The Bourne: Conspiracy
Że co proszę?
Takiej reakcji spodziewam się po wielu z Was. Tak, uważam że The Bourne Conspiracy z 2008 roku zasługuje na miejsce na liście, nawet jeśli prawdopodobnie nikt inny się ze mną nie zgodzi (taki już przywilej autora tekstu). Możliwe, że to dlatego, że mam ogromny sentyment do tej produkcji. Nie miałem wielkich oczekiwań, a jednak spędziłem kilka pełnych emocji godzin z tą produkcją. Ekipa High Moon Studios bazowała na książkach Roberta Ludluma. Mimo wszystko niemalże każda scena wygląda jak wierna kopia tej znanej z filmów z Mattem Damonem. Gra jest więc szalenie szybka i efektowna, a dzięki licznym sekwencjom QTE kontrolera nie można odłożyć nawet w trakcie scenek przerywnikowych. Bardzo żałuję, że tyle entuzjazmu co ja nie wykazali inni gracze i studio zamiast kontynuacji przygotowało kilka gier na filmowej licencji Transformersów.
Seria Middle-Earth od Monolith
Kolejna cała seria, chociaż akurat tym razem składająca się z dwóch części. Władca Pierścieni doczekał się kilku gier, ale to co przygotowała ekipa Monolith zdecydowanie wybija się jakością. W dużym skrócie i uproszczeniu Middle-Earth można opisać jako Assassin’s Creed z czasów Ezio w świecie Tolkiena. Brzmi to bardzo atrakcyjnie. Deweloper nie skupił się jednak tylko na kopiowaniu Ubisoftu, ale dodał sporo od siebie. Tutaj trzeba wspomnieć przede wszystkim innowacyjny system Nemezis. Dzięki temu historia, która nie ma kluczowego znaczenia z punktu widzenia całego uniwersum, była niezwykle emocjonująca i angażująca. Wielka szkoda, że Monolith opowieść o Talionie i Celebrimborze ograniczył tylko do dwóch gier.
A Walking Dead: A Telltale Games Series
Prawdziwy game changer dla Telltale Games. Studio tą właśnie produkcją znalazło swoją niszę, którą przez kilka lat udawało się rozwijać. Pierwsze The Walking Dead to również moment, w którym deweloper był w najwyższej formie. Tutaj pomocne było też to, że mało kto spodziewał się tego co zobaczył. Uniwersum The Walking Dead dawało sporo możliwości, ale jednak świat elektronicznej rozrywki chyba nie był gotowy na tak wstrząsającą opowieść. Każdy kto grał na pewno ma kilka scen, które najmocniej wryły mu się w pamięć. W sumie trzeba być pustym w środku, aby przynajmniej raz nie poczuć ukłucia w sercu. Szkoda tylko, że Telltale Games w tej grze umieściło wszystkie swoje dobre pomysły na tę serię. Kolejne części nie tylko nie miały tej magii, ale i momentami wiało tam nudą.

Seria Wiedźmin
Nie ma specjalnie powodów, aby nie umieścić tutaj Wiedźmina. Mówimy w końcu o grze opartej na książkowej licencji. O jej jakości powiedziano już tyle, że nie trzeba nic dodawać. Warto więc napisać kilka słów o czymś innym. Wielu twórców zastanawia się jak dobrze wykorzystać uniwersum. CD Projekt RED nie silił się na własną interpretację historii z książek (tak jak robi to serial Netflixa). Zamiast tego pokazano co było dalej, dzięki czemu studio mogło zaszaleć i dodać do tej opowieści kilka własnych akcentów. Słynna słowiańskość Wiedźmina to w końcu w bardzo dużym stopniu zasługa gier, a nie książek. Takie podejście do historii powoduje również, że studio może dalej ją rozwijać i z niczym to nie koliduje. Przykład na takie przeniesienie IP z jednego medium do drugiego, w którym wszyscy są zadowoleni.