Co za bałagan!
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Jako król pozbawiony męskiego potomka wiele lat temu obiecaliście barbarzyńcy rękę swojej córki, by wówczas przetrwać, ale mieliście nadzieję, że gdy dziewczyna dorośnie nikt się o nią nie upomni. Stało się zupełnie inaczej. Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu. Zaprosiliście do swojego zamku innego władcę, który szuka księżniczki dla swojego syna. Podpisaliście sojusz – wojsko, które upora się z nękającymi was barbarzyńcami chcącymi otrzymać to, co im się należy, w zamian za rękę córki. Nie spodziewaliście się jednak, że w trakcie wesela ojciec świeżo upieczonego pana młodego zostanie otruty i umrze na oczach gości, a jego syn cofnie wszystkie rozkazy. Brzmi jak najgorszy scenariusz, a to dopiero początek kłopotów, jakie czekają na gracza w Yes, Your Grace!
O co tu chodzi?
Ze screenów ciężko wywnioskować, czym jest Yes, Your Grace. Warto zatem wyjaśnić, że to nic innego, jak symulator zarządzania królestwem. Nie zabrzmiało to jakoś szczególnie pasjonująco, a może nawet odstraszająco, ale wierzcie mi – gra wciąga i szkoda, że kończy się dość szybko, bo po około sześciu godzinach. Na szczęście warto przejść ją więcej niż raz, zmieniając swoje nastawienie względem postaci niezależnych i próbując inaczej poprowadzić rozmaite wątki fabularne.
Yes, Your Grace nie przytłoczy nikogo rozmachem, bowiem akcja rozgrywa się w obrębie królewskiego zamku, a nawet jeśli niekiedy opuszczamy jego mury, to tak naprawdę wciąż obserwujemy jedynie dwuwymiarowe plansze. Niczym w klasycznych erpegach część wydarzeń musimy sobie wyobrazić, bo autorzy nie przedstawiają ich wprost. Ale wówczas i tak doskonale wiemy, co się dzieje za sprawą prezentowanych na ekranie komunikatów. Podobna sytuacja miała miejsce w ogrywanym przeze mnie jakiś czas temu Help Will Come Tomorrow.
Nie da się zadowolić każdego
Król tylko siedzi i nic nie robi, prawda? Nie, nieprawda. Yes, Your Grace może wielu graczom otworzyć oczy, bowiem władca, choć przez większość czasu siedzi na tronie (tak, tak, śmieszne), to w istocie nieustannie dokonuje trudnych wyborów. Początkowo chcemy zadowolić każdego. Tego, kto ma problemy w karczmie, innego któremu brakuje złota na rozkręcenie interesu, osobnika poszukującego zaginionego krewnego… Z czasem jednak zabraknie nam odpowiednich środków. Zapasów, złota, ludzi do pomocy. Niektórzy poddani będą chcieli nas oszukać, podczas gdy inni, którzy początkowo wydawali się podejrzani, okażą się tymi dobrymi. Komu zaufać? Kogo odprawić z kwitkiem?
Grając w Yes, Your Grace czułem się jak w Papers, Please albo Beat Copie, gdzie trzeba było liczyć się z konsekwencjami podejmowanych decyzji. Niektóre pojawiały się dosyć szybko, inne natomiast później, oczywiście w najmniej odpowiednim momencie. Jednocześnie byłem smutny, gdy chciałem komuś zaoferować jakiekolwiek wsparcie, ale nie mogłem tego zrobić, bo trzeba było odkładać zasoby na znacznie ważniejsze rzeczy, czyli obronę królestwa. Przeprowadzanie ekspedycji, rekrutowanie armii… Wszystko ma tutaj swoją cenę. I wszystko to sprawia, że od Yes, Your Grace po prostu ciężko się oderwać. Zwłaszcza, że całość podzielona jest na tygodnie, a każdy trwa zwykle krótszą lub nieco dłuższą chwilę, więc po zakończeniu tygodnia mamy ochotę sprawdzić tylko, kto przyjdzie do nas w następnym. Pewnie doskonale zdajecie sobie sprawę, do czego to prowadzi.
Drugie dno
Yes, Your Grace głównie opiera się na dialogach, które przeprowadzamy zarówno we wspomnianymi już poddanymi, jak i członkami naszej rodziny. I chciałbym właśnie zwrócić uwagę na rozmowy z krewnymi, bowiem często może wydawać się, że są one o niczym, ale po kilkudziesięciu minutach rozgrywki, a także oczywiście później zauważymy, że autorzy ze studia Brave At Night napisali sporo kwestii w taki sposób, byśmy zaczęli snuć refleksje na ciekawe tematy. Okazuje się chociażby, że życie księżniczki nie jest usłane różami i nawet ona ma swoje problemy.
Czy to polska gra?
Wspomniałem już, że za przygotowanie Yes, Your Grace odpowiedzialne jest studio Brave At Night. Co prawda mamy tutaj do czynienia z brytyjską firmą, ale jak możemy przeczytać na jej oficjalnej stronie, w skład pięcioosobowej ekipy wchodzi dwoje Polaków i to właśnie ten duet miał najwięcej do powiedzenia w trakcie produkcji Yes, Your Grace. Rafał Bryks jest bowiem projektantem, artystą, programistą i scenarzystą, natomiast Alina Cebula odpowiada za produkcję, historię i projekt recenzowanego tytułu.
To must have! Polecam!
Yes, Your Grace zadebiutowało w marcu tego roku na PC, a po czasie ukazało się również na konsolach Xbox One, PlayStation 4 i Switchu. Sam testowałem grę na komputerze, ale uważam, że najlepiej sprawdzi się ona właśnie „na pstryczku” za sprawą dwuwymiarowej grafiki, dość powolnego tempa rozgrywki i prostego sterowania. Możemy zanurzyć się w ten świat na dłużej (chociaż niestety na nie aż tak długo, jakbyśmy chcieli, bo gra jest dość krótka, o czym już napisałem wcześniej), a w razie czego da się przerwać zabawę dosłownie w każdym momencie i powrócić do niej później. W sam raz na podróż tramwajem, autobusem czy też pociągiem; idealnie podczas czekania w kolejce do lekarza i tak dalej.
Niezależnie od tego, którą platformę wybierzecie, to i tak otrzymacie jednego z najlepszych „indyków” jakie kiedykolwiek powstały ze świetną oprawą graficzną i – serio – wpadającym w ucho soundtrackiem. Yes, Your Grace nie tylko wzoruje się na innych, ale daje od siebie kilka ciekawych pomysłów, w efekcie czego jest to gra, którą można śmiało polecić wszystkim fanom rozmaitych gatunków. Mamy tu bowiem elementy strategii, trochę przygodówki, a także zarządzania. Nie brakuje konieczności podejmowania decyzji i rozgałęzień fabularnych doprowadzających do różnych finałów. Krótko podsumowując – brać i grać!
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!