Wydaje się, że tak, bo MSI przy GH61 Immerse połączyło siły z Onkyo, które jest wysoko poważaną marką audio i nie tylko. Dzięki temu sterowniki w muszlach ze smoczym godłem mogą pochwalić się zupełnie inną, wyższą jakością wykonania i kalibracji, a to dopiero początek.
Klątwa słuchawek gamingowych
Wspomniany już “uśmiech Mariana” czy też “V-kształtna” charakterystyka dźwięku, jest zmorą większości headsetów na rynku. Ludzie lubią niskie tony, z resztą, wybijali je na skórzanych bębnach od zarania dziejów. W związku z tym dobre uderzenie basu może doprowadzić do przejścia elektryzujących ciarek, a co za tym idzie, zadowolenia klienta.
Nie zmienia to jednak faktu, że w przypadku słuchania muzyki ważne są wszystkie pasma, a nie tylko wybuchowy dół. W końcu chcemy reprodukować zamysł artysty, którego cenimy, a nie zniekształcać go nie do poznania.
W cyfrowej machinacji uciekają detale, skryte w szerokiej rozpiętości bitowej. Używając equalizera możesz nigdy nie usłyszeć pewnych subtelności.
Podobnie jest przy wspomnianej charakterystyce, która kosztem górnego i dolnego pasma tłumi środkowe. W nim znajduje się między innymi wokal, więc coś przeważnie kluczowego w odbiorze utworu.
W związku z tym taki sposób kalibracji przetworników pozostał domeną gamingu, gdzie środek nie gra tak wielkiej roli, a zdecydowanie bardziej stawia się na wybuchy, strzały i pozycjonowanie źródeł, a więc obraz stereo.
Teraz dochodzimy do gwoździa programu, czyli MSI Immerse GH61, które grają kompletnie płasko, bez żadnych przesad i do bólu poprawnie reprodukując dźwięk. Co więcej, robią to równie dobrze na swojej dedykowanej karcie dźwiękowej, co na zewnętrznym AE-5 Plus Pure od Creative. Co prawda DAC USB jest nieco cichszy, niemniej wciąż wyciąga pełnię potencjału z 40-Ohmowych sterowników.
Dodatkowo ma też swoje oprogramowanie do wirtualizacji dźwięku przestrzennego 7.1. ESS Sabre na pokładzie całkiem nieźle radzi sobie z tą funkcjonalnością, dokładając sporo sceny i pozycjonowania do równania. Ten tryb może realnie przydać się grach komputerowych, które pozwalają usłyszeć zbliżające się kroki przeciwnika. Ocena kierunku ich pochodzenia nie sprawia problemów, szczególnie jak na słuchawki zamknięte.
Jak już przy aplikacji jesteśmy, to oprócz uruchomienia dźwięku przestrzennego raczej niczego bym w niej nie dotykał, bo equalizery i presety są średnie, a słuchawki brzmią bardzo dobrze od razu po wyjęciu z pudełka.
Mikrofon w MSI Immerse GH61 zrealizowano przyzwoicie, choć jest chowany, a nie odpinany. Jego brzmienie wystarczy do podstawowej komunikacji, choć przydałby mu się jakiś pop-filtr w zestawie.
Jakość wykonania MSI Immerse GH61
MSI Immerse GH61 odchodzą w swej stylistyce od gamingowego zacięcia i RGB w stronę stonowanych szarości i czerni. Świetny pomysł dla produktu za ponad 400 zł, który będzie przeważnie w spektrum zainteresowania starszych użytkowników. Wielu uważa, że świecidełka są na miejscu jedynie przy badziewiach dla dzieci, szczególnie w przestrzeni audio, więc dobrze jest obierać przeciwny azymut wobec tego.
Gdyby nie logo Smoka i mikrofon powiedziałbym, że to zwykły sprzęt Hi-Fi. Z resztą, na pudełku jest nawet oznaczenie Hi-Res, więc MSI idzie marketingowo w kierunku fanów wysokiej jakości dźwięku.
Przechodząc do samej konstrukcji pałąka, ten wykonany jest z plastiku i wyłożono go wygodną gąbką, pokrytą skórą z węża ogrodowego. Oprócz tego słuchawki składają się do wewnątrz, więc mamy ukłon do mobilności.
Nausznice są wykonane z podobnego tworzywa, choć można je bez problemu wymienić na welury, które dołączono do zestawu wraz z kartą dźwiękową i transportowym, twardym pokrowcem.
Następny trafiony smaczek do kolekcji, bo takie dodatki oprócz ISK nie trafiają często do zestawów. Prędzej są to jakieś mało przydatne mieszki, które realnie nie chronią sprzętu w transporcie.
Muszle w MSI Immerse GH61 są duże i wygodne, bo mają regulację kąta nachylenia, jednak potrafią przy tym zdrowo skrzypnąć. Nie przystoi w tym segmencie cenowym.
Bazowy przewód, który przytwierdzono na stałe do muszli, ma długość jednego metra i zakończono go combo jackiem. To oznacza, że mobilne użytkowanie z mikrofonem było w zamyśle. Niestety, bez możliwości odpinania takiego przewodu daleko się w tych czasach nie zajedzie.
Podsumowanie
Rasowy sprzęt audio zaczyna się w miejscu, w którym masz wrażenie, że jego producent zaprojektował go na lata użytkowania. To oznacza wymienne nausznice, pałąki i przewody oraz brak skrzypienia. Tutaj niestety tej rasowości w tym wymiarze w pełni nie da się odczuć.
Nie zmienia to jednak faktu, że w okolicy 400 zł ciężko jest znaleźć lepsze słuchawki z wbudowanym mikrofonem i przyzwoitą dźwiękówką w zestawie, którą potem można używać dowolnie do innych modeli, bo ma normalne wejście jack.
Pójście na współpracę z Onkyo było świetnym ruchem ze strony MSI, bo przyniosło nam wreszcie produkt, o który wszyscy prosiliśmy. Jeżeli w przyszłości pojawi się wersja z odpinanym przewodem bez karty dźwiękowej będzie ciężko z nią konkurować.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!