Niby belgijski, ale jednak bardzo polski. Niby na motywach powieści Jacka Dukaja, ale opowiadający inną historię. Taką, którą z przyjemnością pochłoniecie w góra dwa wieczory.
Jeżeli czekaliście na "Kierunek: noc" jako adaptację powieści Jacka Dukaja "Starość aksolotla", to mam dobrą i złą wiadomość. Zła to taka, że z książką polskiego mistrza fantastyki nie ma prawie nic wspólnego. Dobra – Dukaj pracował przy serialu z Tomaszem Bagińskim i mogą być bardzo zadowoleni z efektu końcowego.
Na początek słów kilka o "Starości aksolotla", bo od tej książki wszystko się zaczęło. Dukaj napisał ją w 2013 roku niejako na zlecenie Allegro (jak mówił w wywiadzie dla radiowej Trójki), które potrzebowało gatunkowego science fiction do nowego projektu. Autor "Lodu" podjął wyzwanie i dwa lata później serwis aukcyjny zaprezentował niezwykłego ebooka. A raczej "powieść warstwową" wydaną wyłącznie w formie elektronicznej (na papierze ukazała się dopiero w zeszłym roku) z masą ciekawych rozwiązań i dodatków. Interaktywne przypisy, odnośniki do ilustracji i kontekstowych projektów, które można było wydrukować w 3D – "Starość aksolotla" to od strony formalnej cyfrowy eksperyment. Natomiast treść była zajawiana przez wydawcę tak:
"Kiedy tajemnicze promieniowanie sterylizuje Ziemię z wszelkiego życia, nielicznym ludziom udaje się przekopiować swoje scyfryzowane umysły w maszyny. Świat po końcu świata należy do kolejnych generacji mechów i seksbotów. W nich praktykują człowieczeństwo pogrążeni w nostalgii za utraconą biologią ocaleńcy - tworzą cywilizację po cywilizacji, życie po życiu i ludzkość po ludzkości. Dzielą się na gildie, formują alianse, prowadzą wojny, mają swoje polityki, ideologie i szalone religie metalu. I muszą podjąć wyzwania, przed jakimi nikt wcześniej nie stawał".
Totalne science fiction, transhumanizm, szeroko opisana wizja przyszłości, budowanie nowego świata – to książka. A serial na motywach powieści? Zupełnie inna bajka.
"Kierunek: noc" ("Into the Night") Netfliksa to thriller z drobnymi elementami science fiction, który estetycznie jest najbliżej takich seriali jak "Rain", "Walking Dead" i innych, w których na pierwszym miejscu znajduje się walka o przetrwanie. Akcja rozpoczyna się na lotnisku w Brukseli. Na pokład rejsowego samolotu do Moskwy wsiadło kilkunastu pasażerów, gdy nagle pojawia się tam mężczyzna, wymachuje karabinem i wrzeszczy do pilota: "Startuj, albo wszyscy zginiemy".
Już ze zwiastuna było wiadomo, że nie jest to zwykły terrorysta, ale ktoś, kto wiedział o nadchodzącej zagładzie. Z niewiadomych przyczyn promienie słoneczne zaczęły zabijać ludzi na całej ziemi (schowanie się pod dachem nic nie daje), więc jedynym ratunkiem stała się ucieczka przed wschodem słońca.
Pierwszy sezon (o drugim jeszcze nic nie wiadomo) "Kierunek: noc" to zaledwie sześć 35/40-minutowych odcinków, ale tyle wystarczyło do opowiedzenia wciągającej i trzymającej w napięciu historii. Ucieczka przed słońcem na pokładzie samolotu może nie brzmi zbyt mądrze i ciekawie, ale wierzcie mi na słowo – scenariusz obfituje w niespodzianki i kłody rzucane pod nogi. Świetnym rozwiązaniem jest połączenie motywu walki o przetrwanie z osobistymi historiami poszczególnych postaci. W samolocie znaleźli się m.in. była pilotka wojskowego śmigłowca, polski mechanik na emigracji w Brukseli, Rosjanka z chorym synem, młoda influencerka, podejrzany biznesmen z Turcji i włoski żołnierz, który wbiegła na pokład z karabinem i de facto uratował wszystkim życie.
GramTV przedstawia:
Z każdym kolejnym odcinkiem dowiadujemy się czegoś więcej na temat pasażerów, którzy z początku mogą się wydawać przewidywalni i jednowymiarowi. Wspólny cel i ujawniane sekrety (a często i demony przeszłości) potrafią jednak zmienić każdego. "Kierunek: noc" bardzo sprawnie łączy gatunkowe standardy z obyczajowym dramatem, który pokazuje, z kim właściwie mamy tu do czynienia. Dość powiedzieć, że zwyczajna przeszłość i bagaż doświadczeń wniesiony na pokład jest niemniej istotny dla tej historii co główny motyw ucieczki przed końcem świata.
"Kierunek: noc" ma przypiętą łatkę "pierwszego belgijskiego serialu Netfliksa", ale nie da się pominąć międzynarodowego aspektu tej produkcji. Pomysł pochodzi z Polski od Jacka Dukaja (w napisach końcowych występuje jako consulting producer) i Tomasza Bagińskiego (producent wykonawczy). Scenariusz napisał Jason George ("Narcos", "Blacklist"), a w obsadzie byli m.in. Belgowie, Włoch, Francuzka, Niemiec i oczywiście Polacy. W serialu dominuje język francuski (jeden z urzędowych języków w Belgii), ale – to zapewne sprawka Dukaja i Bagińskiego – jest tam sporo fajnych polskich akcentów. Jak choćby ten, że dwujęzyczny Polak jest jednym z czołowych bohaterów.
Powiedzieć, że "Kierunek: noc" to pozycja obowiązkowa dla fanów Jacka Dukaja, to za mało. Serial jest bowiem bardzo uniwersalny i powinni się nim zainteresować nie tylko czytelnicy "Starości aksolotla", którzy chcą sprawdzić, ile z oryginału trafiło na ekran. Powiem wprost: niewiele, ale nie jest to żadną wadą. Serial opowiada swoją historię, która wciąga i zaskakuje. W scenariuszu jest sporo naiwności i mało wiarygodnych rozwiązań. Jednak jako całość "Kierunek: noc" broni się bardzo dobrze. Jest krótko, treściwie, z potencjałem na świetny dalszy ciąg. Odlot zaplanowano na 1 maja. Odprawę zrobicie tylko na Netfliksie.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!