Nowa perła w koronie
Skoro jesteśmy przy studiach AAA to nie da się ukryć, że zapanowała tam nuda. Jest CD Projekt, długo nic i dopiero cała reszta. Swoje pięć minut miał Superhot Team czy 11 bit studios. Oczywiście zespołów z wielkim sukcesem było więcej. Gorzej, że istnieją dwa problemy. Po pierwsze ostatnie dwa lata to straszna pustynia jeśli chodzi o nowe przeboje. W sumie ostatnim sporej wielkości hitem jest Green Hell od Creepy Jar. Spora rzecz, ale nie jest to też tak medialny temat. Myślę więc, że brakuje powiewu świeżości. Nie chodzi nawet o samą nową, niezwykle popularną grę. Bardziej mam na myśli studio, które wprowadzi nieco zdrowego fermentu. Obecny “podział ról” w branży funkcjonuje od dawna i niewiele się w nim zmienia. Całe szczęście, że w przyszłym roku pojawi się sporo debiutów. Może niektóre z nich zaowocują nowymi hitami.

Duże przejęcia za granicą
Wracamy do tematu konsolidacji. Ona oznacza wiele rzeczy - przejmowanie innych jak i sprzedawanie siebie, w kraju i za granicą. Małą częścią tego są inwestycje krajowych spółek w innych krajach. Do tej pory mogliśmy mówić tylko o The Molasses Flood przejętym przez CD Projekt i włoskim Rortos, które kupiło Ten Square Games. Tych transakcji nie ma więc dużo. Tym bardziej brakuje czegoś istotnego, spektakularnego. Na dużej gotowce leżą twórcy Wiedźmina i Cyberpunka, możliwości ma też Techland. Coś próbuje robić People Can Fly, ale jego przejęcia w USA są relatywnie małe. Nie ukrywajmy, nawet 11 bit studios może dokonać jakiegoś imponującego przejęcia, oczywiście na miarę swoich możliwości. Myślę, że pokazałoby to spore możliwości studia, które zdecydowałoby się na taki ruch. Skoro Szwedzi mogą mieć kupujące wszystko jak leci Embracer Group, my też możemy mieć chociaż niewielką tego namiastkę.

Pozbycie się śmieciowych studiów
Tym razem bardzo kontrowersyjny temat. Nie da się ukryć, że w ponad 400 polskich studiach deweloperskich jest mnóstwo świetnych ekip, ale też kilka czarnych owiec. To, że za niektórymi ciągnie się mnóstwo kontrowersji to jedno (na przykład TAKICH). Druga sprawa, że ich dorobek często jest mizerny. Co szkodzi, że istnieją takie studia? Na pewno przejmują część pracowników, którzy mogliby pracować w bardziej efektywnych firmach. Problemy widać też na poziomie dostępu do kapitału i wizerunku. Najmocniej obserwujemy to na giełdzie, gdzie branżowa hossa spowodowała debiuty zespołów, które nie mają dużo do zaoferowania. To, że wiele z nich kopie się po głowie mocno rzutuje na sposób w jaki postrzegana jest cała reszta. 400 studiów w kraju brzmi imponująco, ale wcale nie oznacza to, że z każdej z tych ekip możemy być dumni. Nikomu nie życzę bankructwa, ale chyba wiecie o co mi chodzi.

Większa “profesjonalizacja” grupy PlayWay
Pozostajemy w temacie kontrowersji. Na każdy potencjalny atak czy słowo krytyki prezes PlayWay może (zresztą zrobił to kilka razy na Twitterze) pokazać jak rosła wypłacana przez spółkę dywidenda i w ten sposób zamyka każdą dyskusję. W końcu skuteczność jest często miarą prawdy, a tej PlayWay nie można odmówić. Nadal jednak uważam, że potencjał w tej firmie jest jeszcze większy. Jak widzę jej komunikację w social media czy newsletterze odnoszę wrażenie, że można robić to na znacznie wyższym poziomie. To samo dotyczy nawet aktualności robionych dla inwestorów, które są dosyć mało przejrzyste (pod kątem prezentacji informacji). O nieco przedpotopowej stronie spółki nie wspominam. Myślę więc, że największa polska grupa kapitałowa w branży mogłaby wejść na znacznie wyższy poziom, gdyby w kilku aspektach prezentowała więcej jakości. Przy takiej liczbie studiów na które to wpływa, potencjalne korzyści byłby całkiem spore. Niestety skala działalności bardzo podnosi poziom trudności.
