Green Hell może być hitem, dlatego z niecierpliwością czekam na premierę. Dlaczego?
Green Hell może być hitem, dlatego z niecierpliwością czekam na premierę. Dlaczego?
To, że Green Hell ma szansę konkurować z najpopularniejszymi survivalami dostępnymi na rynku nie jest oczywiście dziełem przypadku. Za całość odpowiada bowiem ekipa założona przez byłych pracowników Techlandu, którzy przez wiele lat zajmowali się największymi hitami studia, takimi jak Dying Light czy Dead Island. Teraz postanowili otworzyć własną firmę i przygotować grę akcji z perspektywy pierwszej osoby umieszczoną w amazońskiej dżungli. Jest to bardzo nieprzyjazne miejsce, dlatego też nic dziwnego, że najważniejszym celem rozgrywki w Green Hell jest utrzymanie się przy życiu.
Jak na razie Green Hell nie oferuje kompletnego trybu fabularnego (ten pojawi się wraz z oficjalną premierą gry), ale jedynie zalążek tego, co czeka na nas w trakcie przechodzenia kampanii. Możemy bowiem zapoznać się z kilkoma rozdziałami, które pełnią funkcję samouczka. Na samym początku łódka z Mią, czyli ukochaną głównego bohatera, Jake’a, dobija do brzegu, a z dialogów dowiadujemy się, że wspomniana para przybyła do amazońskiej dżungli, by odnaleźć członków pewnego plemienia.
Zanim rozpocznie się właściwa część zabawy, a raczej nie rozpocznie się, bo całość urywa się w najmniej odpowiednim momencie, musimy przejść wspomniany tutorial, który pod względem wyjaśnienia poszczególnych niuansów rozgrywki spełnia swoje zadanie w stu procentach, ale wymaga dużych szlifów jeśli chodzi o relacje między naszymi bohaterami. Kiedy ona stara się wyjść z łodzi, on postanawia znaleźć schronienie. Kiedy ona śpi w namiocie, on próbuje rozpalić ogień. Gdy mogą się już ogrzać, nietrudno zauważyć, że relacje między Jake’em, a Mią, nie są idealne. Ona siada naprzeciwko niego, ale w bardzo bezpiecznej odległości (vide screen). On nic z tym nie robi, choć mówi, że ją kocha… Może to świadczyć tylko o jednym: tak naprawdę nawet początkowa faza opowieści nie jest w pełni zaimplementowana i z czasem jednak kobieca postać zostanie odpowiednio zaanimowana. Oby.
Powinno tak się stać, bo Jake ma niesamowicie trudne zadanie do wykonania. Po kilku dniach walenia maczetą w drzewa i wykonywaniu innych tego typu czynności charakterystycznych dla gier survivalowych, akcja przeskakuje o miesiąc naprzód. Dowiadujemy się wówczas, że z Mią dzieje się coś naprawdę złego, a my zapewne będziemy musieli wyruszyć na poszukiwania kobiety. Oczywiście nie będzie to łatwe, ale już teraz możemy zauważyć, że Green Hell w trybie fabularnym będzie w stanie przykuć graczy do ekranu. Nie wiadomo jeszcze na ile, ale obstawiam, że ukończenie całości powinno zająć około kilkunastu godzin. Na tym jednak zabawa się nie skończy, bo gra już teraz oferuje pełnoprawny wariant survivalowy, gdzie nie mamy żadnego wyznaczonego zadania, ale musimy zrobić wszystko, by przetrwać. Dostępne są ponadto opcjonalne wyzwania, czyli dodatkowe misje, w których musimy np. rozpalić ognisko zanim pojawi się samolot czy też zbudować potężny obóz pełniący funkcję schronienia.
Green Hell opiera się na doskonale znanych założeniach, ale jest tu kilka ciekawych rozwiązań. Sama mapa nie jest może jakaś bardzo duża, ale na początku można nawet odnieść wrażenie, że udostępniony obszar jest zbyt mały. To jednak tylko pozory, bo tak naprawdę wiele miejsc wygląda do siebie bardzo podobnie, a uciekając przed licznymi zagrożeniami można po prostu kręcić się w kółko. Nie warto jeść czegoś podejrzanego, bo można się zatruć. Picie wody bez jej uprzedniego przegotowania także nie jest najlepszym pomysłem. Kiedy dostaniemy wysypkę, również powinniśmy szybko coś z tym zrobić, bo w przeciwnym razie możemy szybko zginąć. Tak samo zresztą, gdy złapiemy gorączkę, bo doprowadza ona do powolnej utraty punktów życia głównego bohatera. Możemy spróbować grać na zwłokę i się przespać, ale zwykle po przebudzeniu nasz protagonista po prostu zginie, a towarzyszyć temu będzie efektowna animacja upadku.
Co ciekawe, w samouczku Jake próbuje wspiąć się na linie po skale, ale spada z dużej wysokości. Z menu należy wtedy wybrać opcję inspekcji, by dokładnie obejrzeć poszczególne części ciała, wybierając je ze specjalnego menu widocznego na ekranie i obracając kończynami tak długo, aż zobaczymy na przykład zadrapaną rękę. To bardzo ciekawy pomysł, choć samo obracanie kończynami momentami wygląda przekomicznie. W każdym razie po wspomnianym upadku dowiadujemy się, jak poradzić sobie z raną. Szukamy więc liści molinery i tworzymy podstawowy opatrunek. Takie informacje, podobnie jak wiele innych, z czasem trafiają do notatnika.
Skoro już o craftingu mowa, to warto zaznaczyć, że wytwarzanie przedmiotów odbywa się na dwa sposoby. Możemy po prostu przeciągnąć z notatnika wybrany obiekt (np. ognisko lub szałas) i umieścić go w odpowiednim miejscu na mapie, a następnie, zgodnie z wytycznymi, dokładać do niego rozmaite elementy, w tym chociażby patyki bądź liście. Inne rozwiązanie przewiduje zapoznanie się z zawartością notatnika. Przykładowo możemy dowiedzieć się, że świder do rozpalania powstanie z połączenia małego i dużego kija. Kiedy dysponujemy takimi przedmiotami musimy otworzyć plecak, a dopiero potem umieścić je na kamieniu i kliknąć przycisk odpowiedzialny za tworzenie przedmiotów. Początkowo ciężko się w tym połapać, ale ostatecznie wygląda to naprawdę ciekawie. Zwłaszcza, że w owym plecaku wszystkie rzeczy są perfekcyjnie uporządkowane, więc nie ma problemu z ich znalezieniem.
Walka z przeciwnikami w Green Hell jest na razie dodatkiem, ale mimo wszystko możemy już – choćby maczetą bądź włócznią – wysłać na tamten świat paru niemilców, czyli w istocie członków plemienia, których postanowiliśmy szukać. Nieco więcej na ich temat dowiemy się zapewne dopiero w trakcie przechodzenia kampanii, ale gdzieniegdzie trafimy na notatki przedstawiające skąpe informacje o ludziach zamieszkujących amazońską dżunglę.
Ostatnim elementem, o którym wypadałoby wspomnieć, jest zegarek Jake’a, dzięki któremu możemy szybko sprawdzić poziom nawodnienia, głodu i zmęczenia głównego bohatera, a także skorzystać z funkcji kompasu ułatwiającej orientację w terenie. To przydatny gadżet, zwłaszcza że gra czasami wymaga od nas pójścia w określonym kierunku, ale twórcy nie przewidzieli obecności mini-mapy. A wierzcie mi, nawet na małym obszarze łatwo się zgubić, o czym już zresztą napisałem. Poza tym w Green Hell nasz protagonista może zacząć wariować (trzeba dbać o jego kondycję psychiczną), co objawi się spadkiem odpowiedniego współczynnika i halucynacjami.
Green Hell może nie powoduje opadu szczęki tuż po uruchomieniu, ale grafika jak najbardziej może się podobać. Tak samo zresztą, jak rozgrywka, która jak na ten etap Wczesnego Dostępu, potrafi zapewnić kilka godzin emocjonującej zabawy i wzbudzić apetyt na więcej. Już teraz wiemy, że Creepy Jar zamierza wypuszczać regularne aktualizacje (harmonogram znajdziecie powyżej), a pełna wersja zapowiadana jest na wiosnę przyszłego roku. Po tym, co zobaczyłem, mogę śmiało powiedzieć, że jest na co czekać. Gra nie wprowadza rewolucji, ale posiada ciekawe mechaniki, intrygującą fabułę i przyzwoitą oprawę wizualną.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!