Za nami miesiąc, który rodzime studia zapamiętają na długo. Na szczęście głównie ze względu na wielkie sukcesy.
Za nami miesiąc, który rodzime studia zapamiętają na długo. Na szczęście głównie ze względu na wielkie sukcesy.
Do sukcesów rodzimych ekip jesteśmy przyzwyczajeni. Co roku dużych rzeczy jest kilka. Zakończony niedawno maj był jednak wyjątkowy, ponieważ w ciągu jednego, dosyć krótkiego miesiąca (ze względu na dwa długie weekendy) powodów do otwierania szampana było wyjątkowo dużo. Postanowiłem więc zebrać wszystko w całość i przedstawić główne sukcesy z minionego miesiąca. Oczywiście nie zapominamy o porażkach, bo tych było również kilka. Nie zmienia to jednak faktu, że w maju polskiej branży przytrafiło się więcej okazji do świętowania niż w całej pozostałej części 2018 roku.
Tekst chciałem zacząć od fantastycznej premiery Frostpunka. Prawdziwa definicja słowa sukces - gra zbiera bardzo wysokie oceny (najlepsze ze wszystkich tytułów 11 bit Studios) i do tego sprzedaje się w ekspresowym tempie. Problem w tym, że ten city builder trafił na rynek kilka dni przed majówką. Aby więc nie naginać zasad artykuł zacznę od Ancestors Legacy. Strategia nie okazała się tak medialnym sukcesem jak Frostpunk, ale zdecydowanie jest warta uwagi. Przede wszystkim została bardzo ciepło przyjęta i obecnie średnia ocen (via Metacritics) wynosi 78%. Gra zebrało kilka bardzo dobrych not powyżej 8/10. Tak Ancestors Legacy oceniliśmy chociażby my. Ocena 8,2/10 to wystarczająca rekomendacja. Rynek nie rozpieszcza fanów RTS-ów, a więc rodzima produkcja na pewno powinna trafić na szczyt ich listy zakupów.
Warto przypomnieć również kto stoi za tą grą. Gliwicka ekipa Destructive Creations do tej pory słynęła z dwóch przeciętnych (a niekiedy nawet słabych) produkcji, które dzięki kontrowersjom zyskały spory rozgłos - Hatred oraz IS Defense. Ich trzeci tytuł to wreszcie próba pokazania, że zespół ma umiejętności pozwalające na stworzenie czegoś wartościowego. Dzięki sukcesowi Ancestors Legacy studio ma szansę zerwać z łatką prawicowych skandalistów. Na pewno jednak gliwicki deweloper mocno awansował w rankingu rodzimych ekip.
Zdecydowanie największy komercyjny sukces omawiany w tym tekście (nie licząc oczywiście tylko wspomnianego Frostpunka). Skala popularności House Flipper to również spore zaskoczenie. Ekipy należące do grupy PlayWay pracują nad toną różnych symulatorów, które często cieszą się dużą popularnością. Mimo wszystko trudno było przewidzieć, że wirtualne remontowanie domów okaże się aż tak wielkim hitem. Gra mimo iż została wydana 17 maja, znalazła już ponad 200 tysięcy nabywców. Wynik ten dotyczy tylko dwóch pierwszych tygodni obecności na rynku. Na razie niewiele wskazuje na to, aby licznik sprzedanych kopii miał zwolnić. Tym samy House Flipper staje się trzecią po Car Mechanic Simulator i 911 Operator marką w portfolio PlayWay, która może pochwalić się tak fantastycznymi wynikami sprzedaży.
House Flipper to również bardzo przyjemna gra. Sam ostatnio zagrywam się w nią w wolnych chwilach, mimo iż teoretycznie powinienem zająć się innymi produkcjami (obowiązki recenzenta czasami wymuszają w co należy grać). Oczywiście znajdą się i tacy, których debiut ekipy Empyrean nie zachwycił. Paweł w swojej recenzji na gram.pl wystawił tylko 4,5/10. Taki już urok symulatorów - jedni kochają, inni nienawidzą. Mam jednak nadzieję, że twórcy niedługo poprawią niektóre niedociągnięcia gry, dzięki czemu planowana wersja konsolowa będzie prezentować jeszcze wyższy poziom. Tam symulatorów nie ma zbyt wielu, a więc potencjał do świetnej sprzedaży jest spory.
Pamiętacie jeszcze Castle Crashers? Jeśli dodatkowo byliście fanami produkcji ekipy The Behemoth, Die for Valhalla! na pewno przypadnie wam do gustu. Debiut zespołu Monster Couch przeszedł nieco bez echa, ale mimo wszystko nadal jest to bardzo dobra gra. Na gram.pl Adam dał jej solidne 8/10 i nie szczędził pochwał pod adresem produkcji poznańskiego studia. Nie jest to coś, co będzie królować w podsumowaniach 2018 roku, ale na pewno warto na Die for Valhalla! rzucić okiem. Zwłaszcza, że w swojej kategorii nie ma obecnie większej konkurencji, a lista wspieranych platform jest bardzo długa - oprócz PC-tów są jeszcze konsole PlayStation 4, Xbox One i Nintendo Switch. Wszystko od pierwszego dnia od debiutu.
Niestety Die for Valhalla! brakowało nieco promocji, przez co premiera przeszła bez większego echa. Mimo wszystko należy pamiętać, że to tytuł mniejszej ekipy. Dla indyka kilkadziesiąt tysięcy sprzedanych kopii może być wynikiem pozwalającym spokojnie pracować nad następnym tytułem. O taki rezultat może być łatwiej dzięki obecności na aż czterech platformach. Podsumowując, warto dać szansę Die for Valhalla!, w szczególności jeśli macie z kim grać w kooperacji.
Nie jest to może premiera, ale wydarzenie o jakim zdecydowanie warto wspomnieć. W maju ekipa The Farm 51 wreszcie zaprezentowała światu swój kolejny tytuł - sieciowe World War 3. Moje pierwsze wrażenia - tak powinien wyglądać Battlefield. Podobne skojarzenia miało wielu graczy. Duże, otwarte przestrzenie, pojazdy i całe mnóstwo atrakcji dla fanów militariów. Z tego właśnie słynie Battlefield, który w najnowszej odsłonie, co przynajmniej sugeruje pierwszy zwiastun, nieco odchodzi od tej formuły. Takie odczucia ma wielu graczy.
Ekipie The Farm 51 trafiła się więc wyjątkowa okazja do chociaż częściowego zapełnienia luki jaka powstała na rynku. Jak wielka jest to rzecz pokazuje sprzedaż serii od EA DICE. Jeśli gliwickiej ekipie przypadnie chociaż niewielka część tego tortu, sukces będzie gigantyczny. Tematyka i obecność trybu battle royal powinny to zagwarantować.
Chociaż wszystko wyżej opisane gry to spore sukcesy, w maju nie zabrakło jednej spektakularnej wpadki. Bez wątpienia była nią premiera horroru Agony. Debiutująca ekipa Madmind Studio miała za sobą sporą społeczność fanów horrorów, którzy w ich tytule widzieli nowy hit. Niestety finalnie okazało się, że gra jest nudna, źle zaprojektowana, pełna błędów i dodatkowo nie straszy. Chyba, że niskim poziomem wykonania. W naszej recenzji Agony dostało ocenę 3/10. Więcej nie trzeba pisać.
Na pocieszenie można wspomnieć, że w ciągu trzech dni od premiery Agony kupiło 34 000 osób na samym tylko Steamie. Jak na produkcję, która kosztuje ponad 100 zł to całkiem dobry wynik. O ewentualny sukces finansowy nie ma się co martwić. Oczywiście możemy sobie tylko wyobrazić jak dużym hitem byłoby Agony, gdyby średnia ocen zamiast 30% wynosiła 70-80%.
Zupełnie inna sprawa to zachowanie wydawcy i inwestora, firmy PlayWay. Po premierze szybko wystosowała ona oficjalny komunikat, w którym całą winę za jakość gry zrzucono na dewelopera, który otrzymał rzekomo zbyt wiele swobody i za szybko chciał wydać grę. Oberwało się również głównemu designerowi, który został publicznie uznany za ojca tej piekielnej porażki. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca w poważnym biznesie.
Mimo smutnej historii z Agony cały maj okazał się bardzo dobrym miesiącem dla polskiej branży gier wideo. Genialnie sprzedaje się House Flipper, z dobrych ocen może się cieszyć Ancestors Legacy, a Die for Valhalla!, chociaż nie podbija list sprzedaży, w dłuższej perspektywie może być jednym z najbardziej udanych tegorocznych polskich indyków. Do tego wszystkiego wreszcie zobaczyliśmy World War III, które szybko trafiło na wysokie miejsce listy najbardziej wyczekiwanych rodzimych gier. Oby tylko czerwiec był równie dobry. E3 będzie okazją do pokazania się światu z dobrej strony.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!