Jedna z najbardziej udanych gier Microsoftu w ostatnich latach powraca w nowej, jeszcze ambitniejszej wersji. Sprosta oczekiwaniom?
Jedna z najbardziej udanych gier Microsoftu w ostatnich latach powraca w nowej, jeszcze ambitniejszej wersji. Sprosta oczekiwaniom?
2015 rok na zawsze zostanie zapamiętany jako jedno z najlepszych 12 miesięcy w historii branży elektronicznej rozrywki. To właśnie wtedy na rynek trafił Wiedźmin 3, który naznaczył generację (takiego zwrotu używają hiszpańscy dziennikarze piłkarscy, w tym kontekście pasuje idealnie). Tego samego roku, dosłownie dwa miesiące wcześniej, na rynku pojawiło się Ori and the Blind Forest. Tytuł troszkę przypominał historię Forzu Horizon - debiutujący deweloper i z pozoru mniejszy projekt, który okazuje się wielkim hitem. Z tą różnicą, że jednak po Ori oczekiwaliśmy nieco więcej niż od pierwszej produkcji w historii ekipy Playground Games. Finalnie jesteśmy w 2020 roku, a na rynek właśnie trafia kontynuacja wspaniałej metroidvanii ekipy Moon Studios. Możemy więc odpowiedzieć na pytanie czy niepozorna ekipa bez nawet własnego biura (praktycznie cały zespół pracuje zdalnie) zdoła zbudować produkcję w skali AAA (takie przynajmniej są deklaracje dewelopera).
Zacznijmy klasycznie od fabuły, która w pierwszej części odgrywała ważną rolę. Tym razem wszystko zaczyna się dosyć spokojnie. Jedynym zmartwieniem naszych bohaterów jest niemożność nauczenia się latania przez znaną z pierwszej części sówkę. Kiedy wreszcie udaje się rozwiązać problem, zwierzak wyrusza w pierwszy lot. Na jego grzbiecie oczywiście znajduje się Ori. Bohaterów powstrzymuje jednak burza, która rozdziela ich w mrocznym i pełnym niebezpieczeństw lesie. Teraz Ori musi odnaleźć przestraszoną i być może ranną sowę. Czasu nie zostało wiele. Po drodze klasycznie nasz wyjątkowy bohater będzie musiał wypędzić z lasu złe moce, które zakłócają życie jego mieszkańców. Nie da się jednak ukryć, że najlepsze są wątki związane z grupą głównych bohaterów. Nie zabraknie też momentów, które u niektórych mogą wzbudzić duże emocje.
W warstwie mechaniki nowe Ori specjalnie się nie zmieniło. To nadal metroidvania, w której ważną rolę ogrywa powracanie do odwiedzonych już lokacji i zdobywanie nowych umiejętności, które pozwalają dostać się do wcześniej niedostępnych miejsc. Nowością są więc nowe skille i sposoby ich wykorzystania. Oczywiście nie będę ich wszystkich wymieniać, ponieważ żaden nie zmienia diametralnie rozgrywki. Nie czułem jednak wielkiego znudzenia. Od premiery pierwszej części minęło już pięć lat, a więc zdążyłem poczuć głód tej mechaniki. Dzięki temu nawet niewielki powiew świeżości wystarczył, abym nie czuł zmęczenia rozgrywką. Jednocześnie już od pierwszych chwil czułem, że znalazłem się w domu - wiem jak w to się gra, jakie panują zasady w tym świecie i czułem się w tym wspaniale.
Sukces Ori w dużej mierze wynika z poziomu dopracowania mechaniki gry. W najnowszej odsłonie czuć to szczególnie mocno. Gra jest trudna, często się ginie, ale nigdy winne nie jest sterowanie, budowa poziomów czy jakiekolwiek błędy designerskie. W tej grze każdy skok czy atak jest dopracowany do perfekcji i działa tak dobrze, że prawdopodobnie nie da się już tego zrobić lepiej. Czasami przebiegając przez wcześniej odkryte lokacje przeskakiwałem między przeszkodą, a przeszkodą z niezwykłą gracją i czułem, że to wszystko jest wręcz banalne. Kiedy opanuje się tę mechanikę i pozna plansze, można napawać oko widokiem poruszającego się z gracją baletnicy głównego bohatera.
Trzeba jednak oddać twórcom, że wykonali mnóstwo roboty dodając do gry nową zawartość. Ori and the Will of the Wisps z pozoru sprawia wrażenie gry równie dużej, co poprzednia odsłona. W środku jednak okazuje się, że to coś znacznie więcej. W szczególności widać to w momencie, w którym docieramy do pewnej wioski, jednej z nielicznych bezpiecznych lokacji. Na miejscu możemy odblokowywać nowe zdolności i ulepszać je. Do tego w czasie gry zbieramy nasiona, które jedna z postaci zmienia na nowe rośliny pozwalające dostać się w wcześniej niedostępne miejsca. Możemy również zlecać kowalowi naprawy czy budowę nowych budynków. Dzięki temu jeszcze bardziej czuć, że Ori w tym świecie jest kimś wyjątkowym, kto nie tylko dba o swoich przyjaciół, ale i wszystkich innych mieszkańców lasu. Tych jest wielu i spotykamy ich znacznie częściej niż w pierwszej części.
Do tego wszystkiego w grze pojawia się nowość w postaci zadań dodatkowych. Często na naszej drodze spotykamy różne postacie, które proszą nas o przysługi. Najczęściej związane są one z przemieszczaniem się niemalże po całej mapie. Z tego też powodu bonusowe misje to raczej dodatek, który urozmaica przechodzenie gry. Pokazuje to jednak, że twórcy nie bez powodu mówili niedawno, że dla nich Ori and the Will of the Wisps to gra z segmentu AAA. Chociaż nie wygląda jak typowy przedstawiciele tego segmentu, w czasie zabawy faktycznie czuć ogrom włożonej pracy. To zresztą nie tylko zwiększenie ilości zawartości (bez niepotrzebnej rozbudowy mapy do monstrualnych poziomów), ale i dopracowanie wszystkiego do najwyższego poziomu. Przynajmniej w teorii.
Kończąc ostatni akapit chciałem powoli przejść do minusów, które niestety pojawiły się w tej grze. Wcześniej trzeba jeszcze oddać produkcji Moon Studios honory za to, co już w pierwszej odsłonie było fantastyczne - oprawa wizualna i dźwiękowa. Muzyka symfoniczna ponownie stoi na najwyższym poziomie i w każdym momencie gry pasuje do rozgrywki, jednocześnie budując odpowiednią atmosferę. Nawet dialogi (postaci mówią własnym językiem, troszkę przypominającym bełkot, ale bardziej w stylu Simsów niż pijanego człowieka) brzmią świetnie. Oprawa wizualna to również duży atut gry. Wprawdzie nie widać, aby jakość tekstur jakoś diametralnie wzrosła, przynajmniej na statycznych obrazkach. Wystarczy jednak, że gra zacznie się ruszać i już obserwujemy ogrom pracy włożonej przez dewelopera. W zachwyt wpadłem już na samym początku zabawy, kiedy drewniane kładki zapadały się pod ciężarem chodzącego bohatera. Takich reagujących na wydarzenia w grze rzeczy jest znacznie więcej. Do tego dochodzą ogromne, kluczowe dla fabuły monstra (bossowie jak i postacie przyjazne). Ich animacje robią ogromne wrażenie. W tych momentach widać, że to gra w segmencie AAA.
Mimo niesamowitej ilości włożonej pracy ekipa Moon Studios niestety nie ustrzegła się błędów. Pierwszy i moim zdaniem najważniejszy to flow rozgrywki, który zgubił się mniej więcej w połowie kampanii. Wtedy następuje pewien zwrot fabularny, po którym z w miarę liniowej gry przechodzimy do trybu quasi otwartego świata, w którym musimy odwiedzić trzy miejsca i wykonać w każdym odpowiednie zadanie. Ja osobiście czułem się wtedy nieco zagubiony i nie do końca wiedziałem czy mam pełną swobodę czy jednak nie wszędzie od razu uda mi się dostać (np. bo nie mam odpowiedniej umiejętności). Nie pomagał również kolejny problem, czyli poziom trudności. W tym momencie wyraźnie czuć, że idzie on w górę. Gra staje się przez to wymagająca na każdym etapie i zdecydowanie zbyt często powodowała, że ginąłem. W wielu przypadkach niepotrzebnie. Dodatkowo nie wiedziałem co mam zrobić, ponieważ sposób pokonania przeszkód, taka przynajmniej jest moja ocena, był czasami za mało czytelny. Finalnie więc zbyt wiele razy krążyłem w jednym miejscu i nie wiedziałem co mam zrobić, aby przejść dalej. To zdecydowanie bardziej mnie męczyło niż wymagające walki z bossami. One jednak stawiają wyzwanie nie tylko zręczności. Podchodząc do jednego pojedynku nie miałem w nim absolutnie żadnych szans. Po prostu nie dało się wygrać. Dopiero po tym jak zacząłem kombinować z umiejętnościami (nie można aktywować wszystkich naraz) zacząłem robić postępy i finalnie udało się powalić wroga. Satysfakcja ogromna. Tym, którzy nie lubią aż takiego wyzwania polecam od razu zacząć na łatwym poziomie trudności, tym bardziej że po rozpoczęciu rozgrywki nie da się zmienić decyzji. Pozostaje jedynie rozpoczynanie gry od nowa.
Kolejny spory problem Ori and the Will of the Wisps to coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Ta gra, niestety, ma sporo błędów, które powinny zostać wyłapane na etapie betatestów. Już w prologu zablokowała mi się postać, przez co musiałem zaczynać od początku. W czasie całej zabawy miałem też problem z mapą*. Po jej uruchomieniu trzeba odczekać 2-3 sekundy aż przestawi się do bieżącego poziomu (wcześniej pokazuje poprzednią lokalizację). Mniejszych błędów było więcej. Na szczęście żaden nie spowodował, że musiałem zaczynać grę od nowa, mimo iż ciągle miałem z tyłu głowy takie zagrożenie. Blisko było kiedy gra zablokowała się na jednym punkcie kontrolnym i po każdym zgonie przenosiła mnie w to samo miejsce. Nawet ręczny zapis w miejscu do tego przeznaczonym nie pomógł. Na szczęście problem rozwiązało ponownie uruchomienie gry. Mam nadzieję, że te, jak i szereg innych, mniejszych błędów zostaną szybko naprawione. Inaczej być może więcej osób, podobnie jak ja, uzna że coś się zepsuło, przez co nie można pokonać jakiejś przeszkody. Raz z taką myślą resetowałem grę. Na szczęście w tym przypadku to było “tylko” mało czytelne rozwiązanie zagadki.
Liczyłem na to, że Ori and the Will of the Wisps będzie wspaniałym zwieńczeniem tej generacji konsol i jedną z najlepszych produkcji jakie kiedykolwiek na rynek dostarczył Microsoft. Otrzymałem tylko odrobinę mniej, czyli świetną, rozbudowaną przygodę z cudowną oprawą graficzną i do perfekcji dopracowaną mechaniką. Nowe Ori to również produkcja, która w momentach kluczowych, jak oskryptowane pojedynki z głównymi przeciwnikami, brawurowe ucieczki przed nimi czy świetnie wyreżyserowane scenki przerywnikowe, jest wręcz monumentalna. Kiedy tylko twórcy zdecydowali, że w danym momencie mamy doświadczyć czegoś wgniatającego w fotel, to właśnie się działo na ekranie. To wszystko sprawia, że Ori and the Will of the Wisp, jeszcze bardziej niż pierwsza część, warta jest każdej zagranej minuty i każdego problemu, który po drodze się napotka.
Trzeba na końcu zaznaczyć, że błędy techniczne pewnie niedługo załatają łatki (tuż przed publikacją recenzji pojawił się pierwszy patch, drugi będzie dostępny dzisiaj w nocy), a w internecie zostaną opublikowane filmiki pokazujące jak rozwiązać problematyczne łamigłówki (ja z oczywistych względów nie mogłem z nich skorzystać). Myślę więc, że gdybym swoją przygodę z nowym Ori rozpoczął chociaż tydzień później, ogólne wrażenia byłyby lepsze. Wtedy ocena byłaby bliższa poziomu zarezerwowanemu tylko dla najwybitniejszych produkcji ostatnich lat. Nie bez powodu - Ori and the Will of the Wisps na pewno będzie liczyć się w walce o tytuł gry roku. To wspaniała przygoda, którą polecam każdemu, kto nie przestraszy się wymagającej zręczności rozgrywki.
* [AKTUALIZACJA] Premierowa łatka rozwiązała problemy z mapą.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!