Graveyard Keeper to Harvest Moon dla miłośników makabry

Kamil Ostrowski
2018/08/27 10:40
0
0

Nielekkie jest życie grabarza. Zwłaszcza gdy zostajemy nim w wyniku dziwacznego wypadku, a nie dziedziczenia zawodu z pokolenia na pokolenie.

Graveyard Keeper to Harvest Moon dla miłośników makabry Nielekkie jest życie grabarza. Zwłaszcza gdy zostajemy nim w wyniku dziwacznego wypadku, a nie dziedziczenia zawodu z pokolenia na pokolenie. Graveyard Keeper to Harvest Moon dla miłośników makabry

Chwila nieuwagi, mały wypadek samochodowy i… śmierć? Głównemu bohaterowi Graveyard Keeper się poszczęściło. Zamiast do zaświatów trafił do jakiegoś alternatywnego wymiaru i wchodzi w buty miejscowego grabarza. Po szybkim przeszkoleniu zaczynamy więc zajmować się grzebaniem zmarłych. Szybko okazuje się jednak, że zarządca cmentarza to także wojownik, rybak, ogrodnik, cieśla, budowniczy, kowal, kupiec, kurier, kapłan i chirurg w jednym. Który w dodatku w przerwach pomiędzy zajmowaniem się wyżej wymienionymi profesjami dorabia sobie na boku przy pracach rozmaitego gatunku.

Nie przesadzę pisząc, że każdy z powyżej wymienionych zawodów ma swoją własną mechanikę. Nie zawsze jest ona przesadnie skomplikowana, ale dla każdego z wymienionych musimy zapamiętać podstawy wykonywania czynności. Z czasem wchodzi nam to oczywiście w krew, ale pierwsze godziny z pewnością spędzimy starając się dojść do ładu z nawałnicą rozmaitych mechanik

W związku z powyższym od razu mam pewien zarzut. Rozwijanie się na każdym polu trochę trwa i powiem szczerze, że po pewnym czasie nieco zmęczył mnie wieczny grind. Przynieś, pozbieraj, wymień i tak w kółko. Doskonale rozumiem, że taka idea stoi za „harvestmoonowymi” produkcjami, ale przydałoby się nieco zróżnicowania w postaci losowych wydarzeń czy nieco bardziej urozmaiconych questów. Prosty system walki i sporadyczne potyczki to trochę za mało.

Gra potrafi być wymagająca na ten staroświecki sposób, który domaga się, aby obok biurka znajdowała się kartka papieru i długopis. Niektórzy NPC pojawiają się tylko w wybrane dni, a informację o tym nie zawsze znajdziemy pod ręką. Postaci oferujące nam zadania do wypełnienia nie raz zaoferują wskazówki, których nie usłyszymy drugi raz, a wyznaczane przez siebie cele nie zawsze pokrywają się z bieżącymi questami. Krótko mówiąc, warto mieć kartkę i długopis, chociażby po to, żeby zapisywać sobie obowiązki na każdy dzień – jednego musimy odprawić mszę, innego spotkać się z kupcem, jeszcze w inny dzień otwarta będzie lokacja, do której próbujemy się dostać od pewnego czasu.

GramTV przedstawia:

Pytanie zasadnicze brzmi: czy ta gra, ze swoim ogromem zadań do wykonania, mechanik do ogarnięcia, postaci i questów do zapamiętania, w ogóle bawi? Szczerze mówiąc, nie jest to łatwe pytanie. Ja sam nie byłem w stanie powiedzieć czy Graveyard Keeper jest dla mnie rozrywką czy męką. Niejednokrotnie łapałem się na tym, że czułem frustrację z powodu powolnego progresu, długiego grindowania i powtarzalności czynności. Z drugiej strony, kiedy już udawało mi się osiągnąć jakiś cel czułem się jakbym nagiął rzeczywistość do swojej woli czy rozwikłał trudną zagadkę – czułem bezmiar satysfakcji. To tytuł w którym odnajdą się Ci z Was, którzy pozwalają sobie na poświęcenie danej produkcji mnóstwa czasu, nie oczekując jednocześnie, że twórcy sami będą ciągnąć nas za fraki i przyciągać na siłę mnóstwem sztuczek.

Warstwa audiowizualna całkowicie odpowiada temu, do jakiego gatunku gier zalicza się Graveyard Keeper. Od czasów Harvest Moona, przez Stardew Valley, zabawa w farmę (w tym przypadku cmentarz z przyległościami) to widoczek z góry i pikseloza. W tym konkretnym przypadku muszę jednak zarzucić twórcom, że mogli się nieco bardziej postarać. Widziałem wiele ładniejszych gier stworzonych w technice pixel-artu – w tym przypadku jesteśmy tylko o poziom wyżej od amatorskich tworów rodem z RPG Makera. Jeżeli chodzi o muzykę, to była tak nijaka, że po kilku godzinach wyciszyłem ją i włączyłem sobie coś w tle.

Nie mogłem się przyzwyczaić do sterowania. Z jednej strony możemy używać myszki, z drugiej przydaje się ona tylko w menu w którym rozwijamy technologie czy przewijamy mapę. Praktycznie wszystkie akcje wykonujemy za pomocą przycisku „F”, natomiast używając „E” podnosimy bele z drewnem czy wybieramy przedmiot do tworzenia na danym stanowisku rzemieślniczym (ale już pracujemy na nim przytrzymując „F”!). Z kolei mieczem walczymy naciskając „Spację”. Misz-masz.

Ogólnie rzecz biorąc, jeżeli dałem radę się nakręcić i posiedziałem przy komputerze dłużej niż godzinę, to nie grało mi się Graveyard Keepera źle. To jedna z tych produkcji, do których ciężko przysiąść, które nawet przez pierwsze minuty potrafią delikatnie odrzucać z uwagi na pewną niezgrabność projektantów. Gra jest trudna w odbiorze. Z drugiej strony, tytuł stworzony przez Lazy Bear Games oferuje pojemny świat, kupę rzeczy do odkrycia, zrobienia, skonstruowania i tym podobnych. Jeżeli nie boicie się podjąć wyzwania, jakim będzie zatopienie się w gąszczu mechanik, jeżeli nie straszna Wam konieczność powolnego, mozolnego okiełznywania wirtualnego świata, to Graveyard Keeper jest dla Was. W innym przypadku szkoda się męczyć.

6,5
Łatwo jest w Graveard Keeper się zatracić, ale też zgubić i stracić wątek
Plusy
  • Ogrom mechanik
  • Mnóstwo rzeczy do zrobienia, odkrycia, dopracowania i skonstruowania
  • Wymagająca zaangażowania
Minusy
  • Wymagająca zaangażowania
  • Ciągły grind bez zachęt potrafi łatwo znudzić
  • Warstwa audio-wizualna najwyżej przeciętna
  • Sterowanie i interfejs mogłyby być lepsze
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!