Twórcy gier idą pod prąd - coraz chętniej wchodzą na giełdę, zwłaszcza będąc na początkowym etapie rozwoju.
Twórcy gier idą pod prąd - coraz chętniej wchodzą na giełdę, zwłaszcza będąc na początkowym etapie rozwoju.
Niedawno gry wideo ponownie stały się tematem numer jeden wśród giełdowych inwestorów. Wszystko za sprawą świetnego debiutu Cherrypick Games. Warszawskie studio dzięki popularności gry My Hospital może zaliczyć 2017 rok do niezwykle udanych. Na tym jednak debiuty się nie skończą. Już teraz wiele ekip zapowiedziało ofertę publiczną, nawet mimo wielkich problemów warszawskiego parkietu. W wyniku głównie działań politycznych poprzedniej i aktualnej władzy GPW z jednego z liderów regionu staje się cieniem samego siebie. Niektórym to jednak nie przeszkadza.
Po demontażu OFE i wielu działań wokół spółek Skarbu Państwa z giełdy odpłynęła spora część kapitału. Wielu inwestorów narzeka na wyceny i podejmuje radykalne kroki. Michał Sołowow, jeden z najbogatszych Polaków, właśnie wycofuje z giełdy chemiczny Synthos. Dla niewtajemniczonych, wartość spółki to ponad 6 miliardów złotych, a więc mówimy o wielkim przedsiębiorstwie. Wcześniej znany biznesmen wycofał z GPW Barlinek i Rovese. Podobną drogą idzie wielu innych dużych giełdowych graczy, dla których parkiet przestaje dawać jakąkolwiek wartość. Twórców gier jakoś to nie razi.
Czy w takim razie nie jest to błąd? Niekoniecznie. Planowane debiuty to głównie mniejsze spółki, dopiero zaczynające podbój świata elektronicznej rozrywki. Dla nich kapitału wystarczy. Co innego większe ekipy. Techland czy G2A myślą o ofercie publicznej swoich akcji, ale rozważają również inne opcje - debiut na zagranicznej giełdzie czy pozyskanie inwestora poza rynkiem regulowanym. Inne duże studia, przynajmniej oficjalnie, nie planują wejścia na GPW.
Sprawdźmy w takim razie jakie polskie ekipy zamierzają wejść na giełdę. O wielu z nich pewnie niektórzy nigdy nie słyszeli. Nic dziwnego, część zespołów nie wydała jeszcze ani jednej produkcji. Może być jednak tak, że to właśnie one będą najciekawszą opcją do zainwestowania swoich pieniędzy. Sporo z nich ma bardzo ciekawy pomysł na siebie i niedługo może wejść do czołówki rodzimego gamedev-u. Kolejność alfabetyczna.
Zestawienie zaczynamy od studia, które do tej pory przede wszystkim pomagało przy innych projektach. W portfolio znaleźć można jednak głównie mało znane tytuły. Czytelnicy gram.pl powinni kojarzyć w zasadzie tylko Green Game: TimeSwapper i Serial Cleaner. Teraz 7Levels planuje jednak przejść na produkcję własnych tytułów i skupić się głównie na Nintendo Switch. Pierwszym projektem jest Castle of Heart, które powinno zadebiutować na początku 2018 roku. Ciągle jednak studio nie zaprezentowało konkretnych materiałów promocyjnych, na przykład trailera. Jedyne co możemy zobaczyć to amatorskie wideo nagrane na targach PAX West w tym roku.
7Levels wyceniane jest obecnie na około 40 mln złotych. Studio planuje wydanie kolejnego tytułu (prace już się rozpoczęły) za około 1-1,5 roku. Debiut na giełdzie na początku 2018 roku.
Na to studio mówi się “mały Techland”. Ekipa została założona przez kilku weteranów pracujących przed laty nad Call of Juarez, Dead Island czy Dying Light. Dzięki imponującemu doświadczeniu zespół pozyskał już dwóch inwestorów finansowych oraz zamknął zapisy na akcje. Debiut planowany jest na I kwartał 2018 roku. Nad czym pracuje ekipa? Oficjalnie chce się skupić na grach typu survival. W pierwszym tytule trafimy do dżungli amazońskiej. Tytuł roboczy brzmi Green Hell, a platformy to PC i konsole (w późniejszym czasie). Premiera coraz bliżej, a więc niedługo powinniśmy poznać pierwsze szczegóły tego projektu.
Po niedawno zakończonych zapisach na akcje Creepy Jar wyceniane jest na około 50-60 mln złotych. Pieniądze z emisji akcji zostaną przeznaczone na dokończenie pierwszej gry, jej promocję oraz produkcję dodatków DLC.
Przy okazji Creepy Jar można wspomnieć o jednej ciekawostce. Ekipa jest powiązana z Bloober Team oraz opisanym wyżej 7Levels. Żoną prezesa studia twórców Layers of Fear i Observer jest Marlena Babieno, która zarządza obecnie funduszem Blite Fund. Wśród spółek, w które już zdążył on zainwestować jest właśnie Creepy Jar i 7Levels.
Czy doczekamy się wreszcie polskiego MMO z prawdziwego zdarzenia? Jak na razie najbliżej są twórcy Gloria Victis, ale o podobny sukces walczy poznańskie Huckleberry Games, twórcy postapokaliptycznego Edengrad. Gra w kwietniu tego roku zadebiutowała na Steam Early Access i na razie znalazła niecałe 10 000 nabywców (via Steam Spy). Opinie jak na razie bardzo mieszane. Nie ma się specjalnie czym zachwycać.
Deweloper zgłosił już oficjalnie chęć wejścia na giełdę NewConnect, ale ostatnio temat nieco ucichł. Pozyskane z oferty publicznej fundusze mają posłużyć na dalszy rozwój studia. W planach oprócz dokończenia Edengrad jest jeszcze Edengrad: Arena na VR oraz Stay Hungry, które na Steam Early Access ma trafić w przyszłym roku (a później również na konsole).
Obecnie jednym z inwestorów w Huckleberry Games jest fundusz Erne Ventures znany z finansowania studiów deweloperskich. W portfolio ma między innymi The Farm 51, Telehorse czy Fat Dog Games (dwa ostatnie niedawno zadebiutowały na NewConnect).
Niezbyt znane, ale dosyć ciekawe studio. The Dust specjalizuje się w grach mobilnych, najczęściej na zlecenie. Na koncie ma między innymi współpracę z Grupą Maspex (rodzimy lider branży FMCG, producent np. soków Tymbark czy Kubuś), dla której studio przygotowywało gry reklamowe. Ekipa stworzyła również dla Microsoftu King of Cards, czyli grę karcianą w rozszerzonej rzeczywistości na urządzenia z systemem Windows Phone. The Dust pracuje także nad własnymi produkcjami mobilnymi. Strategia zakłada stopniowe odchodzenie od tytułów reklamowych tworzonych na zlecenie i pójście w stronę autorskich projektów.
The Dust zebrało już pieniądze z giełdy, teraz czekamy tylko na oficjalny debiut. Wycena zatrzymała się na poziomie 16 mln złotych. Co ciekawe wśród głównych akcjonariuszy spółki znajduje się T-Bull, jeden z największych producentów gier w Polsce. Wrocławska spółka specjalizuje się w rynku mobilnym, a więc inwestycja w The Dust nie powinna dziwić.
Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku na giełdę wejdą jeszcze inni polscy producenci gier. Nieśmiało o debiucie na GPW mówi Huuuge Games, które specjalizuje się w rynku tzw. social casino. Spółka szybko się rozwija i w momencie oferty publicznej może mieć wartość nawet na poziomie 11 bit Studios. To jednak tylko plany, które niekoniecznie muszą być zrealizowane.
Oprócz tego kilka niszowych ekip również planowało wejście na NewConnect (niektóre nawet otrzymały unijne dofinansowania na realizację tego celu), ale od dłuższego czasu w temacie nic się nie dzieje. Te zespoły to Spectral Games, Nano Games czy Bloomga.
A co z największymi rodzimymi ekipami jak Flying Wild Hog, The Astronauts, People Can Fly czy Exor Studios? W żadnym z przypadków nie pojawiły się informacje o ewentualnym debiucie giełdowym. Może jednak ktoś zaskoczy i w 2018 roku ogłosi plany oferty publicznej swoich akcji. Większość znaczących rodzimych studiów już zdążyła wejść na GPW i NewConnect, a więc potencjalnych dużych IPO nie ma zbyt wiele.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!