Bright to kwintesencja zmarnowanego potencjału

Kamil Ostrowski
2017/12/30 12:00

Nie żebym robił sobie wielkie nadzieje przed premierą ale i tak przykro było przekonać się jak bolesną wtopę zaliczył Netflix.

Bright to kwintesencja zmarnowanego potencjału

Bright miał być hitem Netflixa stworzony z rozmachem na miarę kina tradycyjnego. Zaczynam jednak podejrzewać, że ogromne koszty produkcji, wynoszące aż dziewięćdziesiąt milionów dolarów, w dużej mierze pożarła pensja głównej gwiazdy – Willa Smitha, którego przedstawiać chyba nikomu nie trzeba. Niektórzy specjaliści szacują, że około połowa budżetu mogła pójść na wypłaty dla aktorów i scenarzystów, a znając realia Hollywood, gdzie znane nazwisko zgarnia prawie wszystko, możecie w łatwy sposób oszacować ile Netflix wyłożył na swoją okładkową gwiazdę. Podpowiem tylko, że w Bright brakuje innych dobrze znanych nazwisk.

Film oparty jest o cudowne wręcz założenia, wywołujące u każdego geeka ciarki niezdrowego podniecenia. We współczesnym świecie funkcjonują obok siebie różne rasy znane ze światów fantasy. Elfy tworzą w dużej mierze klasę wyższą, w większości tylko oni są też w stanie korzystać z dobrodziejstw magii. Ludzie plasują się gdzieś po środku, stanowiąc m.in. trzon sił porządkowych. Orkowie z kolei to w większości niskowykwalifikowani robotnicy, członkowie gangów, słowem patologia rządząca się swoimi prawami. Czasami w rozmowach występujących w Bright postaci mowa jest również o innych rasach m.in. krasnoludach, jednak nie widzimy ich na ekranie. Do tego dodajcie bogatą historię uniwersum, która gdzieniegdzie wychyla swój łeb, aby rozbudzić wyobraźnię widza. Brzmi dobrze?

Niestety, pomimo ogromnego potencjału, scenarzystom Bright udała się sztuka wyciśnięcia z uniwersum jak najmniej się tylko dało. Od czasu do czasu rzucane są nam ochłapy, które pozwalają wyobraźni pracować, jednakże film nigdy nie wchodzi w szczegóły, jakby twórcy bali się braku pomysłów na rozwinięcie jakiegokolwiek obszerniejszego wątku. Zamiast dokładniejszego i ciekawszego wykładu na temat relacji w dziwacznym społeczeństwie, mamy prostacki lament nad losem uciśnionych i oszukiwanych -lament zresztą bardzo płytki i mało wiarygodny. Zamiast bogatej historii mamy półsłówka, które sprawiają tylko, że mamy ochotę na więcej. A później kolejne bezsensowne sceny po raz enty służące budowaniu ostatecznie i tak pozbawionej chemii relacji pomiędzy głównymi bohaterami. O szczegółach zasadniczej linii fabularnej przez grzeczność nie wspomnę, bo jest generyczna i jednocześnie wypełniona lukami logicznymi.

Główną rolę w tym miernym spektaklu jakim jest główny wątek, odgrywa para policjantów nietypowa o tyle, że jeden z nich jest człowiekiem, a drugi orkiem. Will Smith jako Scott Ward próbuje odgrywać rolę tego cynicznego i zmęczonego życiem, służbą i tak dalej. Z kolei Joel Edgerton stara się, chociaż też za bardzo mu nie wychodzi, przybrać pozę młodego, entuzjastycznego i wciąż wiernego ideałom służbisty – Nicka Jakoby’ego. Efekty są mierne, chociaż muszę przyznać, że wrażenie robi charakteryzacja Edgertona i orków w ogóle.

GramTV przedstawia:

Bright potrafi się podobać przez pierwszych kilkanaście minut, kiedy twórcy przedstawiają nam wykreowany przez siebie świat. Oczywiście nie mogło się obyć bez poruszenia kwestii rasizmu, w tym wypadku wchodzącego na nowy poziom. Nieźle przemyślano kwestię magii. Przyzwoite są przełożenia typowych cech orków czy elfów na język współczesny. Dosyć ciekawie wykreowano frakcje ścierające się w uniwersum. Niestety… to wszystko za mało, kiedy reszta leży.

Twórcy próbują zrobić z Bright kino policyjne, niestety do tego potrzebna jest przynajmniej pewna doza dramatyzmu, której tutaj niestety brakuje przez dziewięćdziesiąt procent czasu. Produkcja Netflixa nie sprawdza się też niestety jako lżejsza odmiana kina policyjnego, oparta o charyzmatyczne duety, ponieważ w tym wypadku duet jest boleśnie charyzmy pozbawiony. Całość próbowano przykryć płaszczykiem fantasy, niestety poprzez stronienie od wchodzenia w meandry historii świata przedstawionego, ten element pozostaje praktycznie bez wpływu na odbiór całości.

Reszta elementów, które składają się na film jest przyzwoita, ale nie oszałamia. Efekty są w porządku. Muzyka jest ok. Aktorstwo może być. Scenografia na trójkę z plusem. Zdjęcia nie najgorsze, a montaż na miejscu. Brakuje chociażby jednego punktu, na którym można by zawiesić myśl czy uwagę. Na żadnym polu nie zaliczono wtopy, ale to za mało.

Ile by nie reklamowano Bright, tak film jest zwyczajnie kiepski. To pozycja, która powstała głównie po to, żeby można było zrobić dla niej kampanię reklamową i która może dumnie pojawić się w propozycjach Netflixa na zimę 2017/2018 jako tytuł na wyłączność. Film spełnia swoją rolę marketingową. Niestety, nie sprawdza się jako rozrywka. Szkoda Waszego czasu.

Komentarze
16
DiabloStars
Gramowicz
07/01/2018 06:45

Film łyknąłem bez bólu , ale nie mam potrzeby już do niego wracać . Taki typowy na raz

DiabloStars
Gramowicz
07/01/2018 06:45

Film łyknąłem bez bólu , ale nie mam potrzeby już do niego wracać . Taki typowy na raz

Khalid
Gramowicz
04/01/2018 03:34

Autor tych wypocin chyba zobaczył film 'po łebkach", bo zdaje się taka tematyka po prostu go nie interesuje, a chciał sklecić pare zdań. Film oglądało się bardzo przyjemnie. Myśle, że nie bez powodu zaprzęgnięto tu Willa Smith'a. W większości produkcji właśnie jego posatać sprawia, że film ogląda się bardzo fajnie. Scenarzyści zrobili tu kawał dobrej roboty, bo jak w niecałych 2 godzinach filmu tak zlepić fabułę żeby widz nie musiał domyślać się o czym dana produkcja opowiada. Wielki plus za humor, a także grę aktorską. Osobiscie nawet nie spodziewałem się, że film będzie tak dobry. To nie jest arcydzieło na miarę Władcy Pierścieni. To jest film, który ogląda się łątwo i przyjemnie. Taki włąśnie miał być. Gratuluję krytycyzmu w każdym calu autorowi tej recenzji.




Trwa Wczytywanie