Jeszcze jeden point and click?
Jeśli spojrzeliście na zrzuty ekranowe z Creaks i stwierdziliście, że to kolejna przygodówka jakich wiele, to… nie mieliście racji. Pozory mylą, o czym dobitnie przekonałem się grając w najnowsze dzieło Amanita Design. Nie przypuszczałem bowiem, że na bazie doskonale znanej mechaniki rozgrywki może powstać tak wciągająca i klimatyczna gra.
Tego nikt się nie spodziewał
Główny bohater Creaks popija sobie (najprawdopodobniej) herbatę pracując przy biurku nad bliżej nieokreślonym projektem, ale w pewnym momencie jego uwagę odwraca migające światło. Wstaje, by dokręcić żarówkę, po czym znów siada. Nie jest mu jednak dane wrócić do zadania, bo z lampą ewidentnie coś jest nie tak. Dokręca żarówkę z nadzieją, że to nie koniec problemów, ale wtedy odkleja się fragment tapety na ścianie. Przykleja ją z powrotem i już ma spocząć, kiedy światło ponownie zaczyna mrugać, a następnie gaśnie. Dochodzi do trzęsienia ziemi. Na okno opadają rolety, a tapeta jeszcze raz odkleja się od ściany, odsłaniając tajemne przejście. Nasz protagonista koniecznie musi sprawdzić, co się za nim kryje.
Tak zaczyna się Creaks, nowa gra przygodowa studia, któremu zawdzięczamy powstanie takich hitów, jak Samorost, Botanicula, Machinarium, Chuchel i wielu innych. Akcja toczy się w dziwacznym świecie, do którego schodzimy z naszego pokoju po rekordowo długiej drabinie. Warto zaznaczyć, że historia opowiedziana jest bez użycia jakichkolwiek wyrazów, co w tym przypadku sprawdza się idealnie. Dlaczego? Przede wszystkim takie rozwiązanie zachęciło mnie do większego skupienia na tym, co dzieje się na ekranie. Poza tym niektóre sytuacje można interpretować na kilka sposobów.
Rewolucja? A gdzież tam!
Creaks zawiera oczywiście mnóstwo zagadek natury logicznej, co nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Zaskakujące jest natomiast to, że recenzowanej produkcji momentami bliżej do pozbawionej systemu walki skradanki z elementami platformówki, gdzie nasze zadanie polega na omijaniu przeciwników. Trzeba aktywować rozmaite mechanizmy, odblokowywać przejścia i wyprowadzać wrogów w pole, by móc przejść do następnego ekranu. Co prawda nie mamy tu żadnego pola manewru, bo Creaks jest liniową produkcją, niemniej i tak frajda z rozgrywki jest przeogromna. To nie tylko za sprawą intuicyjnej mechaniki zabawy i prostego sterowania, ale i wspomnianej już grafiki.
Trafiamy tu do nieczęsto pozbawionego większej palety barw uniwersum, gdzie czyhają na nas wymyślne kreatury. Wydawać by się mogło, że piękną grą można określić jedynie taką, w której autorzy serwują nam pastelowe kolory, a nie ponure miejscówki wypełnione niekiedy po brzegi dziwnymi stworami. Błąd. Creaks udowadnia, że nawet w mrocznych lokacjach można docenić kunszt artystów. Niesamowicie starannie wykonane modele postaci, jeszcze dokładniejsze obiekty otoczenia i – to, co kluczowe – czyli umiejętna gra światła i cienia, robią tu ogromną robotę.