ukryć, że wiele gier zyskało dzięki temu, że był na nie hype. Inne z kolei mają wiele za uszami, a i tak spore grupy ludzie mocno się nimi zachwycają. No i dobrze, bo nie można kwestionować tego, że komuś coś sprawia przyjemność. Nie oznacza to jednak, że obiektywnie nie można im czegoś wytknąć.
Może więc na poniższej liście znajdzie się coś, czym sami się zachwycacie. Nie obraźcie się tylko na mnie. Zachęcam za to do dzielenia się w komentarzach innymi grami, które są waszym zdaniem przereklamowane.
10 najbardziej przereklamowanych gier
Destiny
Zaczynamy od jednej z najbardziej przehajpowanych gier ostatnich lat. Przed premierą wokół Destiny urosła aura czegoś zjawiskowego. Bungie, twórcy wówczas niezwykle popularnego Halo, łączą siły z Activision, aby stworzyć coś wybitnego. Mówiło się nawet o rekordowo dużym budżecie. Okazało się jednak, że z dużej chmury spadł mały deszcz. Mimo wielu problemów i kontrowersji w Destiny grało mnóstwo osób, często mocno narzekając na wszystko co się da. Ale grali dalej, bo przed premierą wielu z nich przesadnie zaangażowało się emocjonalnie. Nic dziwnego, że dopiero powstały w szybkim tempie sequel zrobił to, co początkowo obiecywało Bungie.
No Man's Sky
To, że premiera No Man’s Sky była rozczarowaniem nikomu nie trzeba przypominać. Problem jednak nie tylko w błędach i niespełnionych obietnicach. Wielu graczy za bardzo uwierzyło w wizję dewelopera i broniło gry nawet wtedy, kiedy było to bezzasadne. Rozumiem, że są różne gusta, ale w okresie premierowym No Man’s Sky było nieprzeciętnie brzydkie, puste i nudne. Nie mówię, że ta gra jest dzisiaj taka. Kilka lat intensywnego rozwoju robi jednak różnicę. Pierwsze lata były jednak kiepskie. Z jakiegoś jednak powodu część osób nadal chwaliła produkcję Hello Games. Wielu, moim zdaniem, dlatego że jeszcze przed premierą określiło ją mianem nowego demiurga branży gier wideo. To ważna lekcja, że gry powinno się oceniać po ich ograniu, a nie zobaczeniu trailera.
Halo 5: Guardians
Tutaj kontrowersji raczej nie będzie. Halo 5 faktycznie uchodzi za wręcz najsłabszą dużą część serii. W momencie premiery nikt jednak nie mówił, że jest aż tak źle. Guardians przede wszystkim zbudowało duży hype bardzo udaną kampanią marketingową. Ta sprzedawała wizję rywalizacji dwóch Spartan. Niestety finalnie kampania fabularna w minimalnym stopniu wykorzystywała potencjał tego pomysłu, oferując rozgrywkę, z której dało się wyciągnąć znacznie więcej. Nic dziwnego, że po piątce seria potrzebowała więcej czasu na nowe otwarcie. Czy Infinite było odpowiednio wysokiej jakości to jednak nieco inna sprawa.