Recenzja Battletoads – Rozczarowanie czy niespodzianka roku?

Mateusz Mucharzewski
2020/08/30 14:30
1
1

Patrząc po recenzjach Battletoads może się wydawać, że reaktywacja prawie 30-letniej marki nie była wybitnie udana. Mam jednak pewne wątpliwości.

Recenzja Battletoads – Rozczarowanie czy niespodzianka roku?

Odbudowa starych marek ma się w ostatnich latach bardzo dobrze. Już kilka z pozoru zapomnianych serii zdążyło wrócić do życia i pokazać się z bardzo dobrej strony. Na podobny sukces liczy brytyjskie Rare, które w przeszłości stworzyło kilka genialnych produkcji. Z Killer Instinct udało się pozornie. Gra zebrała niezłe noty, ale nie przebiła się na dłużej w świadomości graczy. Czy lepiej będzie z prawie 30-letnim Battletoads? Pytań jest więcej. Na przykład czy chodzone bijatyki w dzisiejszych czasach znajdą dla siebie miejsce. Albo czy powierzenie takiego IP mało znanemu Dlala Studios to dobra decyzja (nawet jeśli Rare zna ich z pomocy przy Sea of Thieves). Średnia ocen jaką uzyskało Battletoads teoretycznie nie wróży niczego wybitnego (z drugiej strony 73% to nie jest zły wynik). Ja jednak jestem zdania, że to jedna z największych pozytywnych niespodzianek tego roku.

Od wydarzeń z pierwszej odsłony gry minęło sporo czasu, w czasie którego trójka głównych bohaterów, ropuchy (nie mylić z żabami) Rash, Zitz oraz Pimple, znalazła kolejne zajęcie w życiu. Nowe życie chłopaków nie należy jednak do specjalnie pasjonujących. Długo się nie zastanawiając wyruszają więc w nową przygodę, w której u boku The Dark Queen pragną walczyć o pokój w galaktyce. Weterani serii dobrze przeczytali. Ekipa Battletoads tym razem bije się ramię w ramię z główną antagonistką poprzednich gier. Jak widać czasy się zmieniają. Dawni wrogowie nie tylko łączą siły, ale i cała gra zostaje mocno ugrzeczniona, przynajmniej teoretycznie. Historia opakowana jest więc w kreskówkową otoczkę polaną sporą dawką dobrego humoru. To już pierwsza ważna nowość we współczesnym Battletoads – mocny nacisk na historię.

GramTV przedstawia:

Dzięki temu gra wypełniona jest animacjami, które między misjami prezentują kolejne przygody bohaterów. Od razu trzeba wyjaśnić jedną kwestię – nie mówimy o znanych z wielu gier scenkach przerywnikowych. To prawdziwe animacje, wyglądające niczym nowa kreskówka Adult Swim (twórcy m.in. Rick & Morty). Pasuje nawet specyficzny humor, którego prędzej docenią dorośli niż dzieci. Dialogi są bardzo dobrze napisane, postacie świetnie zagrane, a żarty często potrafią rozbawić. Warstwa fabularna jest więc niespodziewanie pierwszym i to bardzo dużym atutem Battletoads. Oglądając to nie mogłem przestać myśleć, że niedługo markę zobaczymy w formie prawdziwego serialu na Netflixie czy innej platformie streamingowej. Jestem przekonany, że to mogłoby się udać.

W warstwie mechaniki też kryje się kilka niespodzianek, ale do nich dojdziemy dopiero za jakiś czas. Zacznijmy od oceny tego jak dobrą lub złą chodzoną bijatyką jest Battletoads. Z racji tego, że nie jest to obecnie specjalnie popularny gatunek odniosę się do tegorocznego Street of Rage 4 (jak na prawie martwy rodzaj gier reaktywacja dwóch kultowych marek w jednym roku to całkiem sporo). Osobiście znacznie lepiej bawiłem się w produkcji Dlala Studios. Niewątpliwym atutem jest dużo większa dynamika walk. Rash, Zith oraz Pimple mają sporo szybkich ruchów, potrafią nawet robić uniki, dzięki czemu łatwiej uciekać od ciosów przeciwników. Rozgrywka jest też szybsza i bardziej efektowna. Dobrze wyglądają również combosy. Trudno się do czegokolwiek doczepić.

Komentarze
1
MisticGohan_MODED
Gramowicz
30/08/2020 17:21

Dla mnie rozczarowanie.