Ucieczka przed końcem świata – recenzja serialu "Kierunek: noc"

KG
2020/04/26 13:10
0
0

Niby belgijski, ale jednak bardzo polski. Niby na motywach powieści Jacka Dukaja, ale opowiadający inną historię. Taką, którą z przyjemnością pochłoniecie w góra dwa wieczory.

Jeżeli czekaliście na "Kierunek: noc" jako adaptację powieści Jacka Dukaja "Starość aksolotla", to mam dobrą i złą wiadomość. Zła to taka, że z książką polskiego mistrza fantastyki nie ma prawie nic wspólnego. Dobra – Dukaj pracował przy serialu z Tomaszem Bagińskim i mogą być bardzo zadowoleni z efektu końcowego.

Na początek słów kilka o "Starości aksolotla", bo od tej książki wszystko się zaczęło. Dukaj napisał ją w 2013 roku niejako na zlecenie Allegro (jak mówił w wywiadzie dla radiowej Trójki), które potrzebowało gatunkowego science fiction do nowego projektu. Autor "Lodu" podjął wyzwanie i dwa lata później serwis aukcyjny zaprezentował niezwykłego ebooka. A raczej "powieść warstwową" wydaną wyłącznie w formie elektronicznej (na papierze ukazała się dopiero w zeszłym roku) z masą ciekawych rozwiązań i dodatków. Interaktywne przypisy, odnośniki do ilustracji i kontekstowych projektów, które można było wydrukować w 3D – "Starość aksolotla" to od strony formalnej cyfrowy eksperyment. Natomiast treść była zajawiana przez wydawcę tak:

"Kiedy tajemnicze promieniowanie sterylizuje Ziemię z wszelkiego życia, nielicznym ludziom udaje się przekopiować swoje scyfryzowane umysły w maszyny. Świat po końcu świata należy do kolejnych generacji mechów i seksbotów. W nich praktykują człowieczeństwo pogrążeni w nostalgii za utraconą biologią ocaleńcy - tworzą cywilizację po cywilizacji, życie po życiu i ludzkość po ludzkości. Dzielą się na gildie, formują alianse, prowadzą wojny, mają swoje polityki, ideologie i szalone religie metalu. I muszą podjąć wyzwania, przed jakimi nikt wcześniej nie stawał".

Totalne science fiction, transhumanizm, szeroko opisana wizja przyszłości, budowanie nowego świata – to książka. A serial na motywach powieści? Zupełnie inna bajka.

"Kierunek: noc" ("Into the Night") Netfliksa to thriller z drobnymi elementami science fiction, który estetycznie jest najbliżej takich seriali jak "Rain", "Walking Dead" i innych, w których na pierwszym miejscu znajduje się walka o przetrwanie. Akcja rozpoczyna się na lotnisku w Brukseli. Na pokład rejsowego samolotu do Moskwy wsiadło kilkunastu pasażerów, gdy nagle pojawia się tam mężczyzna, wymachuje karabinem i wrzeszczy do pilota: "Startuj, albo wszyscy zginiemy".

Już ze zwiastuna było wiadomo, że nie jest to zwykły terrorysta, ale ktoś, kto wiedział o nadchodzącej zagładzie. Z niewiadomych przyczyn promienie słoneczne zaczęły zabijać ludzi na całej ziemi (schowanie się pod dachem nic nie daje), więc jedynym ratunkiem stała się ucieczka przed wschodem słońca.

Ucieczka przed końcem świata – recenzja serialu

Pierwszy sezon (o drugim jeszcze nic nie wiadomo) "Kierunek: noc" to zaledwie sześć 35/40-minutowych odcinków, ale tyle wystarczyło do opowiedzenia wciągającej i trzymającej w napięciu historii. Ucieczka przed słońcem na pokładzie samolotu może nie brzmi zbyt mądrze i ciekawie, ale wierzcie mi na słowo – scenariusz obfituje w niespodzianki i kłody rzucane pod nogi. Świetnym rozwiązaniem jest połączenie motywu walki o przetrwanie z osobistymi historiami poszczególnych postaci. W samolocie znaleźli się m.in. była pilotka wojskowego śmigłowca, polski mechanik na emigracji w Brukseli, Rosjanka z chorym synem, młoda influencerka, podejrzany biznesmen z Turcji i włoski żołnierz, który wbiegła na pokład z karabinem i de facto uratował wszystkim życie.

GramTV przedstawia:

Z każdym kolejnym odcinkiem dowiadujemy się czegoś więcej na temat pasażerów, którzy z początku mogą się wydawać przewidywalni i jednowymiarowi. Wspólny cel i ujawniane sekrety (a często i demony przeszłości) potrafią jednak zmienić każdego. "Kierunek: noc" bardzo sprawnie łączy gatunkowe standardy z obyczajowym dramatem, który pokazuje, z kim właściwie mamy tu do czynienia. Dość powiedzieć, że zwyczajna przeszłość i bagaż doświadczeń wniesiony na pokład jest niemniej istotny dla tej historii co główny motyw ucieczki przed końcem świata.

"Kierunek: noc" ma przypiętą łatkę "pierwszego belgijskiego serialu Netfliksa", ale nie da się pominąć międzynarodowego aspektu tej produkcji. Pomysł pochodzi z Polski od Jacka Dukaja (w napisach końcowych występuje jako consulting producer) i Tomasza Bagińskiego (producent wykonawczy). Scenariusz napisał Jason George ("Narcos", "Blacklist"), a w obsadzie byli m.in. Belgowie, Włoch, Francuzka, Niemiec i oczywiście Polacy. W serialu dominuje język francuski (jeden z urzędowych języków w Belgii), ale – to zapewne sprawka Dukaja i Bagińskiego – jest tam sporo fajnych polskich akcentów. Jak choćby ten, że dwujęzyczny Polak jest jednym z czołowych bohaterów.

Powiedzieć, że "Kierunek: noc" to pozycja obowiązkowa dla fanów Jacka Dukaja, to za mało. Serial jest bowiem bardzo uniwersalny i powinni się nim zainteresować nie tylko czytelnicy "Starości aksolotla", którzy chcą sprawdzić, ile z oryginału trafiło na ekran. Powiem wprost: niewiele, ale nie jest to żadną wadą. Serial opowiada swoją historię, która wciąga i zaskakuje. W scenariuszu jest sporo naiwności i mało wiarygodnych rozwiązań. Jednak jako całość "Kierunek: noc" broni się bardzo dobrze. Jest krótko, treściwie, z potencjałem na świetny dalszy ciąg. Odlot zaplanowano na 1 maja. Odprawę zrobicie tylko na Netfliksie.

7,0
Lot w jedną stronę, na który warto kupić bilet
Plusy
  • Niebanalni bohaterowie
  • Walka o przetrwanie i osobiste dramaty
  • Klimat
  • Polskie wątki
Minusy
  • Tylko 6 odcinków
  • Trochę naiwnych wyjaśnień
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!