Nowa spółka powstała głównie po to, aby tworzyć gry oparte na filmowych licencjach. Brzmi jak samobójstwo?
Nowa spółka powstała głównie po to, aby tworzyć gry oparte na filmowych licencjach. Brzmi jak samobójstwo?
Gry na licencji filmów to rzecz towarzysząca branży niemalże od samego jej początku. Przez te lata, mimo iż elektroniczna rozrywka ciągle ewoluuje, jedno się nie zmieniło. Tak jak wydane ponad 30 lat temu E.T. The Extra-Terrestrial było jednym wielkim dramatem, tak dzisiaj tworzone produkcje niewiele się pod tym względem różnią. Oczywiście aż tak spektakularnych wpadek już nie ma, ale jedna rzecz jest stała – gry na licencji filmów są po prostu słabe. Oczywiście było kilka nieco bardziej udanych tytułów, ale nigdy nie wybijały się one ponad (w najlepszym wypadku) przyzwoity poziom. Sam bardzo miło wspominam The Bourne Conspiracy od ekipy High Moon. Mimo wszystko wiem, że byłem jednym z nielicznych, którzy zachwycali się tym projektem (pamiętajmy też, że gra pojawiła się kilka lat po premierze filmu). Do głowy przychodzi mi jeszcze w miarę świeży i całkiem dobry Mad Max (w tym wypadku nie ma powiązań fabularnych między grą a najnowszym filmem).
Jeżeli licencja posłużyła do stworzenia czegoś ciekawego, zawsze były to niezależne projekty tylko wykorzystujące konkretne uniwersum. Takim przykładem jest rodzimy Wiedźmin czy seria Arkham od Rocksteady (tak, wiem, to nie filmy, ale chodzi o opisanie pewnych mechanizmów). Tam twórcy płacąc za licencję otrzymywali tylko to co najlepsze – dający ogromne pole do popisu świat oraz armię oddanych fanów. Nie było ograniczeń związanych z filmem jak konieczność dostosowania się do zaprezentowanej tam historii czy sztywnego terminu wydania. To zawsze bardzo negatywnie wpływało na jakość, a liczba osób dających się naciąć na znaną nazwę wcale nie była tak duża. Najdotkliwiej przekonało się o tym THQ, które w ostatnich latach swojego istnienia mocno postawiło na produkcje na licencjach filmów animowanych. To była jedna z kilku bardzo nieudanych inwestycji spółki, która doprowadziła ostatecznie do jej bankructwa.
Dlaczego więc w Polsce powstało studio, które chce robić gry oparte na filmowych licencjach? Całego planu Movie Games nie przedstawię, ponieważ sam go nie znam. Postaram się jednak opowiedzieć kto stoi za tym przedsięwzięciem oraz jakie ma plany. To powinno wiele wyjaśnić.
Spółka Movie Games w obecnym kształcie powstała na początku grudnia zeszłego roku. Jednym z założycieli, a obecnie prezesem jest Aleksy Uchański. Osoby od lat śledzące polskie media growe na pewno dobrze go kojarzą. To były redaktor legendarnego Top Secret czy redaktor naczelny Gamblera. Później związany był z wydawnictwem Ringier Axel Springer, Grupą Onet, a ostatnio Edipresse Polska. Zasiadał również w zarządzie Stowarzyszenia Producentów i Dystrybutorów Oprogramowania Rozrywkowego. Z grami związany jest nie tylko od strony dziennikarskiej. Zajmował się między innymi swego czasu najlepiej sprzedającą się serią gier w Polsce, czyli Skokami Narciarskimi. Movie Games to bez wątpienia największy projekt związany z elektroniczną rozrywką, w który się zaangażował.
Aleksy Uchański posiada jednak tylko 5% udziałów w spółce. Głównym akcjonariuszem jest dobrze znany graczom PlayWay. Wydawca zainwestował prawie milion złotych w Movie Games, dzięki czemu obecnie posiada 46% udziałów. Słowo klucz w zrozumieniu motywacji firmy to dywersyfikacja. PlayWay jeszcze niedawno chwalił się, że finansuje produkcję około 60 projektów realizowanych przez 44 studia. W większości są to ekipy zewnętrzne, ale dzięki pozyskaniu aż 31 mln złotych z emisji akcji na giełdzie spółka regularnie przejmuje kolejne zespoły. W tym momencie portfolio jest bardzo zdywersyfikowane. Znaleźć tam można studia aspirujące do miana twórców gier AAA (MadMind, Creative Forge, Pentacle) czy ekipy od gier mobilnych (ECC Games), symulatorów (Code Horizon), indyków (Frozen District) a kończąc na tak egzotycznej tematyce jak wędkarstwo i łowiectwo (Ultimate Games). Kolejna ekipa, tym razem zajmująca się produkcjami na licencji, nie powinna więc dziwić.
Na tym jednak nie koniec inwestorów. W Movie Games swoje fundusze ulokował również Income Capital, część Funduszu Stabilnego Rozwoju. To jeden z inwestorów filmu Dywizjon 303. Ta informacja jest kluczowa w całej historii. Spółka planuje zaangażowanie się w branżę filmową oraz gry komputerowe. Być może niedługo usłyszymy o ich kolejnych inwestycjach w sektor elektronicznej rozrywki.
Film Dywizjon 303 to opowieść o jednej z najciekawszych polskich jednostek wojskowych. 303 Dywizjon Myśliwski Warszawski im. Tadeusza Kościuszki swoją legendę zawdzięcza przede wszystkim Bitwie o Anglię. Historycy nie są zgodni co do liczby zestrzelonych niemieckich samolotów, aczkolwiek nawet mimo rozbieżności Dywizjon 303 uznaje się za najskuteczniejszy ze wszystkich alianckich dywizjonów myśliwskich w czasie II wojny światowej. W filmie w rolę pilotów wcielą się między innymi Maciej Zakościelny, Piotr Adamczyk czy Antonii Królikowski. Premiera ma mieć miejsce w tym roku, a budżet wynieść około 15 mln złotych. Twórcy liczą na międzynarodowy sukces, który na pewno pomoże grze robionej przez Movie Games. Produkcja robiona przez spółkę ma być oparta, podobnie jak film, na książce Arkadego Fiedlera o tym samym tytule.
Gra Dywizjon 303 nie może jednak liczyć na równie wysoki budżet. W Movie Games wszystkie podmioty (PlayWay, Income Capital, Aleksy Uchański oraz od stycznia tego roku Jakub Trzebiński) zainwestowały kwotę nieco ponad 1,7 mln złotych. Te pieniądze mają posłużyć na stworzenie gry (premiera na koniec 2017 roku) oraz prace nad dwoma kolejnymi, na razie tajnymi projektami. Na fajerwerki trudno więc liczyć. Obecnie Dywizjon 303 planowany jest na PC, ale w planach spółki jest również tworzenie gier na konsole oraz urządzenia mobilne.
Czym będzie Dywizjon 303? Na razie nie mamy żadnych materiałów, a więc ciężko cokolwiek pokazać. Na pewno jednak Movie Games chce przywrócić do łask gatunek gier lotniczych. W rozmowie z portalem Wirtualne Media Aleksy Uchański stwierdził, że nie wierzy w zmianę gustów graczy. Jego zdaniem po prostu brakuje tego typu produkcji. Ciekawe w jaki sposób traktuje on planowane na ten rok Ace Combat 7: Skies Unknown – mocna konkurencja czy raczej pomoc w ponownym rozkochaniu graczy w tym gatunku? Osobiście uważam, że wiara w ciągłe zainteresowanie tym segmentem gier może okazać się największym błędem. Wspomniane Ace Combat ma spory budżet, znaną markę i wsparcie dla VR. To może pociągnąć ten tytuł. Movie Games wierzy w wspaniałą historię polskich lotników. Mimo iż jest ona niezwykła, niekoniecznie musi pociągnąć sprzedaż, zwłaszcza przy dostępnym przez spółkę budżecie.
Gry lotnicze, hardcorowe symulatory czy bardziej arcadowe, nie mają ostatnio najlepszej passy. Najnowszy tego typu tytuł jaki sobie przypominam to Dogfight 1942. Początkowo miała to być kolejna odsłona budżetowej serii City Interactive o nazwie Combat Wings. Produkcja ciągle się opóźniała, aż ostatecznie wydawca postanowił zmienić tytuł i wypuścić grę na PC, Xboksa 360 oraz PlayStation 3. Dogfight 1942 cieszył się tak dużym zainteresowaniem, że po jego premierze CI Games zdecydowało o zamknięciu studia w Katowicach, które odpowiadało za ten projekt. Przyznam jednak, że szkoda było mi tego tytułu. Jak na tańszą produkcję z cyfrowej dystrybucji sprawdzał się bardzo dobrze, przez co miło wspominam czas spędzony przy nim. Rynek jest jednak okrutny – takie tytuły nie mają zbyt dużych szans na komercyjny sukces. Movie Games liczy, że wydanie dobrej gry może to zmienić. Przy takim budżecie życzę powodzenia. Z drugiej strony to może uratować Dywizjon 303. Grupa fanów gatunku jest mała, ale być może wystarczy do wyjścia na plus takiego projektu. W takiej sytuacji to znacznie droższy w produkcji Ace Combat 7 może mieć większe problemy. Na wielki szał spowodowany premierą filmu bym jednak nie liczył. Jeszcze żadna polska produkcja tego nie zrobiła, a więc nie wiem dlaczego akurat Dywizjonowi 303 ma się udać. Obym się mylił.
Jak wspomniałem, Movie Games ma jeszcze dwa inne projekty. Nie będę wróżyć z fusów i zgadywać co to może być. Patrząc na posiadane przez spółkę fundusze pewnie ograniczy się ona do krajowych projektów. Możemy więc puścić wodze fantazji i wytypować kilku ciekawych rozwiązań. Patrząc obecnie na najpopularniejsze polskie filmy, oczywiście po odjęciu komedii romantycznych, które niespecjalnie nadają się na podstawę gry, zostają głównie produkcji Patryka Vegi z Pitbullem na czele. To wydaje się całkiem ciekawym pomysłem, ale wolałbym aby zrealizował go ktoś z większym budżetem.
Jeśli z kolei spojrzymy na przeszłość, znajdziemy tam pojedyncze przykłady gier na licencji filmowych powstałych w Polsce. W 2005 roku na rynek trafiła przygodówka Chłopaki nie płaczą na kanwie kultowej komedii. Z nieco bardziej globalnych projektów należy wspomnieć niesławne Rambo: The Video Game, które przygotował krakowski Teyon. Gra okazała się sporym zawodem. Lepiej poszło innej produkcji, którą można kojarzyć z Sylvestrem Stallone. Z licencji na film Creed korzystało Vivid Games przy Real Boxing 2: Creed. Tutaj poszło znacznie lepiej. To jednak przykłady wykorzystania zagranicznych marek. Polskie produkcje filmowe nie zdobyły w branży elektronicznej rozrywki zbyt dużej popularności. Trudno się temu dziwić. Znacznie lepszym pomysłem wydaje się korzystanie z bogatej historii Polski, a niekoniecznie kinematografii. Nie brakuje tam udanych produkcji, ale najczęściej nie nadają się ona na grę. Ciężko mi sobie wyobrazić granie chociażby w „Ida: The Game”.
Z racji tegorocznej premiery niedługo powinniśmy dowiedzieć się znacznie więcej na temat Dywizjonu 303. Trzymamy kciuki, aby ten, jak i kolejne projekty studia Movie Games były udane i skutecznie promowały polską kinematografię. To przyniesie korzyści dla obu stron.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!