Kolejny miesiąc, kolejny remake od Nintendo. Tym razem padło na Paper Mario sprzed 20 lat, które przypomina o najlepszym czasie dla tej serii.
Gwoli przypomnienia - Paper Mario: The Thousand-Year Door to remake gry, która ukazała się pod tym samym tytułem dokładnie 20 lat temu na konsolę Nintendo GameCube. Produkcja zebrała świetne recenzje jako druga odsłona nowego cyklu z Mario i ekipą, która porzucała stricte platformówkowy charakter typowych przygód hydraulika na rzecz gatunku RPG. Nota bene, pierwsze odsłony Paper Mario czerpały pełnymi garściami z dziedzictwa (niedawno przypomnianego) Super Mario RPG ze SNES-a. I dopiero z czasem Papierowy Mario zaczął, ku mojemu niezadowoleniu, odchodzić od korzeni.
Skutek był taki, że cztery lata temu w recenzji Paper Mario: The Origami King narzekałem tak: “Pierwsze Paper Mario na Switcha zadowoli fanów Paper Mario Sticker Stars (3DS) i Paper Mario: Color Splash (Wii U), a jednocześnie przekona weteranów serii, tęskniących za jej początkami, by omijać The Origami King szerokim łukiem. Ta gra po prostu nie została stworzona z myślą o nich”.
“Seria Paper Mario chyba już na dobre pożegnała się z gatunkiem RPG” - pisałem w tamtej recenzji i ku mojemu zdziwieniu, pożegnanie jednak nie nastąpiło. A przynajmniej nie do końca, bo Paper Mario: The Thousand-Year Door to wspaniały (i oczekiwany przeze mnie) powrót do korzeni w formie wskrzeszenia gry sprzed 20 lat.
Z czym to się je?
Jeżeli w czasach GameCube’a mieliście przyjemność grać w Paper Mario: The Thousand-Year Door, to nie czytajcie dalej i zamawiajcie/idźcie do sklepu po nową wersję na Nintendo Switch. To klasyczny remake bez zbędnych zmian i udziwnień, który z jednej strony jest wierny oryginałowi, a z drugiej uwspółcześnia, co trzeba, by gra była jeszcze przyjemniejsza, ładniejsza itd.
Nowi w temacie muszą jedynie wiedzieć, że Paper Mario: The Thousand-Year Door to nietuzinkowe (szczególnie jak na tamte czasy) połączenie platformówki, RPG, przygodówki z ogromną dawką humoru i w fantastycznej oprawie. Wszystko to oczywiście osadzone w uniwersum Mario, Peach i Bowsera, choć scenarzyści zabawili się przyzwyczajeniami graczy odnośnie znanych postaci i realiów.
Dość powiedzieć, że fabuła Paper Mario: The Thousand-Year Door kręci się wokół (a jakże) zniknięcia księżniczki Peach i wyprawie dzielnego wąsacza w ogrodniczkach. Motywacją do działania jest ponadto mapa skarbów i nowo poznani towarzysze, bez których Mario daleko by nie zaszedł. Tytułowy bohater nie jest przy tym jedyną grywalną postacią, gdyż w pewnych momentach przejmujemy stery nad Peach, a nawet niszczycielskim Bowserem.
Papierowa instrukcja
Jak już wspominałem, początki serii Paper Mario (do których The Thousand-Year Door się jak najbardziej zalicza) mają swoje korzenie w Super Mario RPG. W remake’u będziemy więc przemierzać kolorowe lokacje, gadać z NPC-ami, rozwiązywać terenowe zagadki i walczyć w systemie turowym. Ale nie takim zwykłym jak w starych Final Fantasy i innych klasycznych jRPG-ach z ery 16 bitów. Starcia w Paper Mario wymagają wybrania komendy z dostępnej listy, ale następnie musimy rytmicznie/w odpowiednim momencie wcisnąć dany przycisk, by zwiększyć efektywność ataku. Coś jak QTE.
GramTV przedstawia:
Walki w Paper Mario: The Thousand-Year Door odbywają się na teatralnej scenie (sic!) przy udziale często angażującej się publiczności i z interaktywną scenografią. Wszystko to wygląda i działa świetnie. Nie jest to oczywiście nic, co postawiłbym obok złożonych turówek spod znaku dungeon crawlerów Atlusa, ale Paper Mario od zawsze celowało w zupełnie inną grupę odbiorców. Taką, dla której liczy się przede wszystkim humor i dobra zabawa. Co nie znaczy, że walki przechodzą się same i można naparzać bezmyślnie w dwa przyciski na zmianę. Jest wyzwanie i czas na kombinowanie podczas potyczek. A jak komuś mało po przejściu gry, to czeka go dodatkowy tryb Pit of 100 Trials.
Przed wyruszeniem w podróż...
“Papierowość” gry nie sprowadza się wyłącznie do estetyki i stylu graficznego. Fakt, że wszystko w tym świecie jest zrobione z papieru, ma fundamentalne znaczenie dla przebiegu rozgrywki. Płaski jak kartka Mario może z łatwością wchodzić w ciasne szczeliny, a nawet składać się w samolocik, który pokona kolejne przeszkody. Z czasem Mario musi jednak sięgać po pomoc bohaterów drugiego planu. Oprócz Yoshiego mamy tu do czynienia m.in. z Madame Flurrie, która swoim oddechem potrafi zdmuchnąć niejeden problem. Do Mario dołączają też Goombella, Koops i kilku innych ciekawych osobników - każdy charakteryzujący się inną zdolnością przydatną w podróży.
O fabule, poziomach, bossach itd. nie ma co się rozpisywać, bo Paper Mario: The Thousand-Year Door to powtórka z rozrywki sprzed 20 lat. I nie jest to żaden przytyk, ponieważ mamy tu do czynienia z jedną z najlepiej ocenianych gier ery GameCube’a. Na Switchu została ona podana w fantastycznej oprawie audio-wizualnej. Teoretycznie wiele się nie zmieniło (polecam porównania na YouTube), ale diabeł tkwi w szczegółach. Odtworzeniu papierowego świata na nowej konsoli – bo nie jest to tylko podbicie grafiki do rozdzielczości HD – towarzyszy mnóstwo niuansów, przez które ta gra jest jeszcze lepsza. Wystarczy zwrócić uwagę na zachowanie postaci podczas dialogów. 20 lat temu były to statyczne sprite’y, którym teraz dodano zupełnie nowe animacje, zmieniającą się mimikę, ekspresję.
Poza tym wprowadzono swoisty system podpowiedzi, tryb treningowy czy szybszy dostęp do zmiany partnera, dzięki któremu można to robić “w locie”, bez zbędnego wchodzenia i szperania w menu. Te wszystkie nowości to niby nic wielkiego, a sprawiają przyjemność szczególnie tym, którzy pamiętają oryginał.
Paper Mario: The Thousand-Year Door oferuje mnóstwo zabawy (30-60 godzin grania) z opcjonalnymi minigrami i wyzwaniami, zbieractwem, odblokowywaniem kolejnych niespodzianek w galerii obrazkowej i muzycznej. Jeżeli przegapiliście tę grę 20 lat temu, a szukacie lekkiego, humorystyczego RPG-a, nie mogliście trafić lepiej. Weterani też powinni się w nią czym prędzej zaopatrzyć, bo to w dalszym ciągu znakomita produkcja, która dzięki drobnym zmianom w niczym nie odstaje od współczesnych tytułów. I jest dużo lepsza od ostatnich inkarnacji Paper Mario.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!