Wiedźmin 6. Wiedźmi lament
Przegląd komiksowych nowości: Wiedźmin 6. Wiedźmi lament, Armada wydanie zbiorcze, Koleje losu
Nie trafiają do mnie komiksy o Wiedźminie pisane przez Bartosza Sztybora i już. Poprzedni tom, zatytułowany Zatarte wspomnienia drażnił mnie kiczowatą emocjonalnością, naśladującą najgorsze opowiadania Andrzeja Sapkowskiego. Co by jednak nie mówić, Sztybor trafiał w nim przynajmniej w styl Sapkowskiego, a stworzony przez niego Geralt z Rivii był całkiem bliski oryginalnemu Geraltowi – tyle, że w jego najgorszych odsłonach. Najnowszy tom, Wiedźmi lament wydaje mi się komiksem o przygodach zupełnie innego bohatera, nie mającym wiele wspólnego z literackim pierwowzorem.
Owszem, to wciąż zabójca potworów najmujący się po wioskach. Ale obdarzony mniejszą wnikliwością, uboższy emocjonalnie, pochopniejszy i prostszy. Sztyborowy Geralt bezgranicznie ufa swoim zleceniodawcom (co niezwykle ułatwia scenarzyście wplątanie go w historię o krzywdzie kobiet), a wątpliwości nachodzą go dopiero po spaleniu potwora na stosie. Jest to też człowiek niezbyt rozgarnięty i zaskakująco ufny. Wierzy ludziom nawet na pierwszy rzut oka niegodnym zaufania, a rozszyfrowanie wcale nie takiej skomplikowanej intrygi idzie mu topornie (by równie topornie szło to czytelnikowi, Sztybor trzyma go w niewiedzy na temat nadprzyrodzonych zdolności jednego z bohaterów).
Rozbieżność Geralta Andrzeja Sapkowskiego i Geralta Bartosza Sztybora najwyraźniej widać na poziomie językowym. Scenarzysta lub tłumaczka (komiks był bowiem pisany po angielsku, a następnie przetłumaczony na polski przez Zofię Sawicką) niemal zupełnie porzucają pseudostaropolską stylizację na rzecz współczesnych przekleństw i konstrukcji zdaniowych. Geralt z Wiedźmiego lamentu mówi więc „chyba sobie, kurwa, żartujecie”, a gdy cedzi słynne „zaraza!” to wypada nienaturalnie, jakby mrugał okiem do fanów gier wideo.
Mam do Wiedźmiego lamentu także zastrzeżenia poważniejszej natury. Tekst Sztybora (chyba) nieświadomie demonizuje terapię psychoanalityczną. Prowadzony przez dwie enigmatyczne i złowieszcze kobiety proces, obserwowany z perspektywy nierozumiejącego go Geralta, zilustrowany został przy pomocy mrocznych, grubo ciosanych ilustracji Vanesy R. Del Rey. Co chwilę przerywają go niezrozumiałe, posępnie wybrzmiewające hasła, ułożone z patyków niczym pogańskie przekleństwa. A akceptowalnym zakończeniem leczenia jednej z bohaterek jest pojedynek szermierski na śmierć i życie.
Innym zgrzytem jest kryjący się za Wiedźmim lamentem komentarz na temat przemocy wobec kobiet – wulgarny i pokrętny etycznie. Tak, sprawcy przemocy zostają napiętnowani, ale jednocześnie walczące z ową przemocą siły realizują morderczy plan, który musi zostać powstrzymany. Oczywiście przemocą, tym razem uzasadnioną. Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek subtelności, emocjonalną delikatność czy choćby zwykłą sprawiedliwość. Z jednej strony handlarze ludźmi i gwałciciele, z drugiej ogarnięta zemstą bestia, planująca wędrowne ludobójstwo. Tak zarysowany konflikt być może działa na poziomie dramaturgicznym, ale wykoślawia problem. Co więcej, z powodu widzimisię scenariusza Geralt od pierwszej strony komiksu odgrywa dwuznaczną rolę. Nie mam nic przeciwko temu, ale wydaje mi się, że uczciwiej byłoby wpierw przekonująco go w tę kabałę wmanipulować na oczach czytelnika. Bo przecież mowa o postaci wrażliwej na krzywdę kobiet, głównym bohaterze chyba najbardziej profeministycznej sagi w historii polskiej fantastyki.
Wiedźmiego lamentu nie ratują rysunki. Kreska Vanesy R. Del Rey jest przygniatająca, ciężka, miejscami nieczytelna. Współgra to wprawdzie z prostackim miejscami scenariuszem, ale nie dostarcza estetycznej przyjemności. Na grubo ciosanych twarzach bohaterek i bohaterów nie sposób dostrzec subtelniejszych emocji – co odbiera siłę rażenia tematom podejmowanym w tomie. Niektóre sceny walki są nieczytelne, wszystkie zaś nieciekawe. Nawet gry walczą ze sobą dwaj wybitni fechmistrze Del Rey decyduje się na chaotyczne kadrowanie i statyczne postaci.
Sporo jest w Wiedźmim lamencie kadrów czy postaci po prostu odpuszczonych. Zwróćcie uwagę chociażby na twarz Agobarda podczas jego pierwszej rozmowy z Geraltem. I na las, którym idzie Geralt tuż przed starciem z wodnymi babami. Albo na sylwetkę Geralta stojącego jak kołek nad nieprzytomną Giltine pod koniec tomu.
Komiks wydał Egmont Polska.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!