Nowa generacja jest już z nami, należy więc powoli żegnać się z konsolami poprzedniej epoki. Jeżeli macie coś do nadrobienia, to teraz jest najlepszy moment.
Nowa generacja jest już z nami, należy więc powoli żegnać się z konsolami poprzedniej epoki. Jeżeli macie coś do nadrobienia, to teraz jest najlepszy moment.
Transistor to druga gra Supergiant Games - studia które zasłynęło swego czasu wydaniem baśniowego Bastiona, indyka wyróżniającego się z tłumu znakomitą oprawą graficzną i zastosowaniem narracji spoza ekranu. Deweloper kontynuuje swoje dobre tradycje, oferując w dużym mierze podobny rodzaj doświadczenia.
Wcielamy się w postać kobiety przemierzającej futurystyczne miasto, walczącej z przeciwnikami za pomocą wielkiego cybernetycznego ostrza. Transistor pozostaje przede wszystkim doświadczeniem audiowizualnym, które doskonale wygląda nawet po latach, ale zwracało również uwagę urokliwą fabułą. Jeżeli do tej pory nie sprawdziliście, to dodajcie do swojej listy.
Możliwe, że powoduje mną delikatna romanofilia, ale od momentu w którym uruchomiłem RYSE: Son of Rome, czułem się urzeczony. Co prawda z czasem ta wielka sympatia przerodziła się raczej w przyzwyczajenie, ale wciaż muszę stanowczo stwierdzić, że warto jest się z produkcją Cryteku zapoznać.
Gra nie bez powodu była czymś w rodzaju pokazówki dla Xboksa One. Wizualnie produkcja twórców pierwszego Far Cry czy Crysisa wygląda znakomicie, nawet pomimo tego, że od premiery minęło już dobrych siedem pat. Do tego przyzwoity system walki i spore ilości przelewanej barbarzyńskiej i rzymskiej krwi.
Powiem uczciwie, że Remedy Entertainment nie ma w moim oczach statusu studia kultowego. Owszem, uwielbiam serię Max Payne, przyjemnie grało mi się w Alana Wake’a, aczkolwiek już wtedy miałem wrażenie, że twórcy ci nieco rozmieniają się na drobne i zawsze brakuje ich grom nieco błyskotliwości, aby zakwalifikować je jako genialne. Będę też zupełnie szczery, w Quantum Break przez większość czasu też nie grało mi się jakoś przesadnie dobrze. Muszę jednak docenić fakt, że koncepcja stworzona przez fińskiego dewelopera jest więcej niż kreatywna.
To chyba pierwsza tak duża gra, która od początku do końca zaprojektowana jest jako interaktywny serial… w dodatku w znaczeniu głębszym niż to, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Pomiędzy segmentami gameplayowymi znajdują się bowiem równoważne segmenty serialowe - długie, angażujące, a przede wszystkim przybliżające nam fabułę w sposób tak samo znaczący (a może nawet bardziej), co części będące typową grą. Mi osobiście nie podeszło, ale trzeba przyznać, że trzeba spróbować.
Na koniec coś lekkiego, przyjemnego i bardzo wybuchowego. Helldivers to gra w którą z radością grałem jeszcze na PlayStation 3, ale niemalże zbiegło się to z zakupem przeze mnie PlayStation 4, więc szybko przeniosłem się na nowszą konsolkę Sony. Był to rok 2015, a ja do dzisiaj pamiętam radochę jaką miałem z zabawy. To chyba najlepsza rekomendacja.
Gra jest niczym inny jak Żołnierzami Kosmosu w widoku izometrycznym z dużym nastawieniem na tryb kooperacji. Fabuła nie ma większego znaczenia, chodzi o to, żeby ocalić planetę przed najeźdźcami z kosmosu przy użyciu super pukawek, działek automatycznych, egzoszkieletów i tym podobnych. Jazda na pełnej jak to mówią.