Prowadzenie własnego biznesu to nie jest bułka z masłem.
Prowadzenie własnego biznesu to nie jest bułka z masłem.
Troszczenie się o każdy aspekt produkcji, zatowarowanie, podaż, popyt i mnóstwo innych mniejszych lub większych rzeczy związanych z ciągnięciem przedsiębiorstwa do przodu. Nie brzmi to jak super zabawa? Ponad 20 lat temu Capitalism udowodnił, że tego typu rozrywka ma sens.
Od jakiegoś czasu można już grać w Industry Manager: Future Technologies. Dawno nie spotkałem się z grą, której tytuł aż tak precyzyjnie definiowałby, z czym przyjdzie nam się zmierzyć przed ekranem. Będziemy zarządzać przedsiębiorstwem i zajmować się technologiami przyszłości. Proste? No, nie do końca. Takie uproszczenie byłoby krzywdzące dla rozbudowanego i ciekawego produktu astragon Entertainment.
Opisywany tytuł jest jednym z tych, które wymagają przejścia samouczka, bo bez niego moglibyśmy poczuć się zagubieni w meandrach statystyk, wykresów, łańcuchów produkcyjnych i całego tego zamieszania z prowadzeniem wielkiej korporacji. Choć idee, które stoją za mechanikami gry są logiczne, to jednak złożoność elementów wymaga dłuższego nad nimi posiedzenia. I w takiej grze to bardzo dobry znak.
Industry Manager to jedna z tych gier na spokojne długie wieczory. Bez zapierającej dech w piersiach akcji, bez konieczności podejmowania decyzji w ułamku sekundy, za to z koniecznością myślenia o konsekwencjach i planowania w dłuższym terminie. To, co zrobimy w danym momencie, będzie się odbijało kilkanaście albo kilkadziesiąt minut później.
Grę zaczynamy z pewną ilością gotówki, która pozwoli nam powolutku rozbudować nasz interes. Uruchamiając grę, wybieramy, co będziemy produkować na starcie i jak skomplikowany ma być łańcuch produkcyjny. Opcji jest sporo. Od odzieży, przez kosmetyki i elektronikę, aż po żywność. Oczywiście w trakcie gry będziemy mogli się przekwalifikować i stać się rynkowym potentatem w zupełnie różnych dziedzinach.
Mapa gry jest podzielona na sektory, które możemy wykupić, a które zasobne są w konkretne surowce – przydatne nam oczywiście w dalszej części rozgrywki do optymalizacji procesu produkcyjnego. Część sektorów to miasta, w których stawiać będziemy sklepy, i które tak naprawdę będą kierowały popytem na nasze produkty.
Łańcuchy produkcyjne, i ich usprawnianie, to tak naprawdę sól rozgrywki. Weźmy produkcję kosmetyków. Stawiamy magazyn, który staje się hubem wymiany między poszczególnymi budynkami, do tego fabrykę, kopalnię i przetwórnię. To w skrócie pozwoli nam na pozyskanie surowców, przerobienie ich na finalny produkt i wysłanie do wspomnianego magazynu, z którego zostanie rozesłany do sklepów.
I znów brzmi to dużo prościej niż jest w rzeczywistości. W każdym budynku musimy zadbać o odpowiednią liczbę pracowników, o odpowiednie dostawy i o jakość wykonania. A wszystko kosztuje pieniądze. I właśnie takie ogarnięcie całego procesu, by koniec końców był zyskowny, jest tutaj największym wyzwaniem.
Fajnie jest zwiększyć produkcję i oczekiwać na zyski, ale może lepiej zacząć powoli i nie narazić się na straty? A co w przypadku, gdy nagle skacze nam popyt, a my nie jesteśmy w stanie mu sprostać, bo nie mamy odpowiedniej ilości środków? Ech, ciężkie jest życie biznesmena. Łatwo jest wpaść w pułapkę, z której wyjście będzie naprawdę kosztowne, a czasem w praktyce niemożliwe.
Do tego dochodzi jeszcze jeden aspekt, który trzeba cały czas kontrolować. Badania nad nowymi technologiami i usprawnieniami budynków. Bez ciągłego inwestowania w tę część naszej firmy zostaniemy z tyłu za konkurencją i nie nadążymy za wciąż zmieniającym się rynkiem. Nie będziemy też mieli dostępu do nowych gałęzi przemysłu, co pozwala urozmaicać naszą ofertę i w rezultacie prowadzi do przewagi nad konkurencją.
Industry Manager jest grą stricte dla jednego gracza, gdzie rywalizujemy wyłącznie ze sztuczną inteligencją. I to jest w sumie największy problem tej gry. Komputer prowadzi swoją rozgrywkę schematycznie i często nasze własne wyzwania są dla nas większym motorem napędowym, niż chęć współzawodniczenia z innymi firmami. Jest to też odrobinkę kozi róg, bo dojedziemy do momentu, kiedy wyrobimy sobie taką smykałkę do prowadzenia interesów, że gra po prostu przestanie być dla nas specjalnie trudna. Dbanie o sprawność naszego przedsiębiorstwa jest samo w sobie całkiem fajne, ale bez dodatkowego bodźca w postaci skomplikowanej walki o rynek zrobi się nudnawo.
Gra cierpi też na kilka innych przypadłości. Menu bywają nieczytelne, w grze jest kilka pomniejszych bugów, a globalny rynek finansowy zachowuje się czasami w sposób nie tyle nieprzewidywalny, bo to jest oczywiste wskazane, ale kretyński, bez ładu i składu. Nie są to jednak na tyle duże wady, by wpływały znacząco na zabawę.
Finanse tu, finanse tam. Industry Manager skierowany jest do dość niszowej publiczności lubiącej symulatory ekonomiczne. Dla nich będzie to na pewno tytuł wart uwagi, ale niestety rewolucji na rynku nie ma. Ot, warto zagrać, jeśli to wasza bajka. Tylko i aż tyle.