Ogniem i mieczem. Ewentualnie kowadłem
A mógł mieć w nich wszystko. Dosłownie wszystko. Bo choć z jednej strony mówię o grze nieskomplikowanej — takiej, której główne założenia są prostsze od budowy cepa — to z drugiej strony mówię o grze, którą śmiało mogę określić jako raj dla kreatywności. A chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że akurat kreatywności graczom odmówić nie można. Twórcy postanowili ten fakt wykorzystać i oddać nam w ręce tytuł, który nawet najbardziej kreatywnych śmiałków potrafi nieźle zaskoczyć.
Dwuręczny miecz Was nudzi? To może grabie? Nie? Kolczasta maczuga? Też nie? W porządku! Do wyboru macie jeszcze wszelkiej maści potrawy porozrzucane w królewskich komnatach, biegające po polach kurczaki, wielkie kamienie, czy chociażby łajno prosto z ziemi. Nikt nie będzie pytał, skąd się tam wzięło. Tak, w Chivalry 2 możecie nie tylko dosłownie obrzucić przeciwników mięsem, ale i gównem. A jakby Wam było mało, to zawsze jest jeszcze opcja wypatrzenia leżącej sobie gdzieś spokojnie głowy nieżyjącego już przeciwnika i rzucenie nią w kolejną Waszą ofiarę (niech spoczywa w pokoju). Ewentualnie potrząśnięcie nią parę razy, coby przypomnieć wrogom, kto tu rządzi. Gwarantowany bonus do groźności.
Przyznam szczerze, że Torn Banner Studios trafiło z tym systemem w dziesiątkę. Nie ma nic lepszego od momentu, kiedy wyciskający z siebie ostatnie krople siły rycerz ginie od spotkania twarzą w twarz (dosłownie) ze swoim nieżywym już od jakiegoś czasu kolegą. A nawet jeśli to my jesteśmy tym, który właśnie zginął, możemy po prostu poobserwować chwilę pole bitwy i natrafić na kolejne absurdy.

Tu ktoś dzielnie zaciska zęby i zaczyna napierać na potężną grupę wrogów, by w odpowiednim momencie wypowiedzieć zapewne jakieś słowa modlitwy i rzucić przed siebie zabójczym kowadłem. Kilka metrów dalej w powietrzu leci koło od wozu, a gdzieś jeszcze ktoś wpadł na świetny pomysł, aby przelać trochę krwi przy użyciu jednej (ale bardzo niebezpiecznej) dyni. I weź tu próbuj być szlachetnym rycerzem.
W tym szaleństwie jest jednak metoda. Choć w teorii prawie wszystkie tego typu sytuacje na pierwszy rzut oka wydają się po prostu rywalizacją o tytuł największego klauna na serwerze, w praktyce wielokrotnie takie kowadło czy koło od wozu uratowały życie – czasem życie mojego bohatera, a czasem ledwo zipiącego sojusznika. Nie wątpię oczywiście w to, że tworząc Chivalry 2 deweloperzy musieli mieć niezły ubaw, ale na pewno nie zapomnieli o wynagrodzeniu naszej kreatywności i strategicznego myślenia.