Prodigy Tactics ma piękne animacje, unikatową mechanikę walki, tryby single-player i multiplayer... I szybko staje się monotonne.
Prodigy Tactics ma piękne animacje, unikatową mechanikę walki, tryby single-player i multiplayer... I szybko staje się monotonne.
Prodigy Tactics, jak sama nazwa wskazuje, jest grą taktyczną, adresowaną do osób, które lubią pomyśleć zamiast wykazywać się zręcznością i refleksem. Oferuje rozmaite, unikatowe postaci (z czego każda ma specjalne umiejętności - pełni rolę ofensywną, defensywną lub wspiera drużynę), kilka trybów single-player oraz możliwość zmierzenia się w sieciowym multiplayerze ze znajomymi bądź z losowymi graczami z całego świata. Wśród trybów dla jednego gracza znajdziemy kampanię fabularną, trening oraz Bastion. Tryby wieloosobowe obejmują niezobowiązujące potyczki oraz mecze rankingowe. W skrócie - Prodigy Tactics ma wszystko, czego mogłabym oczekiwać od tego typu gry, ale czy jest to tytuł godny uwagi?
Z zasadami rządzącymi mechaniką rozgrywki zapoznajemy się w rozbudowanym, podzielonym na sześć rozdziałów samouczku. Każdy rozdział jest poświęcony innemu aspektowi, więc teoretycznie powinno być łatwo opanować podstawy - twórcy tłumaczą, jak używać umiejętności, jak wykorzystywać specjalne skille, leczyć siebie i sojuszników, zapewniać sobie premie i osłabiać wrogów. W teorii - wspaniale, w praktyce przyzwyczajenie się do mechanik i unikatowych talentów poszczególnych postaci zajęło mi sporo czasu. Sama konieczność uczenia się, co która postać ma i jak to sprytnie wykorzystać, nie jest, oczywiście, wadą, to część zabawy, by odkryć rozmaite zależności i umieć ich dobrze używać. Przykładowo, niezbyt wytrzymałego bohatera, który potrafi zadawać obrażenia od trucizny, ignorując pancerz, warto połączyć z tankiem, który zapewni odpowiednią ochronę.
Największym problemem z opanowaniem zasad był dla mnie brak dokładnych informacji, jak działają poszczególne skille po najechaniu na nie myszką i niejasne opisy. Owszem, można nauczyć się używać bohaterów przez przeanalizowanie informacji o umiejętnościach na ekranach postaci, a podczas walki - korzystać z opisów wyświetlających się na boku ekranu i po najechaniu na portret danego osobnika, acz nie jest to zbyt wygodne i często nie dostarcza wszystkich niezbędnych danych. Z tego też powodu grałam czasem chaotycznie, licząc na to, że trochę nauczę się metodą prób i błędów zamiast grzecznie wryć sobie najpierw w pamięć wszystkie dane o bohaterach. Cóż, metoda ta nie zadziałała, chociaż w trybie treningu czy w pierwszych misjach fabularnych zadanie okazało się na tyle proste, że bez obmyślania skomplikowanych taktyk udawało mi się wygrywać bez wysiłku.
Walki toczone są w turach, każda ze stron ma 12 pól, na których rozmieszczani są bohaterowie/potwory. Od ustawienia postaci zależy, ile zadamy wrogowi obrażeń, czy będziemy mogli atakować, czy leczyć. Nieważne, ile przeciwnik ma postaci, a ilu bohaterów mamy po swojej stronie, ruchy wykonywane są na zmianę. I bardzo dobrze - nic tak nie irytowało mnie w innych turówkach, jak momenty, kiedy wydawało mi się, że ciągle jest ruch przeciwnika. Kiedy wróg atakuje, możemy zadecydować, czy załączyć sobie obronę i znacząco zredukować obrażenia, czy skupić się na ofensywie. Ruchy na zmianę i próby kontrowania działań rywala można by porównać do szachów - tylko nie da się wybrać postaci, którą chcielibyśmy coś zrobić. Rozwiązanie mechaniki w ten sposób prowadzi często do kuriozalnych sytuacji, kiedy w armii przeciwnika zostaje ostatni szeregowy gerlin, którego trudno ubić, bo za każdym razem blokuje ataki, ale sam ma całkiem spore pole do popisu, gdy w drużynie mamy kilka postaci. Oczywiście, działa to w obie strony i kiedy na planszy zostanie już ostatnia nasza postać, nie jesteśmy z automatu skazani na porażkę.
Unikatową mechaniką w Prodigy Tactics jest wykorzystywanie Harmonii i Dysonansu. Podczas walki na polu bitwy tworzą się powiązane z nimi pola, ustawienie postaci na takim polu odblokowuje dostęp do specjalnych umiejętności. Harmonia jest generalnie bezpieczniejsza: w fazie ataku przeciwnika pozwala załączyć tarczę obronną, zaś w fazie naszego ataku z góry wiadomo, jakie obrażenia zadamy (Harmonii nie można jednak używać, jeśli postać stoi na polu Dysonansu). Dysonans z kolei pozwala silniej atakować oraz przywracać więcej punktów zdrowia, acz używanie go jest ryzykowne - im więcej utworzy się pól Dysonansu po obu walczących stronach, tym większa szansa, że dojdzie do eksplozji. Czy opieranie taktyki na losowych elementach to dobry pomysł? Dla tych, którzy wolą dokładnie wiedzieć, czego się spodziewać, zapewne nie, ale w takim wypadku zawsze można pozostać przy Harmonii i nie ryzykować, że niekontrolowane wydarzenie przechyli szalę zwycięstwa na korzyść rywala. Czasem liczyłam też na to, że przeciwnik będzie podejmować ryzyko i w końcu sam się zabije. W jednej z misji wykorzystanie tego sposobu okazało się niezbędne, a obserwowanie, jak wszyscy giną w efektownych eksplozjach, wywołało uśmiech na mojej twarzy.
W Prodigy Tactics w walkach zdobywamy doświadczenie (nawet w samouczku), otrzymujemy je zarówno z wygranych, jak i przegranych potyczek. Najprostszym sposobem zbierania doświadczenia jest tryb treningu, gdzie wystawiamy do walki niemal dowolnych bohaterów i mierzymy się z niezbyt silnymi przeciwnikami sterowanymi przez sztuczną inteligencję. Na bardziej zaawansowanych czeka tryb Bastion, gdzie wrogowie pojawiają się falami, ale mierzenie się w ten sposób z komputerem szybko się nudzi. Poziom bohatera przekłada się na punkty, które można zainwestować w zdrowie, zbroję, szansę na trafienie krytyczne itd. Można więc pokombinować ze statystykami, nic też nie stoi na przeszkodzie, by zmienić przydział punktów w dowolnym momencie.
Najciekawszym trybem single-player są opowieści, choć przedstawiona historia Elae wydawała mi się tak sztampowa, jakby została stworzona w generatorze. Nie beznadziejna, ale też nie oferująca niczego wyjątkowego - myślę, że wiele by zyskała, gdyby twórcy pokusili się o rzucenie żartem od czasu do czasu. W bardzo dużym skrócie - mamy ratowanie świata przed złem, pradawne ruiny, dziwne obiekty, szlachetnych bohaterów, zdrajców i istoty opętane żądzą potęgi. Spory wpływ na odbiór historii miał też sposób jej przedstawienia - suche opisy po wejściu do danej misji albo czytanie nie udźwiękowionych dialogów między bohaterami. Całość zdaje się być wyłącznie pretekstem do toczenia kolejnych bitew, a te, niestety, zdążyły mi się znudzić, jeszcze zanim na dobre opanowałam zasady. Powolne tempo potyczek również nie pomagało. Każda akcja, naszych postaci i postaci rywala jest animowana. Choć animacje są bardzo ładnie dopracowane i oglądało się je z ogromną przyjemnością, to patrzenie po raz trzydziesty na ten sam atak, zgon przeciwnika czy załączanie przez niego tarczy w końcu zaczęło irytować. Na szczęście patch premierowy pozwoli przyspieszyć tempo, więc problem powinien być w pewnym stopniu rozwiązany.
Gra oferuje także tryb wieloosobowy. Przedpremierowo trudno mi było znaleźć przeciwnika w sieci nawet w teoretycznych godzinach szczytu, więc nie miałam okazji zmierzyć się z losowym graczem. Na szczęście znalazłam znajomego, który również grę posiada - po dodaniu go do listy przyjaciół wystarczyło wysłać zaproszenie i mogliśmy przekonać się, kto lepiej poradzi sobie na polu walki. Podczas zabawy nie trzeba wybijać wszystkich postaci przeciwnika, wystarczy wykończyć dowolne trzy. Mój rywal grał bezpiecznie i defensywnie, co bardzo mu się opłaciło - z kolei na mnie zemściło się używanie Dysonansu, nie mogłam uleczyć bardzo osłabionej postaci i po prostu przegrałam w pięknej eksplozji, z wynikiem 3:2. Niemniej to był dużo ciekawszy pojedynek, gdy po drugiej stronie stali bohaterowie kierowani przez innego gracza, niż walka z losowymi potworami sterowanymi przez AI.
Pod względem graficznym Prodigy Tactics jest bardzo ładne, każda postać i jej animacje oraz widoki poszczególnych lokacji zostały dopracowane - jak na niezależne studio, efekty są naprawdę znakomite. Tytuł ten oferuje także coś unikatowego w gatunku taktycznych turówek - system korzystania ze stabilnej, przewidywalnej Harmonii i chaotycznego Dysonansu okazał się ciekawy - acz nie są to przełomowe rozwiązania. Jeśli lubicie kombinować, jak najlepiej wykorzystać zależności między postaciami i próbować sił w pojedynkach w multiplayerze, a przy okazji macie z kim grać, możecie rozważyć zakup. Jeśli nie znajdzie się rywal, od biedy można sięgnąć po tryb opowieści, acz fabuła nie jest najmocniejszą stroną tej gry. Prodigy Tactics nie wciągnęło mnie historią, a w pozostałych trybach szybko stało się dla mnie zbyt monotonne i z tego właśnie względu nie zapisze się na długo w mojej pamięci.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!