Orson Scott Card i Pyrkon, czyli problem z kontrowersyjnymi twórcami - felieton

Piotr Nowacki
2017/07/10 16:15

Zaproszenie autora Gry Endera na przyszłoroczny Pyrkon znów podzieliło polski fandom.

Ogłoszenie, że Orson Scott Card będzie gościem na przyszłorocznym Pyrkonie wywołało burzę w szeroko pojętym fandomie. Katalizatorem były kontrowersyjne poglądy pisarza: Card często i głośno wyrażał swoją niechęć do homoseksualizmu i opowiadał się za przywróceniem penalizacji zachowań homoseksualnych, a każdy rząd, który będzie chciał zmienić prawo odnośnie związków jednopłciowych nazwał swoim “śmiertelnym wrogiem”.

Fandom, jak można się było spodziewać, podzielił się na dwie grupy. Część wyraziła swój jednoznaczny sprzeciw wobec zapraszania tej persony i wezwała do bojkotu Pyrkonu. Inni - jak na przykład redaktor naczelny miesięcznika Nowa Fantastyka, Jerzy Rzymowski, apelowali, że należy rozdzielać osobę twórcy od dzieła, bo w przeciwnym wypadku przekreślalibyśmy dorobek wielu znamienitych twórców, którzy w życiu prywatnym byli, delikatnie mówiąc, mniej niż idealni.

Sam mam wśród swoich ulubionych autorów osoby, którzy mają na koncie przewinienia dużo poważniejsze niż Orson Scott Card. Chinatown niezmiennie znajduje się na liście moich ulubionych filmów pomimo tego, że na Romanie Polańskim wciąż ciąży nakaz zatrzymania za seks z dwunastolatką. Bardzo cenię też muzykę Burzuma, chociaż muzyk stojący za tym projektem, Varg Vikernes, to morderca, podpalacz i, sądząc po przeczytanych wywiadach z nim, autentyczny szaleniec. Mojej sympatii do zespołu System of a Down nie zmniejsza fakt, że w utworze ATWA odwołują się do Charlesa Mansona, a autor tekstu, Daron Malakian, w wywiadach dowodził, że w wielu kwestiach ten morderca ma bardzo wiele racji. Swoją drogą, sam Manson również jest utalentowanym muzykiem, a jedną z jego piosenek nagrali nawet sami Beach Boys.

Listę artystów, którzy nie powinni być niczyim wzorem do naśladowania można ciągnąć długo. Pisarz William S. Burroughs zastrzelił swoją żonę, rzekomo próbując strącić kulą szklankę z jej głowy, wzorem Wilhema Tella. John Lennon, kreujący się na wzór pacyfisty, w domu znęcał się fizycznie nad swoją żoną. W świecie gier komputerowych trudno znaleźć przykłady aż tak skrajne, jednak Doug TenNapel, ojciec Earthworm Jima i Neverhooda, dołączył do grona sławnych homofobów publicznie porównując małżeństwa jednopłciowe do faceta robiącego kupę w damskiej toalecie (cokolwiek to porównanie miałoby znaczyć). Orson Scott Card i Pyrkon, czyli problem z kontrowersyjnymi twórcami - felieton

Skreślenie twórczości tych autorów ze względu na to, czego się dopuszczali poza pracą twórczą byłoby ogromnym błędem. Jednak docenienie dzieła nie musi oznaczać równoczesnego zapraszania twórcy na salony. Nawet jeśli dane dzieło nie odzwierciedla kontrowersyjnego życia twórcy, to przeprowadzanie z nim wywiadów, zapraszanie na gale czy spotkania z fanami stanowi niejako ciche przyzwolenie dla ich mniej chwalebnych poczynań czy wypowiedzi.

GramTV przedstawia:

Wspomniany wcześniej Jerzy Rzymowski po części usprawiedliwia Carda, tłumacząc, że “on tylko ośmielił się mieć poglądy”. Trzeba jednak powiedzieć wprost: homofobia to nie pogląd, podobnie jak rasizm czy antysemityzm. To, co robi Card to jedynie szukanie usprawiedliwień dla swoich własnych uprzedzeń.

Nie mam żadnych problemów z faktem, że ktoś może mieć inne poglądy ode mnie. Adrian Chmielarz, który często porusza tematy polityczne w mediach społecznościowych, w wielu aspektach znajduje się na absolutnie przeciwnym biegunie światopoglądowego spektrum, a w swoich wypowiedziach nie stroni od mocnych słów. Nigdy jednak nie przekracza granicy dobrego smaku, i nawet jeśli wyraża poglądy skrajne, robi to w sposób kulturalny. Dlatego też gdybym hipotetycznie organizował gamingowy event, Adrian Chmielarz byłby bardzo mile widziany.

Nie można tego samego powiedzieć o rozmaitych polskich fantastach, takich jak Rafał Ziemkiewicz, Jacek Piekara, czy Konrad T. Lewandowski, czyli niesławny Przewodas. Problemem dla mnie nie są ich poglądy polityczne same w sobie - chociaż są mi jeszcze dalsi pod tym względem niż Adrian Chmielarz - tylko sposób ich wyrażania. Publicysta, dzięki któremu do słowników weszło wspaniałe określenie “risercz ziemkiewiczowski”, nie jest w stanie napisać więcej niż dwóch zdań nie nazywając kogoś bandytą, kundlem lub nie fantazjując o strzelaniu do swoich politycznych oponentów. Piekara czy Lewandowski z kolei swoje przekonania wyrażają w taki sposób, że piksele zarumieniłyby się na monitorze, gdybym wkleił tu ich wypowiedzi.

I to właśnie przede wszystkim ten język jest powodem, dla którego uważam, że szanujący się konwent nie powinien zapraszać tych osób. I chociaż Orson Scott Card wyraża się w sposób bardziej kulturalny, to nie da się ukryć, że to źródło problemu jest w tych wypadkach podobne - uprzedzenia i nienawiść, bo nic innego nie może stać za nawoływaniem do stworzenia prawa dyskryminującego konkretną grupę społeczną.

Osobiście nie namawiam do bojkotu Pyrkonu - tym bardziej, że często bojkoty skutkują jeszcze większym zainteresowaniem. Liczę jednak, że organizatorzy się opamiętają i odwołają zaproszenie dla twórcy Gry Endera - bo nawet jeśli rozgraniczamy twórcę od jego dzieła, to nie da się ukryć faktu, że na konwent został zaproszony autor, a nie jego książka.

Powyższy felieton wyraża osobiste poglądy autora i nie może być utożsamiany z całą redakcją portalu

Komentarze
112
Xelos_Iterion
Gramowicz
17/07/2017 12:30
Bambusek napisał:

Zaakładając, że wstąpienie w zwiazek partnerski trwałoby tyle samo co zawarcie małżeństwa - prawda. Tylko mam wrażenie, że byłoby ułatwione. Wstąpienie w związek małżeński, nawet cywilny, trwa. "Z ulicy" się tego załatwić nie da. 

Nie idzie tu o żadne ułatwienia. Nie chodzi o to, by komuś było lżej, a komuś innemu trudniej. To by podówczas nie miało sensu. 

 

Bambusek
Gramowicz
13/07/2017 22:29
22 godziny temu, Xelos_Iterion napisał:

Nie jesteś - nie masz. Niedoszłym małżonkiem/nibymałżonkiem można być w obu sytuacjach. Nie dostrzegam tu niesprawiedliwości.

 

Zaakładając, że wstąpienie w zwiazek partnerski trwałoby tyle samo co zawarcie małżeństwa - prawda. Tylko mam wrażenie, że byłoby ułatwione. Wstąpienie w związek małżeński, nawet cywilny, trwa. "Z ulicy" się tego załatwić nie da. 

Colidor
Gramowicz
13/07/2017 20:25
6 godzin temu, pannowacki napisał:

Ale naprawdę nie ma już sensu, żebym to tłumaczył, bo cokolwiek napiszę, przeinaczysz to tak, żeby Tobie pasowało. 

To już jest typowa karta, którą zarówno pannowacki jak i Sławek Serafin zagrywają, żeby nie musieć się tłumaczyć, jak ktoś im wytyka ich własne słowa.

Standardowo: "owszem, tak mówiłem, ale wy jesteście za głupi, żeby pojąć, co faktycznie miałem na myśli i nie będę tłumaczyć motłochowi o co chodzi. Moja racja jest najmojsza, reszta to plebs, który na niczym się nie zna i racji nie ma"...

Kto śledzi dyskusje pod artykułami obu panów, ten wie, o co mi chodzi /uploads/emoticons/smile.png" srcset="/uploads/emoticons/smile@2x.png 2x" title=":)" width="20" /> Koniec końców, zawsze do takich stwierdzeń dochodzimy...

No, ale jak zwykle - komentarze sypią się lawinowo, odsłony rosną, klikalność można pokazać reklamodawcom, więc co tam... idźmy dalej w zaparte i stwierdzajmy z pozycji omnibusa, że my wiemy i mamy rację, a cała reszta się nie zna i intelektem oraz poznaniem nigdy nam nie dorówna... Prawda?




Trwa Wczytywanie