Persona 5 Strikers zostanie wydane w Polsce rok po japońskiej premierze. Brałem udział w pierwszym pokazie europejskiej wersji gry, która w zamyśle twórców ma zadowolić fanów Persona 5, jak i tych nieprzepadających za jRPG.
Persona 5 Strikers zostanie wydane w Polsce rok po japońskiej premierze. Brałem udział w pierwszym pokazie europejskiej wersji gry, która w zamyśle twórców ma zadowolić fanów Persona 5, jak i tych nieprzepadających za jRPG.
Persona 5 Strikers to kolejny twór studia Omega Force, które słynie z nawalanek typu musou. Od czasu pierwszego Dynasty Warriors (1997) developer rozwija model rozgrywki, który można streścić tak: biegamy po minimalistycznych poziomach, siekamy po drodze setki, jeśli nie tysiące wrogów, co jakiś czas mierzymy się z twardszym przeciwnikiem - i tak w kółko. W ostatnich latach na bazie tego schematu powstały świetne spin-offy takich marek jak The Legend of Zelda (Hyrule Warriors) czy Fire Emblem (Fire Emblem Warriors). A także Persona. Choć po pierwszym pokazie Persona 5 Strikers wydaje się mieć więcej wspólnego z kultowym jRPG Atlusa niż kolejnym dzieckiem ojców Dynasty Warriors.
Pod względem fabuły Persona 5 Strikers została zapowiedziana jako kontynuacja Persona 5 (nie Royal) z rozbudowaną kampanią i nowymi przygodami starych znajomych. Tym razem ekipa Phantom Thieves planuje wspólny wakacyjny wyjazd, ale zapomnijcie o sielance. Do głosu znowu dochodzą mroczne istoty z innej rzeczywistości, do której bohaterowie systematycznie przechodzili z realnego świata.
Persona 5 Strikers ma nas zabrać w podróż po sześciu japońskich miastach. Na zamkniętym pokazie widzieliśmy tokijską Shibuyę, po której bohater poruszał się jak w normalnej Personie. Większość ponad półgodzinnego gameplayu skupiała się jednak na ukazaniu rozgrywki w dungeonie. I był to chyba pierwszy poziom, bowiem na ekranie co chwila wyskakiwały tutorialowe wskazówki.
Będąc świeżo po Hyrule Warriors: Age of Calamity (najnowsze musou w świecie Zeldy), byłem bardzo zaskoczony widokiem rozgrywki w Persona 5 Strikers. Zamiast nieustannie siekać setki wrogów, grający o wiele więcej się skradał, wyczekiwał moment, by zaatakować z zaskoczenia, skakał po dachach, wspinał po drabinach. Było otwieranie skrzynek, unikanie świateł reflektorów i szukanie przejść. Do tego dochodziły liczne przerwy na wysłuchanie udźwiękowionych dialogów (wśród kilku języków europejskich nie będzie niestety polskiego) z rysunkowymi wizerunkami bohaterów. Czyli wszystko to, co dała nam Persona 5.
Ducha musou dało się odczuć dopiero, gdy nadchodził moment walki. Jak wspomniałem, przed pierwszym uderzeniem można się zakraść do wroga i (zwracając uwagę na odpowiednią ikonkę) walnąć znienacka, by zyskać przewagę. Po takiej akcji z czarnej postaci wysypują się konkretni przeciwnicy. Na demonstracji nie było żadnych twardych wrogów, walki kończyły się błyskawicznie i z początku miałem wrażenie, że będzie to typowy button masher. Później jednak pokazano, że w systemie walki zostało całkiem dużo z tradycyjnej Persony.
Atlus nazywa ten system hybrydowym. Z jednej strony jest "bezmyślna nawalanka" z bieganiem po planszy w czasie rzeczywistym jak w Dynasty Warriors i innych takich. Ale gdy potrzeba, sięgamy do menu wyboru specjalnych umiejętności, magicznych ataków itp., co automatycznie pauzuje grę. Wraca też All-Out Attack z udziałem pozostałych członków drużyny. W walkach z bossami musi się to świetnie sprawdzać, ale gdy trzeba rozwalić 50 mobów "na strzała" w 10 sekund (kwintesencja musou), wyobrażam sobie przypisanie konkretnych akcji do klawiszy bez pauzowania.
W trakcie pokazu przedstawicielka Atlusa (światowy wydawca Persona 5 Strikers, polskim jest Cenega) przywołała słowa reżysera gry, Daisuke Kanady. Utrzymany w dyplomatycznym tonie cytat sugerował, że Persona 5 Strikers spodoba się przede wszystkim fanom Persona 5, Royal i/lub ekranizacji anime. Trudno się dziwić, bo chyba każdy z nich chciałby znowu dołączyć do Phantom Thieves i przeżyć z nimi nowe przygody. Ale zamysłem twórców było też podobno stworzenie takiej produkcji, która zadowoli fanów gier akcji. Demonstrowany fragment nie był dobrą ilustracją do tego stwierdzenia, gdyż mimo wszystko więcej było skradania i słuchania dialogów niż nawalania. Na koniec Persona 5 Strikers ma być przystępna i zrozumiała dla tych, którzy nie grali w Persona 5. I po skończeniu P5S z chęcią poznają wcześniejsze losy bohaterów obu gier.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!