Czarodziejka z Hyrule - recenzja The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom

Jakub Zagalski
2024/09/25 18:00
0
1

Pomijając nędzne spin-offy z zamierzchłych czasów, The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom to pierwsza gra z kultowej serii, w której tytułowa księżniczka występuje w głównej roli. Na taki debiut warto było czekać.

Czarodziejka z Hyrule - recenzja The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom

Pół roku temu zagrywałem się w Princess Peach: Showtime!, a tymczasem mojego Switcha przejęła kolejna koronowana głowa z multiwersum Nintendo. I znowu jest to nieustraszona blondynka, która musi uporać się z całym bałaganem pod nieobecność swojego bardziej wyeksploatowanego znajomego. Jak wspomniałem na wstępie, Echoes of Wisdom to pierwsza gra z głównej serii The Legend of Zelda, w której Link ustąpił miejsca Zeldzie. I choć może się wam wydawać, że to tylko taki zabieg stylistyczny, a sama rozgrywka nie różni się od standardowych Zeld, to czym prędzej porzućcie takie myślenie.

Pod The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom podpisało się japońskie studio Grezzo, które w 2019 roku dostarczyło nam znakomity remake Link’s Awakening (oryginał wyszedł w 1993 roku na Game Boya). Developer ponownie postawił na klimat neo-retro, który różni się diametralnie od stylu “dużych” Zeld, dla których wielu kupiło Switcha. W The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom mamy prawdziwy powrót do przeszłości, czuć ducha 16-bitowej ery, a jednocześnie grafika nie drażni wymuszoną pikselozą i nie borykamy się z archaiczną rozgrywką.

Fabuła The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom zaczyna się od... Linka, który klasycznie przemierza kolejny naszpikowany niebezpieczeństwami loch. Szybko jednak następuje zwrot akcji, po którym to Zelda zaczyna grać pierwsze skrzypce. I od razu zostaje rzucona na głęboką wodę. Hyrule, królestwo jej ojca, jest trawione przez dziwaczną “zarazę”. W różnych zakątkach rozprzestrzeniają się złowieszcze pęknięcia, które pochłaniają wszystko, co znajdzie się w ich zasięgu. Kiedy anomalia pojawia się wewnątrz królewskiego zamku i do głosu dochodzą tajemnicze istoty o wyraźnie złych zamiarach, bezbronna Zelda trafia do więziennej celi. Tym razem z pomocą nie przychodzi jej jednak blondyn w zielonym kubraku.

Choć z początku może się wydawać, że Zelda będzie tylko zestawem kosmetycznych zmian nałożonych na Linka, rzeczywistość szybko weryfikuje takie mylne założenie. Bo choć Echoes of Wisdom ma dużo wspólnego z poprzednią Zeldą od Grezzo, to różnice między tymi dwie grami są kolosalne. Największa zmiana to oczywiście Zelda, która nie biegnie do pierwszego lochu, żeby zdobyć miecz. Prawie na samym początku nasza księżniczka poznaje istotę o imieniu Tri, która wręcza jej niezwykłą różdżkę. Podstawowe i wielozadaniowe narzędzie, niezbędne do pokonywania kolejnych przeszkód.

Oznacza to, że Zelda nie będzie biegać po Hyrule z mieczem i tarczą, sięgać po łuk, bomby i inne standardowe zabawki Linka. A przynajmniej nie tak, jak robi to zwykle jej chwilowo nieobecny kolega. W Echoes of Wisdom działamy przede wszystkim różdżką. Widać, że wymyślając sposoby jej działania developerzy podpatrywali, co się sprawdziło w The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Co jednak nie znaczy, że nowa Zelda z Zeldą w roli głównej cierpi na brak świeżości i pomysłowości.

Wręcz przeciwnie. Pierwszą nową mechaniką poznawaną w Echoes of Wisdom jest tworzenie tytułowych echoes. Czyli kopii lub imitacji przedmiotów, które Zelda “zapisała w pamięci” swojej różdżki. W grze da się skopiować multum obiektów: meble, jedzenie, florę, faunę itp. itd. I kiedy już mamy odpowiednio rozbudowany “arsenał”, możemy puścić wodze fantazji przy rozwiązywaniu kolejnych zagadek i pokonywaniu przeciwników. Czasami wystarczy wyczarować sobie stół lub drewnianą skrzynię, by dostać się po takim schodku na wyższą kondygnację. Ale z czasem trzeba będzie coraz mocniej wysilać szare komórki, by osiągnąć cel. Co jednak najważniejsze - twórcy dają graczowi wolną rękę w rozwiązywaniu większości problemów. Tutaj nie ma jednej słusznej metody na to, jak dostać się z punktu A do B czy pokonać wroga. Oczywiście są pewne ograniczenia wynikające z konstrukcji świata i nie tylko, jednak różdżka w rękach Zeldy to potężne narzędzie, napędzane bogatą wyobraźnią i nieszablonowym myślenia. Tak jak w TotK, kreatywność grającego ma tutaj ogromne znaczenie.

GramTV przedstawia:

Poza tworzeniem echoes różdżka może także “wiązać” Zeldę z pewnymi elementami otoczenia na dwa sposoby. Bind sprawia, że gdy księżniczka zaczaruje np. wielki kamień, to zaczyna się on poruszać w tym samym kierunku, co nasza bohaterka. Idealny sposób na usunięcie przeszkody z drogi czy wyciągnięcie z ziemi częściowo zakopanej skrzyni. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by “związać” napotkanego przeciwnika i przeciągnąć tuż nad bezdenną dziurę. Druga opcja to Reverse Bond. W tym wypadku Zelda również łączy się magiczną wiązką z jakimś przedmiotem czy stworzeniem, ale tym razem to księżniczka naśladuje ruch “gospodarza”. Reverse Bond pomaga np. podczepić się do ruchomej platformy/windy, do której o własnych siłach nie moglibyśmy się dostać. Można też zaczarować latające stworzenie, które za pomocą wiązania przeprowadzi Zeldę przez przepaść.

Magia kreatywności

Te trzy proste sposoby wykorzystania różdżki sprawiają, że Echoes of Wisdom z gry stricte przygodowo-zręcznościowej zmienia się w niesamowicie twórcze doświadczenie. Jeszcze raz powtórzę, że to, w jaki sposób będziemy pokonywać kolejne przeszkody, rozwiązywać łamigłówki i potykać z wrażymi istotami, zależy w dużej mierze od naszej pomysłowości. Trzeba przy tym podkreślić, że Zelda domyślnie nie jest biegłą wojowniczką. Może rzucać kamieniami itp., jednak większość walk odbywa się z pomocą wyczarowanych pośredników (echoes). Wyjątkiem są sytuacje, gdy księżniczka przybiera postać szermierza (Swordfighter Form), który mógłby dorównać samemu Linkowi. Ale jest to tylko chwilowa transformacja zależna od paska energii, który trzeba zapełniać od nowa po każdym użyciu, zbierając odpowiednie “paliwo”.

Akcja Echoes of Wisdom rozgrywa się w królestwie Hyrule, gdzie tradycyjnie będziemy przemierzać zróżnicowane tereny leśne, bagienne, pustynne, wulkaniczne i wodne. Zwykle pieszo, ale w pewnym momencia pojawia się też uroczy konik. Świat jest też usiany punktami do teleportacji, które pozwalają na szybką podróż po odblokowaniu danego miejsca. W każdym regionie czeka na nas, oprócz masy przeciwników i pułapek, wielu przyjaznych NPC-ów, oferujących zadania poboczne. Pomaganie mieszkańcom Hyrule wciąga i skutecznie odciąga na długie godziny od głównego wątku. Sidequesty nie są może szczególnie oryginalne czy zaskakujące, jednak warto choć na chwilę zboczyć ze ścieżki do wyznaczonego celu, by lepiej poznać świat przedstawiony. I oczywiście zdobyć odpowiednią zapłatę.

Jako Zelda będziemy ponadto korzystać z mechanicznych wynalazków (Automatons), zbierać składniki potrzebne do przyrządzenia smoothie (coś jak gotowanie w BotW/TotK) i kupować rozmaite przedmioty i elementy stroju. Dają one nie tylko wymierne korzyści, podbijając statystyki naszej bohaterki, ale także zmieniają jej zewnętrzny wygląd.

The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom poza kolejną wersją królestwa Hyrule zapoznaje nas również z nowym światem (innym wymiarem?) znanym jako Still World. Nie będę się za dużo rozpisywał na ten temat, by nie psuć zabawy, ale trzeba nadmienić, że Still World to coś w stylu drugiej strony lustra, do której dostajemy się przez trawiące Hyrule pęknięcia (rifts). W tym mrocznym świecie czeka na nas mnóstwo wyzwań i niespodzianek, tradycyjnych lochów i oczywiście bossów.

Przyznam szczerze, że przy pierwszej zapowiedzi The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom nie byłem jakoś specjalnie podekscytowany. Co prawda ucieszyłem się z powrotu do klimatu remake’a Link’s Awakening, ale gdzieś z tyłu głowy szykowałem się jedynie na powtórkę z rozrywki. Tymczasem The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom okazało się jednym z największych zaskoczeń roku. Grą niesamowicie pomysłową i kreatywną, dającą graczowi ogromne pole do popisu w samodzielnym rozwiązywaniu problemów. Różdżka Tri to rewolucja i rewelacja. Używanie jej często wywołuje uśmiech na twarzy i zachęca do nieszablonowego myślenia. Dla Zeldowych wyjadaczy będzie to tylko namiastka kreatywności znanej z TotK, jednak nawet ze swoimi ograniczeniami Echoes of Wisdom ma w sobie niesamowity czar i wdzięk. To jedna z tych gier, w których pośpiech jest niewskazany, bo poznawanie i odkrywanie nowych możliwości stanowi sedno zabawy. Jeżeli spodziewaliście się Zeldy w starym stylu, możecie się zdziwić. The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom to gra zbudowana na dobrze znanych fundamentach, ale jednocześnie świeża, nowoczesna i zapewniająca długie godziny pierwszorzędnej rozrywki.

9,0
Zelda wyczarowała sobie wspaniałą grę
Plusy
  • Zelda to nie Link w sukience
  • Swoboda działania
  • Projekty poziomów
  • Oprawa audiowizualna
  • Poboczne aktywności
Minusy
  • Miejscowe problemy z płynnością jak w remake'u Link's Awakening
  • Walka bez miecza w dłoni bywa chaotyczna
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!