Różnorodność. Autorzy Feudal Alloy ewidentnie nie znają tego słowa.
Różnorodność. Autorzy Feudal Alloy ewidentnie nie znają tego słowa.
Blisko trzy lata temu na gram.pl pojawiła się moja recenzja Salt and Sanctuary. Gra została stworzona przez dwuosobowe Ska Studios, a jej ukończenie zajęło mi ponad 30 godzin. Spodziewałem się, że „uwinę się” w jeden, maksymalnie dwa wieczory, a tu taka niespodzianka. Co rusz natrafiałem na nowe lokacje, zbaczałem z głównego wątku, eksplorując poboczne miejscówki, przy okazji regularnie odblokowując nowe zdolności, dzięki którym mój bohater mógł na przykład odbijać się od ścian lub chodzić po suficie, docierając w niedostępne wcześniej miejsca. Tak, wiem że to jest artykuł o Feudal Alloy, ale nie bez powodu wspominam o Salt and Sanctuary.
Feudal Alloy także jest dwuwymiarową metroidvanią, której powstanie zawdzięczamy czeskiej firmie składającej się raptem z dwóch członków. Na tym jednak koniec powiązań, no prawie, bo chciałbym wspomnieć o czymś jeszcze. Otóż na przejście recenzowanego tytułu można sobie zarezerwować owe dwa wieczory (albo i jeden dłuższy). Pod względem zawartości gra jest dokładnie tym, czego spodziewałem się po Salt and Sanctuary. Jest mała, niezbyt różnorodna, a przy tym krótka. Nie oznacza to jednak, że zła – wprost przeciwnie: to kawał satysfakcjonującej przygody. Mimo wszystko widać, że autorzy nie podołali zadaniu. Po obejrzeniu filmiku końcowego ma się wrażenie, że Feudal Alloy miał być czymś o wiele większym, ale twórcom zabrakło środków na zrealizowanie pierwotnej koncepcji.
To, co otrzymaliśmy w Feudal Alloy, może się jednak spodobać, o ile przymkniemy oko na fakt, że właściwa akcja rozgrywa się w obrębie dwóch głównych lokacji, a bossów można policzyć na palcach jednej ręki, nawet jeśli straciliśmy trzy palce na wojnie. Ale żarty na bok. O co tu tak właściwie chodzi? Wcielamy się w Attu. Średniowiecznego robota kierowanego przez rybkę. Brzmi dziwnie, niepokojąco, a przy tym oryginalnie. Nasz bohater wiódł spokojny żywot na farmie, ale jego wioska została zaatakowana przez rzezimieszków, którzy ukradli cenną ropę. Attu zdołał ukryć się w lesie, a następnie chwycił za miecz i postanowił wyruszyć w podróż, by odzyskać przedmioty skradzione przez najeźdźców.
Wydawać by się mogło, że to dopiero początek interesującej historii. Nie do końca, bo opowieść w Feudal Alloy praktycznie nie istnieje. Po zapoznaniu się z ogólnym zarysem fabularnym rozpoczynamy zabawę, a gdy pokonamy ostatniego bossa, na ekranie pojawia się krótkie outro. Nie ma tu żadnych dialogów, przerywników filmowych czy choćby przedmiotów, dzięki którym dowiedzielibyśmy się więcej o świecie gry. Samo zakończenie można oczywiście łatwo przewidzieć, więc jeśli spodziewaliście się, że Feudal Alloy wciągnie was ze względu na rozbudowany scenariusz to cóż, będziecie mocno rozczarowani.
Rozczarowania nie poczują natomiast ci, którzy po Feudal Alloy oczekiwali ciekawie zaprojektowanych lokacji. Pełno w nich zamkniętych przejść, skrótów do odblokowania i sekretów do znalezienia. Co prawda ze względu na wspomniany już brak różnorodności, mamy wrażenie że kręcimy się w kółko, ale tak naprawdę cały czas osiągamy mniejsze lub większe postępy, a wykonanie nawet mało kroku do przodu cieszy tak samo, jak pokonanie grupy wrogów. Zwłaszcza, że walka nie należy do najprostszych, przynajmniej na początku. Attu nie jest bowiem świetnie wyszkolonym wojownikiem, dlatego może jedynie atakować oraz skakać (po platformach lub nad przeciwnikami). Z czasem pozyska dodatkowe zdolności, dzięki którym będzie mógł na przykład szybciej się poruszać za pomocą szarży lub blokować ciosy zadawane przez wrogów.
Feudal Alloy oferuje także bardzo dobrze zrealizowany system walki. Co prawda regularnie pokonujemy tych samych wrogów w rozmaitych konfiguracjach, ale nie można powiedzieć, że po czasie staje się to nudne. Wprost przeciwnie – mimo braku różnorodności aż chce się zobaczyć, co czeka na nas w kolejnym pomieszczeniu i zmierzyć się z jeszcze jedną grupą przeciwników. Nawet jeśli wcześniej pokonaliśmy już kilkudziesięciu oponentów tego typu.
Tak naprawdę w Feudal Alloy mamy standardowy pasek życia oraz wytrzymałości. Podoba mi się jednak to, że oba te elementy zostały w pewien sposób zmienione. Kiedy będziemy nieustannie atakować, Attu w końcu się zmęczy, to znaczy przegrzeje, co sprawi, że nie pozostaje nam nic innego, jak uciec z pola walki i chwilę poczekać. Regenerowanie punktów zdrowia odbywa się tutaj poprzez wlanie oleju do głównego zbiornika (dokładnie tam, gdzie znajduje się rybka, a jak wiadomo, rybka lubi pływać, więc wszystko jasne, prawda?).
Feudal Alloy nie jest trudną grą. Owszem, można tutaj łatwo zginąć, o ile nie będziemy pamiętać o podstawowych założeniach. Ale nawet jeśli zaliczymy parę zgonów, to w sumie tym lepiej dla nas, bo po śmierci zostajemy cofnięci do ostatnio aktywowanego przez nas punktu zapisu. Nie stracimy zdobytych kredytów, które możemy przeznaczyć na zakup nowych przedmiotów; nie przepadną także punkty doświadczenia, więc im gorzej nam idzie, tym szybciej awansujemy na kolejne levele. Za wspomnianą wirtualną walutę możemy natomiast kupić olej do uleczania głównego bohatera. Jeśli mamy owych „potionek” pod dostatkiem, to rozprawimy się z nawet najbardziej wymagającymi przeciwnikami.
W tytule zaznaczyłem, że Feudal Alloy jest piękną i monotonną metroidvanią. Temat monotonii mamy już za sobą, a jeśli chodzi o wygląd gry, to cóż – jest bardzo dobrze. Gra ma niepowtarzalny klimat, a styl graficzny powinien przypaść do gustu wszystkim, którzy cenią sobie oryginalność. Oprawa wizualna jest naprawdę unikatowa, podobnie zresztą jak sam świat, w którym toczy się akcja debiutanckiej produkcji studia Attu Games. Aż szkoda, że wiemy o nim praktycznie tyle, co nic.
Feudal Alloy ma swoje wady, to nie ulega wątpliwości. Jeśli jednak rajcuje was skrupulatne przeszukiwanie kolejnych lokacji, walka z przeciwnikami, odblokowywanie skrótów i rozwijanie postaci, to recenzowany tytuł zapewni wam kilka godzin ciekawej rozrywki. To naprawdę udana metroidvania w wersji mini. Z zaledwie dwoma bossami, niewielką różnorodnością wrogów i tłami „na jedno kopyto”. Można jej jednak wybaczyć brak większego zróżnicowania, bo oferuje naprawdę wciągający system walki. Podsumowując - warto zagrać, ale czy już teraz? Nie jestem pewien, osobiście poczekałbym na jakąś promocję.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!