Nowa generacja jest już z nami, należy więc powoli żegnać się z konsolami poprzedniej epoki. Jeżeli macie coś do nadrobienia, to teraz jest najlepszy moment.
Nowa generacja jest już z nami, należy więc powoli żegnać się z konsolami poprzedniej epoki. Jeżeli macie coś do nadrobienia, to teraz jest najlepszy moment.
Po tym jak Telltale Games zbankrutowało, najwierniejszych fanów tego studia dosięgnęło bolesne rozczarowanie i niepewne czasy. Nieźle rozpoczynające się serie takie jak The Wolf Amongs Us, Batman: The Telltale Series czy Game of Thrones: A Telltale Games Series zostały skazane na brak kontynuacji (pierwsza z wymienionych została po uratowana, trwają prace nad drugim sezonem który ma się ukazać w 2021 roku). Największym zawodem było jednak przerwanie prac nad The Walking Dead: The Final Season - wielkim zwieńczeniem serii, która pozwoliła niszowemu wcześniej deweloperowi wypłynąć na szersze wody. Kiedy przy wsparciu podmiotów zewnętrznych udało się w końcu “wypchnąć” finałowy sezon… niewiele osób to już obchodziło.
A szkoda, bo jak się okazało, The Walking Dead: The Final Season miało naprawdę sporo do zaoferowania osobom, które wytrwały w oczekiwaniu na zakończenie kultowej już historii. Nowy silnik pozwolił twórcom rozwinąć skrzydła, sama gra wyglądała i działała o wiele lepiej niż jakakolwiek inna produkcja studia. Do tego dochodziła naprawdę mocna fabuła, która momentami potrafiła porwać serca i umysły graczy równie mocno co pierwszy sezon.
Skoro jesteśmy przy grach “serialowych”, które ostatnimi czasy przeżywają coś w rodzaju zmierzchu, to The Council można uznać za łabędzi śpiew tego podgatunku. Co ciekawe, gra niemalże uszła uwadze recenzentów, z których tylko kilkunastu (mówimy o recenzjach zagregowanych w serwisie Metacritic) pochyliło się czy to nad wersją pecetową, czy nad konsolową. Tymczasem gra cieszyła się dosyć dużym uznaniem wśród growej braci - 85% pozytywnych recenzji na Steamie, przy ich ilości idącej w tysiące, mówią same za siebie.
The Council przenosi nas w 1793 rok, w środowisko tajnego bractwa i klasycznej historii o morderstwie. Dostajemy zaproszenie na tajemniczą wyspę od równie tajemniczego Lorda Mortimera. Wśród gości będą m.in. Napoleon Bonaparte i George Washington, a wszystko to w stylu graficznym mocno przypominającym Dishonored.
Gra zasługuje na uwagę z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, to indyk wydany przez dużego wydawcę, który pozwolił swoim deweloperom na popuszczenie wodzy fantazji i artystycznej wizji. Trzeba dodać, że zrobił to w momencie, w którym tworzenie mniejszych produkcji było wciąż jeszcze domeną małych twórców. Gra przygodowa 2D, o kreskówkowym stylu i silnej linii fabularnej to nie było coś, czego można by się spodziewać po Ubisofcie.
Poza tym dostaliśmy świetną i wzruszającą historię, przepiękną grafikę i muzykę, oraz osadzenie w nietypowych dla gier komputerowych realiach pierwszej (a nie jak zazwyczaj drugiej) wojny światowej. Można, a nawet trzeba sięgnąć.