Inne oblicze uniwersum Marvela: recenzja serialu Runaways

Piotr Nowacki
2018/01/31 10:00
0
0

Co zrobilibyście, gdyby wasi rodzice okazali się superzłoczyńcami?

Runaways to z wielu powodów serial nietypowy dla Marvel Cinematic Universe. Do tej pory większość produkcji stworzonych z myślą o małym ekranie skupiała się na takich bohaterach jak Daredevil czy Punisher, znanych dobrze nawet tym widzom, którzy nigdy nie trzymali komiksu w rękach, lub też na postaciach bezpośrednio powiązanych z kinowymi produkcjami, jak Agentka Carter czy też Agenci T.A.R.C.Z.Y. Bohaterów Runaways z kolei nigdy nie mieli okazji gościć na wielkim ekranie, a na kartach komiksu po raz pierwszy pojawili się względnie niedawno, bo w 2003 roku.

Głównymi bohaterami komiksu i serialu jest szóstka dzieci, których rodzice to, zdawać by się mogło, typowi one-percenters: ultra-zamożni właściciele wielkich firm, potentaci na rynku nieruchomości czy wynalazcy. Jednak podczas ich dorocznego spotkania charytatywnego na jaw wyszło, że w tym co robią nie ma nic typowego, nawet jak na standardy krezusów z Los Angeles: zostali przyłapani przez swoje dzieci na rytualnym morderstwie nastoletniej dziewczyny… Inne oblicze uniwersum Marvela: recenzja serialu Runaways

Nastoletni bohaterowie bynajmniej nie przechodzą obok zbrodni swoich rodziców obojętnie i postanawiają rozwikłać intrygę, w którą mimochodem się wplątali. Z pomocą przyjdą im ich niecodzienne umiejętności. Z całej szóstki dzieciaków, dwójka posiada typowo superbohaterskie, nadprzyrodzone talenty. Karolina jest w stanie latać i posiada bliżej nieokreślone możliwości manipulowania światłem, zaś Molly posiada nadzwyczajną siłę. Z kolei Chase to uzdolniony inżynier, który w swoim arsenale ma Fistigony - rękawice miotające energią, zaś Nico włada magią dzięki skradzionej z domu rodzinnego czarnoksięskiej lasce. Atutem Gert jest… dinozaur, wyhodowany dzięki inżynierii genetycznej przez jej rodziców. Ostatni członek grupy, Alex, wyróżnia się przede wszystkim dzięki temu, że posiada ze wszystkich największą wiedzę na temat komputerów.

Jednak nadzwyczajne zdolności nie będą ich główną bronią. Większość konfliktów w serialu nie jest rozwiązywana siłą: Runaways przede wszystkim opiera się amatorskim dochodzeniu przeprowadzanym przeplatanym przez “telenowelę” skupiającą się na prywatnym życiu nastolatków oraz rodziców.

Widać tutaj szczególnie duży progres W komiksie nie grzeszyli oni osobowością, byli dosyć standardowymi, nudnymi złoczyńcami. W serialu jest zupełnie inaczej. Między rodzicami istnieje cała sieć niełatwych zależności, a ich alians jest oparty na bardzo kruchym fundamencie. Rodzice Gert to w dużej mierze podstarzali hipisi, którzy czują się mocno nieswojo z mniej etycznymi aspektami działania w kryminalnej organizacji, rodzinę Steinów niszczy toksyczny, agresywny ojciec, zaś rodzina Minoru ulega stopniowemu rozpadowi odkąd siostra Nico popełniła samobójstwo.

Ta “telenowelowatość” jest równocześnie największą zaletą i wadą serialu. Z jednej strony, to właśnie interpersonalne konflikty, a nie superbohaterskie wyczyny najmocniej przykuwają do ekranu. Chwilami jednak konflikty są kierowane sztucznie, rozwlekając niepotrzebnie fabułę, a niektóre odcinki są w efekcie niczym więcej niż zapychaczami. W efekcie, pomimo tego, że tytuł serialu można przetłumaczyć jako Uciekinierzy, to moment ich faktycznej ucieczki jest nieznośnie odwlekany.

GramTV przedstawia:

Oglądając ten serial odniosłem wrażenie, że scenarzyści postanowili wykorzystać fakt, że Runaways nie jest tak ikoniczną serią, jak Spider-Man czy Punisher, i fani wybaczą więcej odstępstw od oryginału. Wiele zmian jest na plus, jak chociażby wcześniej wspomniane tchnięcie przekonujących osobowości w rodziców uciekinierów. Inne – już niekoniecznie. MCU długo unikało pokazywania magii w swoim uniwersum. W Thorze pokazywano nadnaturalne elementy jako efekt niezwykle zaawansowanej technologii, zaś w wypadku Wandy (czyli Scarlet Witch), członkini Avengersów, nie pokuszono się nawet o próbę wyjaśnienia jej zdolności “czarowania”. Dopiero Doctor Strange zaczął nazywać magię po imieniu, i wydawać by się mogło, że otworzy to furtkę kolejnym czarodziejom ze świata Marvela. Runaways pod tym względem jest krokiem w tył. Podczas gdy w komiksie magiczna laska Nico była po prostu magiczną laska, tutaj nieudolnie próbuje się ją pokazać jako osiągnięcie myśli technicznej inżynierów z firmy jej matki. Niestety, biorąc pod uwagę, że ta korporacja to tak naprawdę fikcyjny odpowiednik Google, takie wyjaśnienie pasuje jak pięść do nosa. Podobne wątpliwości mam w wypadku Gert i jej dinozaura. W oryginale ten przerośnięty jaszczur został zdobyty dzięki podróżom w czasie. Tutaj Yorke’owie są biologami, a gad został rzekomo wyhodowany w wolnym czasie w ich piwnicy. Cóż, moim zdaniem jest to wyjaśnienie cokolwiek naciągane, nawet jak na standardy świata, w którym Tony Stark zbudował swoją zbroję w jaskini na pustyni na Bliskim Wschodzie.

Stałym problemem seriali superbohaterskich są efekty specjalne. Siłą rzeczy, telewizyjne produkcje nie mają budżetów porównywalnych z filmami kinowymi, więc kompromisy w tej materii są normą. Nie bez powodu serialowi bohaterzy mają na ogół mniej spektakularne moce niż ich koledzy ze srebrnego ekranu – za przykład może służyć Oliver Queen z Arrow, którego “supermocą” jest strzelanie z łuku, czy też Jessica Jones, która jest silna i wysoko skacze. Runaways poszło inną drogą. Dinozaur Gert czy “świetliste” moce Karoliny wymagają użycia komputerowych efektów specjalnych, jednak biorąc pod uwagę, że budżet nie jest z gumy, możemy je zobaczyć na ekranie co najwyżej raz na kilka odcinków.

MCU jest często reklamowane jako powiązany świat, w którym na równych prawach współistnieją postaci z filmów i seriali. Praktyka jednak dawno już pokazała, że należy brać te zapewnienia z przymrużeniem oka. Relacje między filmami i poszczególnymi serialami są w rzeczywistości co najwyżej powierzchowne – widzowie do tej pory nie otrzymali nic bardziej znaczącego niż gościnny występ Samuela L. Jacksona w roli Nicka Fury w Agentach T.A.R.C.Z.Y czy wspomnienia mimochodem o porozumieniu z Sokovii, znanego z Captain America: Civil War. Z kolei inne filmy i seriale ignorują obecnych w Agentach… nieludzi i ich konieczność rejestracji, co jest o tyle zaskakujące, że serial przedstawia to jako palący, globalny problem. Przykłady takich niekonsekwencji można mnożyć.

Runaways jedynie komplikuje chaos widoczny w MCU. Rodzice Nico są właścicielami firmy Wiz, która zdaje się być fikcyjnym odpowiednikiem Google. W Runaways wszyscy ciągle korzystają z ich aplikacji oraz urządzeń z ich systemem operacyjnym, podczas gdy w innych produkcjach osadzonych MCU nikt nawet się o istnieniu nawet nie zająknął. Poruszony został również temat bieżącej polityki w USA – w jednym z odcinków można zobaczyć osoby noszące koszulki ze sloganem I’m with her, którego używała w ostatnich wyborach Hillary Clinton, a jedna z bohaterek wyraża swoje niezadowolenie z wyniku wyborów. Czyżby Donald Trump był również prezydentem w świecie Marvela? Obawiam się, że inne filmy i seriale zignorują te sugestie.

Runaways to adaptacja ciekawego, lecz mocno niedoskonałego komiksu. Twórcy serialu wykorzystali szansę, by naprawić niektóre grzechy oryginału – jednak nie ustrzegli się przy tym również wielu własnych przewinień. Mimo wszystko, uważam, że uciekinierzy to serial całkiem udany, który jest w stanie wyróżnić się na tle kilkunastu innych emitowanych na małym ekranie produkcji superbohaterskich. Pozostaje tylko pytanie, czy widzowie w tym natłoku znajdą czas na Runaways.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!