Ukochana planszówka milionów rodzin zawitała na konsolę Nintendo. Jest ładnie, z urozmaiceniami, ale i krytycznymi błędami.
Ukochana planszówka milionów rodzin zawitała na konsolę Nintendo. Jest ładnie, z urozmaiceniami, ale i krytycznymi błędami.
25 lat temu Monopoly było dla mnie obiektem pożądania, znajdującym się w pokoju kolegi mieszkającego piętro wyżej. U mnie na półce leżała swojska Fortuna, do której często zasiadaliśmy w rodzinnym gronie. W komputerowe i konsolowe adaptacje kultowej planszówki nigdy nie grałem (a wyszło ich niemało), więc tym bardziej ucieszyłem się, gdy zaistniała możliwość sprawdzenia Monopoly for Nintendo Switch. Gry, która uświadomiła mi, że chęć posiadania kapitalistycznej planszówki Hasbro już mi dawno przeszła.
Monopoly for Nintendo Switch to stary, dobry (dla niektórych, bo wielu go nienawidzi) Monopol, który na przestrzeni 82 lat doczekał się rozmaitych wersji, licencjonowanych wydań itd. Hasbro ma świadomość, że to kura znosząca złote jajka, więc nic dziwnego, że do sklepów co i rusz trafiają mniej lub bardziej urozmaicone odsłony klasycznej produkcji, które kuszą elektroniczną kasą fiskalną, fikuśnymi pionkami czy postaciami z Dragon Balla wymalowanymi na planszy. Na tle tych wszystkich urozmaiceń Monopoly for Nintendo Switch nie prezentuje się jako wybitny innowator, ani tym bardziej rewolucjonista burzący fundamenty znanego modelu rozgrywki. Czy warto więc po niego sięgnąć, jeśli mamy już w kolekcji któreś z wcześniejszych wydań tej gry?
Podstawową zaletą Monopoly for Nintendo Switch jest oczywiście mobilny charakter tej wersji, gdyż wrzucając Switcha do plecaka, możemy bez problemu grać wszędzie. Zabawa odbywa się na doskonale znanych zasadach, choć twórcy dorzucili kilka interesujących opcji, które urozmaicają lub przyspieszają rozgrywkę. Możemy grać według tzw. House Rules, czyli sześciu zasad ustalanych przez domowników (np. lądując na polu "Go" można pobrać 400M lub przesunąć się na dowolne pole; kiedy wyrzucisz dwie "jedynki", zgarniasz 1000M itp.). Jeżeli nie chcemy, by rozgrywka ciągnęła się w nieskończoność, warto wybrać tryb z ustalonym celem do osiągnięcia. Istnieje pięć wariantów, takich jak: wygrywa pierwszy gracz, który wybuduje hotel albo ten, który pierwszy zgromadzi 2000M w gotówce. Ponadto pojawiają się karty z jednorazowymi ulepszeniami, które znacząco ułatwiają rozgrywkę, gdy wyłożymy je w odpowiednim momencie.
Cała zabawa odbywa się na jednej z pięciu plansz. Dwie z nich to klasyczne, "tekturowe" plansze, które różnią się jedynie motywem obrazkowym - na jednej z nich pojawiają się maskotki Ubisoftu, czyli zwariowane Kórliki. Pozostałe trzy to bogato animowane, żyjące plansze o wymownych nazwach: Haunted Board, Amusement Park i City. Wszystkie trzy są ciekawe i dobrze zanimowane – nie jest to graficzne arcydzieło, pokazujące moc konsoli, ale przecież nie tego się spodziewamy po cyfrowej wersji gry planszowej, prawda?
W Monopoly for Nintendo Switch można grać w 1-6 osób (każdy na swoim Joy-Conie, Pro Controllerze lub na zmianę), ponadto występuje tryb Online, który kilka dni po premierze jest tak samo potrzebny jak autoalarm w Multipli. Nawet kiedy już zdołałem się podłączyć do serwerów, to nie było tam żywej duszy. A jeśli jakimś cudem znalazł się chętny na współną rozgrywkę, "zabawa" kończyła się po kilku minutach rezygnacją nieznajomego. Nie ma co ukrywać, że Monopol grany z obcymi, na dodatek bez żadnej komunikacji głosowej, to wyjątkowo dziwaczny pomysł. Ale jeżeli macie jakiegoś dalekiego znajomego ze Switchem i chcielibyście czasem zagrać partyjkę po sieci, to istnieje taka możliwość.
Musicie się jednak liczyć z kilkoma istotnymi zgrzytami, które znacząco obniżają ocenę końcową Monopoly for Nintendo Switch. Po pierwsze, koszmarnie długi czas ładowania. Dość powiedzieć, że pierwsze odpalenie gry może trwać 5-8 minut (w sieci nie brakuje świadków takich zdarzeń), a nawet zmuszać do zrestartowania konsoli. Niestety nie są to pojedyncze przypadki, gdyż na ekranie startowym, tuż nad logo gry, pojawia się oficjalny komunikat Ubisoftu, że twórcy zdają sobie sprawę z problemów z loadingiem i pracują w pocie czoła nad wypuszczeniem aktualizacji naprawiającej ten błąd. 11 dni po wypuszczeniu gry na europejski rynek stosownej łatki nadal nie widać.
Inną uciążliwością, wynikającą z samego modelu rozgrywki, jest powolne, nużące tempo. Po rzucie kostkami można co prawda wcisnąć "B", by pominąć animację przesuwania pionka po polach, ale nawet bez tego fragmentu ślamazarne wykonywanie kolejnych czynności daje się we znaki. Całej sytuacji nie pomaga irytujący komentator, który powtarza te same kwestie zdecydowanie za często, a przygrywająca w tle muzyczka aż się prosi o wyciszenie.
Twórcy Monopoly for Nintendo Switch mieli kilka fajnych pomysłów na urozmaicenie doskonale znanego modelu zabawy (zasady domowe, karty akcji, wyznaczone cele, lista osiągnięć, które odblokowują dodatkowe pionki itp.), jednak wykonanie i krytyczne błędy często uniemożliwiające rozpoczęcie rozgrywki są niewybaczalne. Chciałbym móc czasem odpalić Monopoly w podróży i dzięki edycji na Nintendo Switch pewnie nieraz to zrobię. Jednak mając na uwadze ślamazarne tempo, błędy czekające na aktualizację i irytujące udźwiękowienie, zastanowię się dwa razy, czy nie lepiej po prostu włączyć którąś grę z Mario, Dooma czy Zeldę. Gra na licencji Hasbro ma swoje zalety, ale to typowy zapychacz, w dodatku wymagający solidnej aktualizacji.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!