Dragon's Dogma II - recenzja. Podróże małe i duże

Adam "Harpen" Berlik
2024/03/20 16:00
2
2

Jeśli pierwsza Dragon’s Dogma nie przypadła wam do gustu, to raczej nie macie czego szukać w Dragon’s Dogma II. A szkoda, bo to świetna, choć oczywiście specyficzna gra.

Albo się lubi, albo nienawidzi

Dragon’s Dogma już w momencie premiery, czyli w 2013 roku, miała sporo archaizmów czy też po prostu rozwiązań, które wówczas nie przypadły do gustu fanom klasycznych RPG-ów akcji. I słusznie, bo o produkcji Capcomu można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że podążała za obowiązującymi wówczas trendami. Tak samo jest tym razem - Dragon’s Dogma II to w zasadzie miękki reboot, a nie pełnoprawna kontynuacja gry sprzed lat, która po drodze doczekała się zarówno całkiem obszernego dodatku, ciepło przyjętego remastera i być może zapomnianego przez niektórych sieciowego spin-offu Dragon’s Dogma Online.

Dragon's Dogma II - recenzja. Podróże małe i duże

Dlaczego więc zdecydowano się na drugą część?

Twórcy ze studia Capcom już w trakcie produkcji Dragon’s Dogmy zdawali sobie sprawę z tego, jak bardzo ograniczają ich możliwości oferowane przez Xboxa 360 i PlayStation 3 (tak, marka ominęła całą generację konsol) i być może wtedy bardzo wierzyli w to, że kiedyś dane im będzie je zrealizować na znacznie lepszych konfiguracjach. Tak też się stało. Dragon’s Dogma II nie wymyśla koła od nowa, stanowiąc rozszerzoną, udoskonaloną i poprawioną wersję “jedynki”. Czy to wystarczy, by gra odniosła sukces? Wśród fanów pierwowzoru, jak najbardziej. To produkcja stworzona specjalnie z myślą o tych, którzy spędzili setki godzin w pierwszej części (już) serii.

Dragon’s Dogma II nie stoi fabułą

Swoją przygodę z Dragon’s Dogma II rozpoczynamy w zasadzie od stworzenia postaci za pomocą niezwykle rozbudowanego kreatora udostępnionego przez Capcom jeszcze przed premierą. Gracze już na tym etapie udowodnili, że za pomocą tego narzędzia można odtworzyć każdego z doskonale znanych bohaterów lub po prostu zaprojektować unikatowego protagonistę. Założenia samej opowieści są natomiast podobne, jak w części pierwszej. Na ekranie możemy bowiem zobaczyć, jak pewien ogromny smok wyrywa naszemu śmiałkowi serce, a celem wielogodzinnej podróży przez świat Dragon’s Dogma II jest oczywiście odzyskanie tego, co zostało nam zabrane. Po intrygującym wprowadzeniu historia stopniowo zaczyna się rozmywać. Z jednej strony można powiedzieć niestety, z drugiej zaś takie podejście do kwestii opowieści pozwoliło Capcomowi rozwinąć skrzydła w temacie gameplayu, który jest - co tu dużo mówić - świetny.

Pora na przygodę!

Mimo wszystko ci, którzy odbili się od Dragon’s Dogmy, a jeszcze nie przestali czytać tej recenzji, tak czy inaczej mogliby dać szansę nowej odsłonie, o ile wcześniej zagrywali się czy to w The Legend of Zelda czy też Elden Ring. Tak samo, jak w tamtych produkcjach, również w Dragon’s Dogma II nie jesteśmy bowiem turystą odhaczającym kolejne znaczniki na mapie, choć mamy tu i znaczniki, i mapę. Ale, po pierwsze, na mapie odsłonięte są tylko obszary, które już zwiedziliśmy (trochę jak w grach w strategicznych), a po drugie znaczniki owszem, czasem prowadzą nas prosto do celu lub obszaru poszukiwania, to i tak po drodze może wydarzyć się tyle innych rzeczy, że niejednokrotnie zboczymy z głównej ścieżki.

Poza tym w Dragon’s Dogma II ograniczone możliwości w zakresie szybkiej podróży sprawiają, że w zdecydowanej większości przypadków eksplorujemy poszczególne lokacje na piechotę, okazjonalnie korzystając z wozów wołowych czy też rzadko dostępnych i zarazem niezwykle drogich przedmiotów umożliwiających teleportowanie się do odwiedzonych miejsc. Wspomniałem już o Zeldzie i Elden Ringu także z innego powodu - Dragon’s Dogma II, po krótkim samouczku, jest grą bardzo oszczędną w udzielaniu nam jakichkolwiek wskazówek. Trafiając do pierwszego miasta możemy po prostu iść dalej, ale znacznie lepiej zatrzymać się w karczmie, odpocząć, kupić przedmioty leczące i regenerujące staminę, a jeśli to możliwe ulepszyć posiadany oręż lub kupić nową broń, tarczę czy nawet zbroję. Z kolei w dzienniku zadań nie wyszczególniono, które zadania powiązane są z głównym wątkiem fabularnym, a które są jedynie opcjonalne. Choć nierzadko można się tego domyślić.

Dragon’s Dogma II to gra, w której musimy mieć świadomość tego, że postępy zapisywane są w określonych momentach, mamy tutaj również coś w rodzaju quick-save’a i możliwość rozbicia obozu (to również pozwala na sejwować grę), a jeśli gdzieś utkniemy na dobre (z za słabą postacią, pozbawieni potionek, itd.) to możemy przenieść się do ostatnio odwiedzonej karczmy, tracąc oczywiście wszystkie postępy osiągnięte od czasu ostatniego odpoczynku. Generalnie nawet w trakcie udanych ekspedycji wielokrotnie będziemy testować rozmaite strategie, bo Dragon’s Dogma II charakteryzuje się wysokim poziomem trudności. Nie jest to ten, który być może znacie z Soulsów, niemniej produkcja nie należy do najłatwiejszych. Na porządku dziennym okazuje się więc sukcesywne wczytywanie checkpointów po zgonie czy to naszej postaci, czy też jej sojuszników. Metodą prób i błędów staramy się też odkryć optymalną ścieżkę.

Grając należy pamiętać, że w Dragon’s Dogma II mamy cykl dobowy. Pod koniec dnia nie wsiądziemy więc do wozu - będziemy musieli czekać do rana. Samemu nie warto organizować podróży po zmroku. Nawet korzystając z latarni niewiele zobaczymy, a chcąc przedostać się przez ciemną jaskinię nie będziemy w stanie dostrzec ewentualnych przeciwników. Chociaż trzeba przyznać, że raz czy dwa mimo to warto zobaczyć, jak eksploruje się świat Dragon’s Dogmy II pod osłoną nocy. Jest zarazem straszny i niesamowicie klimatyczny. Do teraz pamiętam, jak ostatkiem sił już dawno po zmierzchu dotarłem do miasta, szukając karczmy, a następnie czekałem do rana, by zdać raport jednemu z NPC-ów. Takich małych, wielkich historii w grze jest znacznie więcej.

Dragon’s Dogma II wielokrotnie potrafi nam udowodnić, że oferuje tętniący życiem świat. Wydawać by się mogło, że miejscami wyludnione miasta to efekt niezamierzony. Że autorzy byli w pewien sposób ograniczeni technologicznie i nie mogli dodać większej liczby NPC-ów, ale nie w dzisiejszych czasach. Wszystko zostało dokładnie przemyślane, o czym Capcom wielokrotnie przekonywał mnie w trakcie kilkudziesięciu godzin, które spędziłem w wirtualnym świecie Dragon’s Dogma II.

Podczas rozgrywki w Dragon’s Dogma II raz udałem się w całkiem długą podróż, by dostarczyć NPC-owi pewien przedmiot. Po powrocie do miasta spotkałem wspomnianą postać wraz z jej ojcem, który dziękował mi za pomoc. Innym razem z kolei zwykła wyprawa po lesie, w trakcie której zboczyliśmy ze szlaku, przerodziła się w walkę z potężnym smokiem. Kompletnie zaskoczyło mnie również to, że jadąc wozem wołowym mogę po prostu podziwiać okolicę w czasie rzeczywistym albo przyśpieszyć upływ czasu. Tyle tylko, że ani jedno, ani drugie nie chroni mnie absolutnie przed niczym - podróż może zostać w każdej chwili przerwana atakiem wrogów. Musimy wówczas uporać się z niemilcami, by móc ją kontynuować. Tak, ta gra potrafi zaintrygować, zaskoczyć, a nawet wprawić w osłupienie. I tak samo jak pierwsza Dragon’s Dogma za nic ma współczesne standardy. Mam w tym przypadku na myśli możliwość teleportowania się między lokacjami w mgnieniu oka.

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

Jedną z cech charakterystycznych Dragon’s Dogma są Pionki (z ang. Pawns), które powracają w drugiej odsłonie cyklu. Mówimy tutaj o pełnoprawnych towarzyszach, członkach naszego zespołu - w Dragon’s Dogma II możemy jednocześnie korzystać z usług trzech uprzednio wybranych sojuszników. Albo rekrutujemy ich za pomocą specjalnych portali, gdzie nota bene możemy korzystać z rozbudowanej wyszukiwarki umożliwiające filtrowanie parametrów owych NPC-ów, albo też na szlaku, kiedy to napotkani bohaterowie niezależni sami zaproponują nam swoje usługi.

W przeciwieństwie do innych gier RPG, w których bardzo często rola takich pomocników ogranicza się wyłącznie do wsparcia podczas walki, w Dragon’s Dogma II sprawiają oni wrażenie prawdziwych towarzyszy podróży. Oczywiście do momentu, w którym nie zaczną gubić ścieżki, biegając po okolicy, jak kot z pęcherzem. Na szczęście do takich sytuacji dochodzi stosunkowo rzadko. Znacznie częściej natomiast kompani uleczają nas podczas walki, mogą też odnawiać staminę, gdy ta skończy się nam w najmniej odpowiednim momencie, i tak dalej. To wydaje się nawet zrozumiałe. Można jednak się lekko zdziwić, kiedy w pewnym momencie któryś z Pionków podczas eksploracji stwierdzi, że zna to miejsce z innej wyprawy i chętnie pokaże nam ukrytą ścieżkę bądź doprowadzi do skarbu.

GramTV przedstawia:

Pawns w Dragon’s Dogma II, tak samo jak postać gracza, mogą oczywiście zginąć w walce, czasem zostaną wciągnięci przez bliżej niezidentyfikowaną breję (bez spoilerów) czy też… No tak, miało być bez spoilerów. Warto natomiast dodać, że jeśli dysponujemy niezwykle cennym i rzadkim przedmiotem możemy wskrzesić wybraną postać - siebie lub któregokolwiek z poległych kompanów. Co ciekawe, dzięki funkcjom online można wymieniać się Pionkami z innymi graczami, a w trybie bez internetu da się wysyłać sojuszników na misje celem pozyskania wskazanych przedmiotów. Nie oznacza to jednak, że pozbędziemy się Pionka na jakiś czas, mogą oni bowiem funkcjonować w dwóch światach w tym samym czasie.

Dragon’s Dogma II to walka, walka i jeszcze więcej walki

Jasne, kluczowa w Dragon’s Dogma II jest eksploracja poszczególnych lokacji, zarówno otwartych przestrzeni, jak i zamkniętych pomieszczeń. Zarówno w jednych i drugich stoczymy wiele pojedynków. Dlatego też ewidentnie widać, jak Capcom mocno przyłożył się do zaprojektowania fenomenalnego systemu walki. Początkowo może on się wydawać nieco chaotyczny, wszak nie ma tu znanego choćby z Dark Souls blokowania kamery na wybranym przeciwniku. Po kilku godzinach zabawy odniosłem jednak wrażenie, że za sprawą swobodnej kamery paradoksalnie mam większą kontrolę nad tym, co dzieje się na ekranie.

System walki w Dragon’s Dogma II jest przegenialny z dwóch powodów. Po pierwsze daje on mnóstwo opcji w zakresie dostosowywania postaci pod względem elementów wyposażenia, jak i rodzajów ataków. Co ciekawe, w moim przypadku jednym z nich była szarża z użyciem miecza, nie trzeba się jednak obawiać, że spadniemy w przepaść. Nie ma tu niewidzialnych ścian, ale będąc tuż nad skarpą kierowana przez nas postać jedynie się zachwieje. Po drugie natomiast, decydując się na grę wojownikiem (z czasem można zmienić klasę albo łączyć jedną z drugą), nieustannie czułem ciężar poszczególnych broni, a ich animacje sprawiały, że nie przeszkadzało mi to, iż po raz kolejny muszę stawiać czoła tym samym przeciwnikom, lecz w innym miejscu i nieco innej konfiguracji. Jasne, z czasem na mojej drodze pojawili się wrogowie innego rodzaju, ale zakładam, że wiecie co mam na myśli. Starcia nie nudzą również dlatego, że w zależności od wybranej profesji możemy wykorzystywać ukształtowanie terenu na swoją korzyść. Przykładowo łucznikiem czy magiem warto stanąć na jakimś pagórku.

Dragon’s Dogma II oferuje w pewnym stopniu automatyczny system levelowania głównego bohatera i jego Pionków. Za pokonywanie wrogów otrzymujemy bowiem punkty doświadczenia, a gdy zdobędziemy ich wskazaną liczbę zdobywamy kolejny poziom, tym samym zwiększając liczbę punktów zdrowia, wytrzymałości, i tak dalej. Sami możemy natomiast decydować o tym, czym będziemy walczyć. Warto również pamiętać o regularnym ulepszaniu broni i odblokowywaniu nowych ataków, o których wspomniałem wcześniej. Z goblinami poradzimy sobie raczej bez większych problemów, ale z czasem zaatakuje nas gryf, cyklop, golem czy ogr. I SMOK!

Skoro już o różnorodności oponentów mowa, to osobom, które w Dragon’s Dogma nigdy nie grały należy wyjaśnić, że “w dwójce” także nie trzeba tylko atakować wielkich przeciwników po kostkach. Można bowiem się po nich wspinać, a więc ewidentnie widać tu inspiracje kultowym już Shadow of the Colossus. Sprawia to, że bitwy z udziałem ogromnych potworów nabierają zgoła innego wymiaru. Wejście na kark niemilca i okładanie go po głowie aż padnie lub skończy nam się stamina (zwykle to drugie) jest niesamowicie satysfakcjonujące.

A co tam słychać w wielkim świecie Dragon’s Dogma II?

Słowo klucz - wielki. Większy od tego z pierwszej części, choć nie będę strzelał, czy czterokrotnie, pięciokrotnie czy może jeszcze więcej. Tak czy inaczej mamy tu naprawdę spory obszar do eksploracji. Świat jest otwarty. Nie napisałem, że w pełni, choć można odnieść takie wrażenie. Od początku mamy wiele ścieżek do wyboru, ale dochodząc do niektórych miejsc trzeba pamiętać o licznych blokadach rozmieszczonych tu i ówdzie przez Capcom. Gdzieniegdzie nie przejdziemy dalej nie posiadając odpowiedniej przepustki, z kolei innym razem nie da się kontynuować podróży z powodu zarwanego mostu. Mimo to znacznie częściej po prostu będziemy mogli spojrzeć przed siebie i albo zaznaczyć cel podróży na mapie, albo zwyczajnie iść tam, gdzie nas nogi poniosą, bo możemy prędzej czy później dojść oczywiście do wszystkich miejsc, które widać na horyzoncie.

Kwestie techniczne

Dragon’s Dogma II testowałem na konsoli PlayStation 5 w rozdzielczości 4K. Wbrew plotkom, które krążyły po sieci przed premierą, gra nie działa w zaledwie 30 klatkach na sekundę. Wydaje mi się, że było ich dwa razy więcej, chodź dokładnych pomiarów nie wykonywałem, toteż mogę się mylić, ale nieznacznie.

Przez kilkadziesiąt godzin zabawy nie dostrzegłem spadków płynności animacji podczas walki, nie wspominając o swobodnej eksploracji. Przy tym oprawa wizualna prezentuje się naprawdę przyzwoicie, choć - jak wspomniałem wcześniej - szkoda, że gdzieniegdzie jest tak mało NPC-ów, zastrzeżenia można mieć także do niezbyt wielu detali w poszczególnych lokacjach. Tutaj również wydaje mi się, że taki był zamysł twórców.

Jeśli chodzi natomiast o udźwiękowienie, to w tym aspekcie Dragon’s Dogma II także wypada dobrze. Zwłaszcza podczas walki, kiedy to słyszymy odgłosy broni czy soundtrack dodający grze klimatu.

Błędy, błędy, błędy…

Nie no, spokojnie. Błędów w Dragon’s Dogma II uświadczyłem tyle, co nic. A jeśli już się pojawiały, to raczej powodowały mój uśmiech aniżeli irytację. Kiedy jazda wozem wołowym zostanie przerwana można zauważyć, że pasażerowie, którzy jeszcze nie wysiedli, mają głowy na wysokości naszych kostek. Tak, tak, wystają one nieco nad podłogę. Ot, taki psikus. Co jeszcze? W zasadzie chyba tyle, nie przypominam sobie nic jeszcze. Widać, że Capcom mocno przyłożył się do testów produkcji, więc nie musimy się obawiać, że ewentualne bugi popsują nam radość z zabawy.

Podsumowanie

Jak zatem widać, Dragon’s Dogma II nie jest grą dla wszystkich. Sądzę jednak, że wszyscy fani RPG-ów akcji powinni dać jej szansę. A zwłaszcza ci, którzy preferują nieco bardziej staroszkolne podejście do rozgrywki bez konieczności odhaczania kolejnych znaczników na mapie, ale za to z niesamowitymi poczuciem przygody. Tutaj każda wędrówka, czy to na dłuższą, czy też na krótszą odległość może zaoferować nam albo powtórkę z rozrywki, albo niezapomniane przeżycie. Dragon’s Dogma II to jedna wielka niewiadoma i w tym tkwi bezsprzecznie największa siła produkcji Capcomu. Nie licząc oczywiście fenomenalnego systemu walki, licznych opcji w zakresie rozwoju postaci czy bardzo dobrej grafiki. Brać i grać, najwyżej się odbijecie, ale nie będziecie mogli powiedzieć, że nie spróbowaliście.

9,0
Przygoda, przygoda, żadnej chwili nie szkoda. Dragon’s Dogma II to świetna gra, która wyrwie fanom pierwszej części (i mam nadzieję, że nie tylko im) z życiorysu znowu kilkaset godzin.
Plusy
  • niesamowite poczucie przygody, nie jesteśmy turystą odhaczającym znaczniki na mapie, lecz faktycznie odkrywamy świat
  • świetny system walki
  • różnorodność w zakresie tworzenia buildów postaci
  • wielogodzinna, angażująca kampania fabularna
  • system Pionków, czyli towarzyszy, którzy są kimś więcej niż jedynie kompanami w trakcie walki
  • niezwykle klimatyczna oprawa audiowizualna
  • naprawdę zadowalająca optymalizacja (testowane na PlayStation 5)
Minusy
  • niektórych mogą odstraszyć wybrane rozwiązania w gameplayu (np. liczne ograniczenia w zakresie szybkiej podróży)
  • fabuła bardzo szybko zaczyna się rozmywać
  • momentami śmieszne błędy (zapadnięte sylwetki postaci w wozie czy też NPC gubiący ścieżkę)
  • brak polskiej wersji językowej
Komentarze
2
Cykada
Gramowicz
02/04/2024 15:45

Zadowalająca optymalizacja na PS5? Przecież ta gra się buja, jakby się nią grało pod wodą, jest ociężała, czuć że klatki spadają poniżej 30 FPS szczególnie podczas celowania - porażka.

ZubenPL
Gramowicz
26/03/2024 02:42

wielogodzinna, angażująca kampania fabularna

Jak można tak opisać grę składając z najgorszych generycznych mmowych questów jakie da się zrobić. Zadania tu to poziom grind korean gierek f2p. Zresztą dragons dogma ma jeszcze coś innego z nimi wspólnego ten sam nudny girndowy gameplay.