Jeżeli lubicie tematykę seryjnych morderców i nie mieliście dosyć drętwoty Holdena po pierwszym sezonie, to serdecznie polecam.
Jeżeli lubicie tematykę seryjnych morderców i nie mieliście dosyć drętwoty Holdena po pierwszym sezonie, to serdecznie polecam.
Pierwszy sezon Mindunter zapowiadany był ze sporą pompą. Nic dziwnego, za reżyserię części odcinków wziął się sam mistrz kryminalnych thrillerów, czyli David Fincher. Również w drugim sezonie mistrz wziął na warsztat początkowe trzy epizody. O dziwo, to wcale nie początek robi najlepsze wrażenie. Broni się całość, ale w szczególności końcówka, która jest pełna napięcia, ale i niejednoznaczna.
Początkowo niewiele wskazuje na to, jak szybko serial zacznie ewoluować. Akcja zaczyna się bowiem tam, gdzie zostawili nas twórcy po pierwszym sezonie. Agent Holden Ford po dosyć traumatycznej rozmowie i spotkaniu z jednym z przesłuchiwanych przez niego seryjnych morderców, dostaje ataku paniki i ląduje na pewien czas w szpitalu psychiatrycznym. Dosyć szybko z niego wychodzi i wraz ze starym wygą Billem Tenchem wraca do pracy w wydziale psychologii behawioralnej, gdzie opracowują techniki tworzenia profili najbardziej złowrogich złoczyńców, w szczególności seryjnych morderców. Do FBI wchodzi też trochę polityki, wobec czego kierownictwo zmienia się na takie, które jest zdecydowanie bardziej przychylne i wyrozumiałe w stosunku do nietypowych metod Holdena i gromadki. Gromadka zresztą szybko się rozrasta, zgodnie z planem nowego szefa departamentu, który marzy o tym, aby rozpowszechnienie się nowych metod śledczych przypadło na jego kadencję.
Początkowo serial nieco przynudza, twórcy pozwalają sobie na przydługie dygresje, oraz niekoniecznie interesujące segmenty poświęcone kolejnym bohaterom drugoplanowym. Nie chcę brzmieć nieczule, ale tym co przyciągnęło mnie, a także innych widzów, do Mindhunter, to przede wszystkim rozkładanie na czynniki pierwsze psychiki sprawców, a nie rodzinne problemy agenta Tencha, moralne rozterki i trema Gregga Smitha czy obyczajowo-związkowe mikroskandaliki doktor Carr. Co prawda jeden z wyżej wymienionych wątków potrafi przykuć uwagę, aczkolwiek odtrącał mnie z powodu konieczności wydzielenia jednej z kobiecych postaci nadprogramowego czasu antenowego na który nie zasługiwała, a wręcz zdaje się, że postanowiła zawalczyć ze Skyler White o miano Najbardziej Wkurzającej Matki w Historii Telewizji. Wszystko jeszcze przed nią, bo jasno dano widzom do zrozumienia, że wątek ten będzie kontynuowany w trzecim sezonie.
Na szczęście mniej więcej w połowie sezonu wątki “właściwe” na tyle solidnie zaczęły przykuwać moją uwagę, że wątki poboczne stały się jedynie momentami na złapanie oddechu pomiędzy mocniejszymi wrażeniami. Nie będę Was oszukiwał, Mindhunter to nie pościgi, dramaty i wybuchy, ale raczej ciężkie rozmowy, łączenie kropek i walka z własnymi uprzedzeniami, ale także ważenie domysłów. Jeżeli lubicie takie klimaty, to będziecie zachwyceni. Serial nabiera rumieńców, kiedy Holden i Tench dostają ważną sprawę do rozwiązania, którą starają się rozwiązać korzystając ze swoich nowo opracowanych technik. Co najciekawsze, rozwiązanie zagadki nie jest takie, jakiego byśmy się spodziewali. W pewnym momencie czułem, że scenarzyści się mną bawią, dopóki napis na ekranie nie poinformował mnie, że ta sprawa wydarzyła się naprawdę, wraz ze wszystkimi dwuznacznościami i niejasnościami pokazanymi na ekranie. Tym samym Mindhunter z serialu ciekawego i przyjemnego w odbiorze stał się także pouczający.
Duże brawa należą się aktorom odgrywającym główne i ważne drugoplanowe role. Jonathan Groff grający agenta Holdena Forda w drugim sezonie zdecydowanie lepiej “czuje” swoją postać. Bez zmian bardzo dobry jest Holt McCanally jako Bill Tench. Spodobał mi się też nowo wprowadzony Michael Ceveris jako świeżo nominowany kierownik wydziału.
Drugi sezon Mindhunter jest zadziwiająco świeży. Twórcy zdecydowali się nieco zmiksować formułę, chyba trochę dla własnej przyjemności, bo nie wyobrażam sobie, żeby widzowie mogli się znudzić aż tak szybko. W każdym razie serialowi wyszło to tylko na dobre. Polowanie na sylwetki psychologiczne bandytów to chyba aktualnie mój ulubiony serial na Netflixie.
Komu spodoba się Mindhunter? Oczywiście wszystkim miłośnikom zbrodni, lat 60tych, a także starego, dobrego/złego klimatu amerykańskich służb w akcji.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!