Świetne jRPG w nowym wydaniu - recenzja Tales of Vesperia: Definitive Edition

Małgorzata Trzyna
2019/01/16 14:00
1
0

Po dziesięciu latach wreszcie możemy cieszyć się rozszerzoną wersją Tales of Vesperia - z poprawioną oprawą graficzną.

Tales of Vesperia od Namco Tales Studio to dziesiąta odsłona głównej serii Tales. Gra trafiła na Xboksa 360 w 2008 roku w Japonii, w roku 2009 ukazała się na rynkach zachodnich. Później wydano wyłącznie w Japonii wersję na PlayStation 3, wzbogaconą o szereg dodatkowych elementów. Gracze z Zachodu musieli poczekać do 11 stycznia 2019 roku, by móc sprawdzić, co oferuje ten tytuł w wersji rozszerzonej. Z okazji 10 rocznicy wydania gry, przygotowano Tales of Vesperia: Definitive Edition na PC, PS4, Xboksa One i Nintendo Switch. Najważniejszymi nowościami w tej wersji są m.in. grafika HD, dodatkowa zawartość z PS3 (w tym nowi bohaterowie w drużynie), kostiumy oraz możliwość wyboru między angielskimi a japońskimi głosami.

W grze przenosimy się do świata Terca Lumireis, w którym wszędzie pętają się potwory. Aby uniemożliwić bestiom atakowanie ludzi, miasta chronione są przez specjalne bariery, zasilane przez blastię - źródło wszelkiej energii, dzięki któremu wszystko może funkcjonować. Głównym bohaterem jest Yuri Lowell, który niegdyś należał do cesarskich rycerzy, lecz nie podobał mu się sposób, w jaki traktowano tam mieszkańców z niższych sfer. Yuri potrafi świetnie walczyć mieczem, jest bystry i uwielbia złośliwe komentarze. Ma też wiernego psa, Repede, który jest traktowany jak pełnoprawny bohater - pomaga w wykonywaniu misji, w walce bije się na równi ze wszystkimi i tak jak inne postaci, posiada własną broń i inne elementy wyposażenia.

Świetne jRPG w nowym wydaniu - recenzja Tales of Vesperia: Definitive Edition

Któregoś dnia w biednej dzielnicy miasta Zaphias, gdzie mieszka Yuri, ktoś kradnie blastię, przez co okolice zaczyna zalewać woda. Chłopak postanawia rozwiązać problem i w tym celu udaje się do bogatej dzielnicy. Ten z pozoru niewiele znaczący incydent jest początkiem dużo ważniejszej misji, od której powodzenia zależy istnienie Terca Lumireis. Yuri na swej drodze spotyka arystokratkę, Estellise. Dziewczyna jest naiwna i najwyraźniej nigdy nie widziała świata poza zamkiem, ale za to posiada bardzo przydatne umiejętności leczące i chętnie użycza ich zarówno towarzyszom w walce, jak i przypadkowo napotkanym ludziom, nigdy nie żądając niczego w zamian. Później do drużyny dołączają też inne, barwne postaci, które - choć są wzorowane na archetypach z anime - mają swój unikatowy charakter. Są to: Karol (strachliwy dzieciak, któremu Yuri uwielbia dokuczać), Rita (ekscentryczka, która doskonale zna się na magii i poświęciła się badaniom blastii), Raven (weteran wojenny) czy Judith (która posiada rozległą wiedzę o blastii).

Dodatkowymi postaciami, którymi nie mogliśmy grać na Xboksie 360, są Flynn - przyjaciel Yuri'ego z dzieciństwa, który także dołączył do cesarskich rycerzy, lecz postanowił tam zostać, oraz Patty - radosna dziewczynka-pirat, podróżująca po świecie w poszukiwaniu legendarnego skarbu słynnego pirata Aifreada. Flynn odgrywa ważną rolę w historii i jego dodanie do grona grywalnych bohaterów jest naturalne. Patty nie pojawia się w wersji na Xboksa 360 w ogóle. W wersji na PS3 czy Definitive Edition dzięki tym postaciom zostają wyjaśnione niektóre wydarzenia z gry.

Historia z początku bardzo wciąga, natomiast po pierwszym akcie znacząco zwalnia i można odnieść wrażenie, że w grze jest zdecydowanie za dużo wypełniaczy. Jednak to nie główna opowieść, ale jej bohaterowie sprawiali, że wydarzenia śledziłam z prawdziwą przyjemnością. Ciągłe docinki i złośliwości, niezręczne sytuacje, komentarze dotyczące bieżących wydarzeń - doskonale się bawiłam i czułam się częścią drużyny składającej się z ciekawych indywiduów. Podobał mi się szczególnie charakter głównego bohatera, który stara się pomagać innym, doskonale wie, czego chce, nie brak mu śmiałości i ma silne poczucie sprawiedliwości - zdaje sobie sprawę, że postępowanie według zasad to czasem droga donikąd. Jednak czy w ten sposób jest w stanie coś zmienić, czy może rację ma Flynn, który sądzi, że więcej zdziała, zostając wśród rycerzy?

Świat gry to spora mapa, na której rozsiano miasta i lochy. Tu szczególnie rzuca się w oczy, że Tales of Vesperia ma już swoje lata, gdy przemierzamy pozbawione trawy równiny. Podczas wędrówki po otwartych przestrzeniach co rusz można natknąć się na grupę potworów i zostać wciągniętym walkę. Przeciwnicy pojawiają się znienacka, czasem wręcz materializują się tuż przy naszej postaci i choć najczęściej udaje się przebiec tuż obok, bywa i tak, że nie uda się umknąć. Wtedy następuje krótkie wczytanie do ekranu walki, trwająca najczęściej zaledwie kilka sekund potyczka i ponowne wczytanie świata.

Walki opierają się na ulepszonym Linear Motion Battle System. Nie jest to system turowy, walczymy w czasie rzeczywistym. Wygrywanie z szeregowymi przeciwnikami nie jest zbyt skomplikowane, natomiast potyczki z bossami stanowią już pewne wyzwanie. Podczas walki poruszamy się generalnie tylko na boki, choć możemy też swobodnie biegać i przełączać się między przeciwnikami, wybierając, kogo atakować. Kontrolę nad pozostałymi członkami drużyny przejmuje sztuczna inteligencja, ale możemy wybrać schemat zachowania poszczególnych postaci.

GramTV przedstawia:

Do dyspozycji mamy zwykłe ataki oraz różne ataki specjalne (Artes), wszystko możemy łączyć w combosy. Kolejnych sztuczek uczymy się podczas potyczek oraz wraz z postępami w grze. Kiedy wróg atakuje, można również blokować, ale nie oznacza to, że jesteśmy wówczas całkowicie niewrażliwi na jego ciosy. Z czasem zdobywamy coraz ciekawsze umiejętności - np. Over Limit (łączymy ataki w dowolnej kolejności przez krótki czas i korzystamy z potężnych umiejętności specjalnych - Burst Artes), po dodaniu Altered Artes możemy wykonywać ciekawsze combosy, pod koniec drugiego aktu otrzymujemy z kolei dostęp do najpotężniejszych Mystic Artes.

Po zakończeniu potyczki oceniane są nasze osiągnięcia - jak szybko się uporaliśmy z zadaniem, czy dawaliśmy się obić przeciwnikom, czy skutecznie broniliśmy towarzyszy itp. (chyba, że gramy na poziomie łatwym, wówczas nie musimy się troszczyć o podsumowanie). Na końcu każdej potyczki otrzymujemy też różne materiały, np. przedmioty jednorazowego użytku typu żel leczący, składniki przydatne w rzemiośle albo walutę zwaną gald.

Umiejętności w grze zdobywamy przez używanie różnego typu broni i akcesoriów. Przedmioty można kupować w sklepach albo wytwarzać je, wybierając opcję Synthesis. Większości broni zdobywanej przez wytwarzanie nie da się kupić, więc warto bardzo dokładnie eksplorować świat gry i zapuszczać się do miejsc, do których nie trafimy, trzymając się tylko wątku fabularnego. Z pomocą Synthesis można też wytwarzać przedmioty pozwalające zmienić wygląd postaci.

Podczas eksploracji miasteczka lub lochu nie mamy jego mini-mapy, ale nie są to bardzo rozbudowane miejsca i łatwo orientować się, gdzie się znajdujemy oraz odnaleźć kolejne cele do zrealizowania. Każde miasteczko ma swój unikatowy charakter i łatwo je zapamiętać - eleganckie Zaphias, portowe, smutne Capua Tor, mieszczące się pod ogromnym drzewem Halure albo pogrążone w mrokach jaskiń Aspio, gdzie gromadzą się magowie badający blastię. Tu i ówdzie rozsiane są skrzynki i inne obiekty do przeszukania, gdzie można znaleźć drobne przedmioty albo nowe elementy wyposażenia. Także lochy bywają zróżnicowane: czasem będą to kanały w mieście, mroczny las, ruiny itp. W lochach poza eksploracją w poszukiwaniu skrzyneczek i walkami można też natknąć się na proste zagadki, które mile urozmaicają rozgrywkę. Cieszyły mnie też drobne sekrety, np. znajdowanie dziwacznych obiektów, w których ukrywał się zabawny kucharz, nagradzający nas nowymi przepisami na różne potrawy. Miłą odskocznią były także mini-gry.

Tales of Vesperia: Definitive Edition to bardzo rozbudowana gra. Sam główny wątek zajmuje 50-60 godzin, a jeśli poświęcimy też czas na inne aktywności, oznacza to kolejne kilkadziesiąt godzin zabawy. Jeśli niczego nie chcemy pominąć, trzeba, niestety, sięgać do poradników. Nie do końca odpowiada mi też system zapisywania gry - wędrując po świecie, można stworzyć save w dowolnym momencie, ale w miastach czy lochach punkty zapisu znajdują się tylko w ściśle określonych miejscach.

Aby zrozumieć wydarzenia z Tales of Vesperia, nie trzeba znać innych części serii. Jeśli nie znacie tej gry, ale lubicie jRPG, zdecydowanie warto spróbować. A czy grający w wersję na Xboksa 360 powinni sięgnąć po wersję Definitive Edition? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, wiedząc, że w nowej wersji znajdzie nieco nowości. Pojawili się dodatkowi, grywalni bohaterowie, nowe sceny lepiej wyjaśniające pewne wydarzenia, opcjonalne lochy z nowymi bossami; poszerzono także wachlarz umiejętności i możliwości w walce wszystkich postaci. Wszystkie dialogi fabularne są teraz nagrane. Większość aktorów wróciła, by użyczyć postaciom głosów, ale w niektórych przypadkach pojawili się nowi, może więc trochę przeszkadzać, że np. Troy Baker już nie występuje jako Yuri - w przypadku nowych wypowiedzi usłyszymy głos Granta George'a. Ponieważ nie nagrano od nowa starych kwestii dialogowych, czasem w jednej scenie słyszymy jednego aktora, a później innego; może się tak zdarzyć nawet w trakcie jednej sceny, która została rozbudowana. Oba głosy są bardzo podobne, niemniej może to przeszkadzać.

W grze została wykorzystana technika cel-shadingu, od strony wizualnej tytuł ten przypomina anime. Oczywiście, widać, że Tales of Vesperia jest z poprzedniej generacji konsol, jednak prezentuje się całkiem przyzwoicie. Na Xboksie 360 gra działała w 720p, teraz można cieszyć się grafiką full HD; uprzednio w niektórych, ciemniejszych miejscach, jak np. Quoi Woods, widać było praktycznie czerń, teraz widzimy, gdzie idziemy; obraz jest również wyraźniejszy dzięki lepszemu cieniowaniu i teksturom wyższej rozdzielczości. Soundtrack, skomponowany przez Motoi Sakurabę (związanego z serią od długiego czasu), został poszerzony o nowe utwory muzyczne. Wiele z nich zapada w pamięć i jest przyjemnych dla ucha.

Przy Tales of Vesperia: Definitive Edition bawiłam się świetnie zarówno dzięki świetnie wykreowanym bohaterom i ogromnej dawce humoru, jak i przez ciekawy system walki. Jest to solidny remaster jednego z najlepszych, klasycznych jRPG-ów na poprzednią generację konsol, po który śmiało mogą sięgnąć wszyscy - także ci, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z serią, jak i osoby, które już grały na Xboksie 360.

8,0
Bardzo dobra, odświeżona wersja świetnego jRPG. Bierzcie śmiało!
Plusy
  • zabawni, ciekawi bohaterowie
  • ciekawy system walki
  • miłe urozmaicenia w postaci mini-gier
  • gra wystarcza na co najmniej 50 godzin zabawy
  • wreszcie można zagrać na różnych platformach i cieszyć się uprzednio niedostępnymi na Zachodzie dodatkami
Minusy
  • historia wciąga z początku, ale później znacząco zwalnia
  • różni aktorzy udzielający głosu jednej postaci w wersji angielskiej
Komentarze
1
Nalfein
Gramowicz
16/01/2019 22:59

Heh, z angielskim dubbingiem w jRPGach jest jak z Ministerstwem Gospodarki Morskiej (i ŻŚ) - niby jest, ale nikt nie wie właściwie po co.