Bo to jeden z najlepszych RPG-ów w historii. Można się w zasadzie rozejść, ale…
Czas na kontynuację hitu!
Kiedy piszę te słowa jest 20 czerwca 2024 roku, co oznacza, że niemalże wszyscy czekają na premierę Elden Ring: Shadow of the Erdtree, z którym spędziłem w ostatnim czasie kilkadziesiąt godzin (moją recenzję znajdziecie oczywiście na gram.pl). Niewątpliwie była to jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie gier nadchodzących miesięcy, ale - rzecz jasna - nie jedyna. (Gier, bo Elden Ring: Shadow of the Erdtree jest na tyle obszerne, że mogłoby funkcjonować oddzielnie, a nie w formie dodatku). Teraz odliczam już miesiące, a gdy poznam konkretną datę premiery, to oczywiście tygodnie i potem dni do rynkowego debiutu Kingdom Come: Deliverance 2, a więc pełnoprawnej kontynuacji hitu Warhorse Studios sprzed ponad sześciu lat.
Kingdom Come: Deliverance przed “dwójką”
Przyznaję się bez bicia - przeszedłem Kingdom Come: Deliverance tylko raz (zachęcam oczywiście do zapoznania się z recenzją na gram.pl). Od momentu, gdy pokochałem tę grę w 2018 roku i w chwili, gdy ujrzałem napisy końcowe obiecałem sobie, że jeszcze do niej wrócę, by spróbować swoich sił choćby w hardkorowym wariancie rozgrywki. Plany planami, życie życiem, choć w międzyczasie sprawdziłem, jak tytuł działa na Switchu. Zamierzam jednak dokładnie przypomnieć sobie przygody Henryka, czyli syna zwykłego kowala będącego głównym bohaterem Kingdom Come: Deliverance zanim “dwójka” ujrzy światło dzienne. Wynika to zarówno z mojej osobistej chęci, jak i konieczności, bo Warhorse Studios zapowiedziało, że pod względem fabularnym Kingdom Come: Deliverance 2 będzie właśnie kontynuować wydarzenia ukazane w pierwowzorze. Akcja rozpocznie się tydzień po fabule z Kingdom Come: Deliverance. Także warto sobie przypomnieć, o czym traktowała historia, wszak dzisiaj, po tak długim czasie jaki minął od premiery Kingdom Come: Deliverance, nie pamiętam zbyt wiele. Nie trzeba jednak tego robić, o czym przekonacie się w dalszej części tekstu.
Niezapomniana rozgrywka
Kingdom Come: Deliverance urzekło mnie od samego początku, bo to RPG z krwi i kości. Już pierwsze zadanie fabularne, jakże błahe zresztą, bo polegające na odzyskaniu długu i kupieniu raptem paru przedmiotów, dało się rozwiązać na wiele sposobów. Mogliśmy przekonać dłużnika, by wypłacił nam kasę, wrócić do ojca z podkulonym ogonem czy też po prostu samemu zabrać ze skrzyni pieniądze. Dalej było jeszcze lepiej. Tym bardziej, że Kingdom Come: Deliverance pozwalało na to, by niemalże wszystkie problemy rozwiązać w sposób polubowny, a więc rozmową. Była raptem jedna sytuacja (przez kilkadziesiąt godzin potrzebnych na ukończenie całości), w której musieliśmy sięgnąć po broń białą. Uzasadniona zresztą mocno fabularnie, o czym przekonaliście się zapewne grając w Kingdom Come: Deliverance lub przekonacie się, gdy sięgnięcie po tę wyśmienitą produkcję.
Inne elementy z Kingdom Come również na plus
Nie samą rozgrywką człowiek jednak żyje, dlatego też Kingdom Come: Deliverance uwielbiam z wielu innych powodów. Wspomniałem już o bohaterze, który rozpoczyna swoją przygodę jako zwykły chłopak, syn wiejskiego kowala. Oczywiście nie będę zdradzał nic więcej, ale powiem jedynie, że bardzo szybko z nastolatka musi stać się mężczyzną, opuszczając rodzinne strony i wyruszając w nieznane. Historia jest mocnym punktem tytułu, bo odpowiada za nią nie kto inny, jak Daniel Vavra, szef Warhorse Studios, któremu zawdzięczamy fenomenalną opowieść zaprezentowaną w grze Mafia: The City of Lost Heaven z 2002 roku, która kilka lat temu doczekała się remake’u.
Po małym wtrąceniu wracamy do meritum. Opowiadając o Kingdom Come: Deliverance trzeba powiedzieć, że klimat średniowiecznych Czech aż wylewa się w ekranu. To jeden z RPG-ów, w których próżno szukać jakichkolwiek nadnaturalnych elementów. Sam rozwój postaci z kolei opiera się na wykonywaniu odpowiednich czynności. Walcząc mieczem stajemy się w tym coraz lepsi. Lubimy przekonywać innych do swoich racji? Sukcesywnie będziemy częściej wygrywać słowne pojedynki. A to nie wszystko, bo w pewnym momencie - tak, tak - Henryk może nauczyć się czytać. Wszak to wiejski chłopak, więc z książkami wcześniej nigdy nie było mu po drodze, ale teraz być może ta umiejętność mu się do czegoś przyda.
A co z dwójką?
No właśnie. Kingdom Come: Deliverance 2 nie ma wymyślać koła od nowa. Ewidentnie widać, że autorzy robią wszystko, by była to naturalna ewolucja pomysłów “z jedynki”. Jeśli dostarczyliby tak niesamowitą historię, jak sześć lat temu, z konkretnym i zapadającym w pamięć zwrotem akcji, to byłoby naprawdę dobrze. Ale oni nie chcą osiągnąć absolutnego minimum - mieli czas i środki, dzięki którym najprawdopodobniej otrzymamy RPG-a totalnego. Wiadomo już, że będziemy mieli dwie mapy do eksploracji - każda o takim samym rozmiarze jak świat znany z Kingdom Come: Deliverance. Nie będą one jednak ze sobą połączone, co wynika poniekąd z fabuły, ale taka konstrukcja historii była wymuszona. Miejsca te są bowiem od siebie odpowiednio oddalone, ale niezwykle istotne z punktu widzenia opowieści.
GramTV przedstawia:
Jeszcze o tym nie napisałem, ale musicie wiedzieć, że Kingdom Come: Deliverance jest w pewnym sensie hardkorowym przedstawicielem gatunku. Henryk może np. złamać nogę, co utrudnia mu poruszanie się. Po walce krwawi, więc musi użyć bandaży. Do tego wszystkiego trzeba zaspokajać głód naszego protagonisty i regularnie spać. Poza tym w pierwszej udostępnionej wersji gry zapisywanie stanu rozgrywki odbywało się poprzez wykorzystanie do tego celu Zbawiennego Sznapsa, czyli napoju, który mogliśmy stworzyć lub kupić. Z pomysłu nie zrezygnowano, choć dodano opcję “zapisz i wyjdź”. Sznapsy pojawią się także w drugiej części, ale “sejwowanie” nie ma być problematyczne. Zresztą, cała gra konstruowana jest w taki sposób, aby była bardziej przystępna odbiorcom. W jednym z wywiadów wspomniano choćby o udoskonaleniu mechaniki strzelania z łuku. Element ten w Kingdom Come: Deliverance mocno kulał. Poprawiona zostanie również walka, która dla wielu była zbyt wymagająca.
Wracając jeszcze na chwilę, do tego, co w Kingdom Come: Deliverance trzymało mnie przed ekranem na długi czas warto wspomnieć o konstrukcji zadań i postaciach niezależnych. Nieliniowy charakter misji już chwaliłem, ale ogromną zaletą RPG-a autorstwa Warhorse Studios był również tętniący życiem świat. Konkretniej mam na myśli to, że NPC mieli swój rytm dnia, toteż jeśli umówiliśmy się z kimś o określonej godzinie, to ów jegomość na nas czekał, a gdy spóźniliśmy się lub dotarliśmy do celu wieczorem, to albo pracował, albo po prostu już spał, by rano wstać do pracy. Musieliśmy również uważać, wchodząc na tereny prywatne, a jeśli chcieliśmy coś ukraść, to trzeba było się dokładnie upewnić, że nikt nas nie widzi. Strażnicy potrafili w losowych momentach przetrzepać nam kieszenie…
Nie trzeba znać “jedynki”, bo…
Kingdom Come: Deliverance 2 to kontynuacja z akcją osadzoną między innymi w Kutenbergu, do którego przybędzie Henryk. Mieszkańcy nie znają jednak przeszłości głównego bohatera, który będzie opowiadał ludziom o swojej przeszłości. To kolejny ciekawy element “dwójki”, bo właśnie w ten sposób ukształtujemy charakter protagonisty i przypomnimy sobie lub poznamy wydarzenia z pierwowzoru. Dzięki temu nie będzie konieczne przechodzenie Kingdom Come: Deliverance z 2018 roku przed rozpoczęciem zabawy z sequelem. Ciekawa alternatywa dla filmiku z podsumowaniem wszystkich wydarzeń z pierwowzoru, prawda? Zwykle ciężko wszystko spamiętać, natomiast tutaj odpowiednie informacje na temat wydarzeń z Kingdom Come: Deliverance będą pojawiały się we właściwych momentach.
Podsumowanie
Wiadomo już, że Kingdom Come: Deliverance 2 zadebiutuje w 2024 roku na PC, Xbox Series X/S i PlayStation 5. Co prawda słabsza konsola Microsoftu nieco ogranicza twórców, niemniej i tak otrzymamy naprawdę rozbudowanego RPG-a, o którym - mam nadzieję - będzie się mówić przez lata, jak o pierwszym Kingdom Come: Deliverance. Pozostaje mieć nadzieję, że w trakcie nachodzącego gamescomu zobaczymy gameplay z prawdziwego zdarzenia. Na razie pokazano jedynie kilka przebitek na silniku gry. Być może w sierpniu poznamy również dzienną datę premiery… Kto wie, kto wie. Tak czy inaczej - czekam z niecierpliwością.
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Tak to było widać, że został stworzony z myślą o pojedynkach ale póki co o nowym wiemy tyle, że go uprościli odejmując jeden kierunek ataku i nadal nie wiadomo jak to będzie wyglądać w walce z większą ilością przeciwników.
Chociaż myślę, że tu też mogło mieć wpływ to że twórcy mocno realistycznie podchodzili do tematu więc walka sam przeciw 2 i większej ilości przeciwników z założenia miała być na przegranej pozycji (oczywiście mikstury i rozwinięcie postaci mocno przechylało szalę na naszą stronę) więc nie inwestowali czasu i środków w oddzielny system walki przeciw kilku przeciwnikom co można podpiąć pod realizm kiedy sami wpadniemy w zasadzkę ale bolało kiedy walczyliśmy jako oddział na inny oddział
Tyle że wolę mieć kłopot z walką z dwoma przeciwnikami z uwagi na to jak gra jest zaprojektowana a nie z uwagi na to że sterowanie podczas walki jest okropne.
koNraDM4
Gramowicz
25/06/2024 21:14
dariuszp napisał:
Czy ja wiem. System walki był właśnie najbardziej krytykowanym elementem jedynki.
O ile sprawdzał się w pojedynkach - kompletnie nie nadawał się w sytuacjach gdzie miałes +1 przeciwnika.
koNraDM4 napisał:
Mnie zastanawiają te zmiany w łuku i walce mieczem. Prawdopodobnie dla większości graczy to będzie na plus ale wymagający system z jedynki idealnie się wstrzelił w moje gusta
Tak to było widać, że został stworzony z myślą o pojedynkach ale póki co o nowym wiemy tyle, że go uprościli odejmując jeden kierunek ataku i nadal nie wiadomo jak to będzie wyglądać w walce z większą ilością przeciwników.
Chociaż myślę, że tu też mogło mieć wpływ to że twórcy mocno realistycznie podchodzili do tematu więc walka sam przeciw 2 i większej ilości przeciwników z założenia miała być na przegranej pozycji (oczywiście mikstury i rozwinięcie postaci mocno przechylało szalę na naszą stronę) więc nie inwestowali czasu i środków w oddzielny system walki przeciw kilku przeciwnikom co można podpiąć pod realizm kiedy sami wpadniemy w zasadzkę ale bolało kiedy walczyliśmy jako oddział na inny oddział
dariuszp
Gramowicz
25/06/2024 16:51
koNraDM4 napisał:
Mnie zastanawiają te zmiany w łuku i walce mieczem. Prawdopodobnie dla większości graczy to będzie na plus ale wymagający system z jedynki idealnie się wstrzelił w moje gusta
Czy ja wiem. System walki był właśnie najbardziej krytykowanym elementem jedynki.
O ile sprawdzał się w pojedynkach - kompletnie nie nadawał się w sytuacjach gdzie miałes +1 przeciwnika.