Commandos, czyli dlaczego tak pokochaliśmy gry taktyczne z małymi oddziałami?

Już wkrótce premiera Commandos: Origins. Warto więc sobie przypomnieć legendarną ekipę, a także dlaczego na ich powrót czekaliśmy prawie 20 lat.

Pierwsza misja, czyli Commandos: Behind Enemy Lines oraz Beyond Call of Duty

Commandos: Behind Enemy Lines
Commandos: Behind Enemy Lines

Specjalnie postanowiłem nie pisać daty premiery pierwszej części Commandos, ponieważ jeśli zaczniemy sobie powoli szukać informacji na ten temat, to okazuje się, że jest to dość trudne. Ot taki urok późnych lat dziewięćdziesiątych lub początku 2000, gdy w różnych miejscach na świecie gry miały inny moment premiery. W Polsce jeśli spojrzymy sobie na przeszłość to zazwyczaj czekając na polską wersję językową było to kilka miesięcy opóźnienia, a w szczytowych momentach nawet rok. Akurat w tym przypadku ta różnica to było nieco ponad dwa miesiące, ponieważ Mirage Media, które było dystrybutorem Commandos: Behind Enemy Lines (w polskiej wersji Commandos: Za linią wroga) pojawiło się na połkach sklepowych 31. lipca 1998 roku. W przypadku samodzielnego rozszerzenia do gry, czyli Commandos: Beyond the Call of Duty (w polskiej wersji Commandos: Zadania specjalne) ta przerwa była o wiele dłuższa – musieliśmy na nie czekać ponad rok do 15. czerwca 2000 roku.

Commandos: Beyond Call of Duty
Commandos: Beyond Call of Duty

W obu przypadkach można byłoby śmiało powiedzieć, że czekać było warto. W przypadku obu tytułów dostępnych było łącznie aż 28 misji (20 w podstawce, 8 w dodatku), a w podstawce do wyboru mieliśmy sześciu dobrze znanych bohaterów z serii, którzy stanowili trzon oddziału Commandos:

  • Zielony Beret
  • Snajper
  • Saper
  • Szpieg
  • Płetwonurek
  • Kierowca

W ramach samodzielnego dodatku pojawiła się jeszcze Uwodzicielka oraz jeden z majorów jugosłowiańskiej armii.

Konkretny zestaw zawodowców oraz różnorodnych charakterów, których zadaniem jest dywersja za liniami wroga. I zasadniczo o ile w kwestii misji oraz map ich układ był dość zamknięty, to wachlarz umiejętności sprawiał, iż tych możliwości zrealizowania celu misji było sporo. Wystarczyło trochę logicznego myślenia, sprawne planowanie kolejnych ruchów oraz… zaprzyjaźnienie się z przyciskami odpowiedzialnymi za szybki zapis i szybkie ładowanie stanu rozgrywki.

Bowiem czego by nie mówić – Commandos jako seria zawsze była serią wymagającą. Do tego stopnia, że pewne ruchy trzeba było wyliczać perfekcyjnie, a siłowe rozwiązania, mimo że były możliwe, to były również niewiarygodnie trudne do wykonania.

Commandos: Beyond Call of Duty
Commandos: Beyond Call of Duty

Ale chyba najzabawniejszym w przypadku pierwszej części Commandos był fakt, że w moim przypadku zapoznałem się z nimi dzięki… niemieckim czasopismom z grami oraz wersjom demonstracyjnym gier, które znajdowały się na płytkach. I tak naprawdę jakbym miał pomyśleć, to pierwszą misję treningową z Behind Enemy Lines, w której gramy Zielonym Beretem, Mechanikiem oraz Płetwonurkiem znam prawie na pamięć. Inna sprawa jest taka, że nawet dziś ogrywając ją łapię się na tym, że o ile pewne rzeczy przychodzą z o wiele większą łatwością… to również o wiele łatwiej tam zginąć niż w późniejszych grach.

Nie mniej jednak te 28 różnych misji biorąc pod uwagę to, że już na tamte czasy były one niezwykle złożone sprawiają, iż przesiedzieć i przeklikać je wszystkie to spokojne kilkadziesiąt godzin rozgrywki bez podziału na poziom trudności. A jeszcze inną ciekawostką był fakt, iż działał w nich już tryb multiplayer... ale jednak magia siedzenia przed monitorem CRT ze znajomym z podstawówki próbując rozkminić kolejne misje (i mając maksymalnie godzinę, może dwie na granie na pececie) miała swój niepowtarzalny urok, który dzisiaj trochę wyparował wraz z trybami kooperacyjnymi przez internet.

Swoją drogą ciekawym jest, że wtedy dużym minusem był poziom trudności, prawda? Dzisiaj powiedziałbym nawet, że biorąc pod uwagę ewolucję gatunku oraz tytuły, które powstawały z czasem można mieć nawet wrażenie, iż gracze lubiący się w takim taktycznym działaniu chcieliby, aby to wszystko było jak najbardziej pokręcone. Nie mniej jednak Pyro Studios poszło za ciosem wraz z drugą odsłoną serii w myśl zasady „sequel musi być większy, ładniejszy i dawać jeszcze więcej możliwości”.

Commandos 2: Men of Courage, czyli szczyt starych Commandosów?

Commandos 2: Men of Courage
Commandos 2: Men of Courage

Co prawda w ramach serii mówimy o czterech grach, ale jeśli spojrzeć na oceny recenzentów, to Commandos 2: Men of Courage (po polsku Commandos 2: Ludzie odwagi) to najlepiej oceniany tytuł, ale też wprowadzający grę w zupełnie nową erę gier jako takich.

Jakby bowiem nie spojrzeć, to początek lat 2000 to m.in. mocne wejście PlayStation 2 oraz Xboxa. Gry coraz mocniej wykorzystywały elementy trójwymiarowe, więc również i seria Commandos w jakimś stopniu musiała odejść od elementów 2D nadal utrzymując w tym wszystkim niesamowity klimat oraz strukturę misji dobrze znaną przez fanów (pierwsza gra sprzedała się w liczbie około 1 000 000 egzemplarzy). Wersja pecetowa Commandos 2: Men of Courage pojawiła się na rynku 20. września 2001. Mniej więcej rok później gra wylądowała również na konsolach ówczesnej generacji, co dla samej serii było wypłynięciem na zupełnie nowe wody pod wieloma względami. Może to być dla wielu zaskoczeniem, bowiem powiedzmy sobie szczerze – Commandosi kojarzą się głownie z pecetami, prawda? I może prawidłowo, ponieważ konsolowa wersja „dwójki” nie była jakoś wielce popularna, a i oceny recenzentów również nie były wielce przychylne (87/100 na PC, 67/100 na PS2 i Xbox).

To był szczyt, który seria osiągnęła i niestety w późniejszych dwóch odsłonach do niego nie wróciła. O tym jednak za chwilę.

Commandos 2: Men of Courage to łącznie 22 misje:

  • 2 misje treningowe
  • 10 misji głównych
  • 10 misji dodatkowych

Natomiast jeśli chodzi o dostępnych bohaterów, to zespół rozszerzony został tak właściwie o jedną postać oraz psa bojowego:

  • Zielony Beret
  • Snajper
  • Saper
  • Szpieg
  • Płetwonurek
  • Kierowca
  • Uwodzicielka
  • Złodziej
  • Whisky, bulterier
Commandos 2: Men of Courage
Commandos 2: Men of Courage

W przypadku Commandos 2: Man of Courage pojawiło się kilka nowych elementów takich jak m.in. możliwość zbierania broni przeciwników, zmiany pozycji kamery czy nawet używanie dodatkowych broni takich jak miotacze płomieni, koktajle mołotowa czy granaty dymne. Również pojawiła się możliwość przebierania się za wrogich żołnierzy poza możliwościami Szpiega, jednak kwestia wykrycia jest zdecydowanie krótsza w takim przypadku w porównaniu do tego, co potrafi prawdziwy specjalista.

Dodatkowo sequel Commandosów dawał możliwość eksplorowania budynków oraz obszarów podwodnych. Idąc krok po kroku przez wszystkie zmiany trudno nie mówić o tym, że ta nowa era w świecie gier komputerowych dała „dwójce” sporo dobrego rozwijając formułę, która już na swój sposób fanom taktycznego podejścia do zabawy dawała powody do radości. Tym bardziej, że nowe miejscówki, w których miała miejsce akcja gry również były strzałem w dziesiątkę, a pewne dodatkowe elementy jak chociażby możliwość przemieszania innych sprzymierzonych żołnierzy również były miłym dodatkiem. Nie dziwi więc fakt, że otrzymała ona jako pierwszą swoją wersję zremasterowaną.

GramTV przedstawia:

Tak czy inaczej powrót Commandosów był strzałem w dziesiątkę, a Pyro Studios udało się dokonać tego, aby sequel był lepszy niż już w wielu kręgach kultowa podstawka. Później jednak przyszła cisza, a twórcy chcieli iść z marką o krok dalej. Dlatego trzeba było obrać jedyny słuszny kierunek – Berlin.

Commandos 3: Destination Berlin, czyli ewolucja, która nie była aż tak potrzebna?

Commandos 3: Destination Berlin
Commandos 3: Destination Berlin

Żeby oddać Commandos 3: Destination Berlin pewną sprawiedliwość – to wcale nie była aż tak zła gra, jak mogłyby to sugerować oceny branżowe (72/100 dla wersji PC to nadal ocena dobra). Zwyczajnie w tym, przypadku największym problemem był fakt, iż skala możliwości oraz tego bardzo taktycznego podejścia musiała ustąpić pewnego rodzaju efektowności w rozgrywce i to mogło faktycznie rozczarowywać.

Ponieważ idea była o tyle dobra, że Pyro Studios chciało z grą wypłynąć jeszcze głębiej jeśli chodzi o wykorzystanie 3D w rozgrywce dodając do tego wszystkie chociażby możliwość swobodnego obracania kamery w pomieszczeniach. Nie mówiąc już o zarządzaniu ekwipunkiem w plecaku czy też nieco lepiej dostosowanymi możliwościami kontrolowania poczynaniami komandosów. Ewentualnie chowania się za przeszkodami po to, aby z łatwością wyeliminować danego przeciwnika.

Jednakże jeśli chodzi o możliwości wykonywania działań oraz otwartość map, to tutaj było to wszystko w jakiś sposób ograniczone. Trochę tak, jakby ktoś z Commandosów chciał zrobić… powiedzmy, że korytarzówkę, choć to i tak byłoby zbyt mocne słowo. Nadal w grze pojawili się kultowi bohaterowie z serii, ale poza wykorzystywaniem ich możliwości w odpowiednim momencie to tej improwizacji było zdecydowanie mniej. I mimo kilku różnych kampanii zlokalizowanych na znanych frontach II Wojny Światowej, to koniec końców zabrakło w tym wszystkim klasycznej magii Commandosów znanej z jedynki czy dwójki. Nadal jednak była to gra, którą przechodziło się z przyjemnością.

Commandos 3: Destination Berlin
Commandos 3: Destination Berlin

Tym razem jeśli chodzi o roster dostępnych żołnierzy, to pojawili się:

  • Zielony Beret
  • Saper
  • Snajper
  • Szpieg
  • Płetwonurek
  • Złodziej

I mimo, że dawno temu po raz pierwszy grając w Commandos 3: Destination Berlin czułem sporą satysfakcję, to dziś ten fakt ograniczenia wielu elementów z poprzednich odsłon głównie po to, aby niejako nawiązywać już do nowych trendów w grach, to jestem w stanie zrozumieć słabszy odbiór „trójki”. Ponieważ o ile nadal potrafiła stanowić spore wyzwanie dla wielu, a kilka zmian było jak najbardziej pozytywnych, to koniec końców pewnego rodzaju duch Commandosów jakoś uleciał. Z pewnością od strony tego nieco bardziej hardkorowego podejścia do taktycznej zabawy ekipą do zadań specjalnych.

Problem w tym, że ta największa rewolucja dopiero miała nadejść wraz z premierą kolejnej gry, która niejako również sprawiła, iż dobrze znana seria została zapomniana na bardzo długo.

Commandos: Strike Force, czyli ślepy pęd za trendami?

Commandos: Strike Force
Commandos: Strike Force

Od czego by tu zacząć… Commandos: Strike Force to gra, która w pewnym momencie starała się odnaleźć swoją tożsamość na nowo. Jednym z takich przykładów jest chociażby seria Conflict, która w pewnym momencie postawiła na FPSa kooperacyjnego… o którego nikt nie prosił. Kilka dodatkowych takich przykładów można byłoby znaleźć – chętnie przeczytam o nich w komentarzach!

Natomiast wracając do Commandosów, to przy Strike Force Pyro Studios również próbowało w jakiś sposób próbowało podążać za trendami. Z jednej strony tworząc grę kooperacyjną, w którą można grać solo przełączając się między bohaterami, a z drugiej tworząc gry taktycznej w rzucie izometrycznym FPSa. O ile co do pierwszego można było się przyzwyczaić (we wcześniejsze odsłony można było grać sieciowo), tak w przypadku kompletnej zmiany formuły rozgrywki, to nawet zachowując pewne taktyczne podejście, to dla wielu graczy było to zdecydowanie za dużo.

I nie pomaga tu również fakt, że zasadniczo do wyboru byli najwięksi ulubieńcy serii – Zielony Beret, Snajper oraz Szpieg, to koniec końców ani jako gra taktyczna Commandos: Strike Force nie było jakoś wybitnie dobre, ani jako FPSy się nie sprawdzało, bo było zbyt sztywne jak na tamte czasy patrząc, jakie gry wychodziły mniej więcej w tym okresie (byliśmy już po dwóch odsłonach Call of Duty).

Commandos: Strike Force
Commandos: Strike Force

To była ta odsłona serii Commandos, która zgarnęła najniższą ocenę w serii (62/100 na PC) i nie pomagały nawet wersje konsolowe. Można byłoby śmiało powiedzieć, że Strike Force zwyczajnie zakopał serię na jakieś 19 lat (czas się poczuć staro!) niczym Triple H w WWE swego czasu czynił to ze świeżakami w ringu. Dopiero po tym czasie ekipa Claymore Studios we współpracy z Kalypso Media postanowili od Pyro Studios odkupić prawa do marki. Chciałoby się powiedzieć: „szkoda, że dopiero teraz”, bo tyle o ile myślę, że śmiało można byłoby w międzyczasie zrobić więcej gier z serii. Ewentualnie wcześniej zacząć myśleć o prawilnych remasterach trylogii na nowej technologii.

Nie mniej jednak eksperyment Pyro Studios mógł w jakiś sposób się udać. Jeśli pomyślelibyśmy nie o FPSie, a o TPSie z systemem osłon oraz fajnym skradaniem, to być może miałby on szansę na dobrą grę. A tak ani to była dobra strzelanka, ani też dobra gra z serii Commandos.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!