Piłka nożna to sportowa rywalizacja i stojący za nią wielki biznes. Eleven stara się w równym stopniu zaakcentować oba te światy, stawiając przed graczami nie lada wyzwania.
Podchodząc do Eleven, planszówki reklamowanej jako menedżer piłkarski, zastanawiałem się, jakim cudem można odtworzyć takiego potwora jak Football Manager w wersji z fizycznymi komponentami. Okazuje się, że nie można, a przynajmniej twórcy gry nie podjęli nawet takiej próby. Dzieło Thomasa Jansena ma bowiem zgoła inne priorytety aniżeli danie graczom możliwości zbudowania ich składu marzeń i prowadzenia dogłębnej analizy taktycznej, by wycisnąć ze swoich piłkarzy 110% potencjału. Analizy w Eleven z pewnością nie brakuje, ale zachodzi ona na innym poziomie. To przede wszystkim gra ekonomiczna, w której budowa drużyny jest tylko jednym z interesujących nas elementów, podobnie jak wyniki osiągane przez zespół. To bardziej gra o prowadzeniu firmy, która - tak się akurat składa - osadzona jest w świecie futbolu. Czy tak podana wersja piłkarskiego menedżera może być zjadliwa? Okazuje się, że jak najbardziej tak.
Liga w sześć tygodni
Ponieważ Eleven dotyka wielu sfer funkcjonowania organizacji piłkarskiej - od posiedzeń zarządu, przez rozbudowę infrastruktury, zatrudnianie personelu, pozyskiwanie sponsorów a na budowie drużyny i próbie osiągnięcia jak najlepszego wyniku sportowego kończąc - żadnej z nich nie jest w stanie przedstawić z nadmierną dokładnością. Taka ogólnikowość jednak nie przeszkadza, zwłaszcza gdy już człowiek przestawi się z myślenia o tej grze jak o planszowym odpowiedniku Football Managera. Każda ze wspomnianych dziedzin jest odpowiednio zaakcentowana i nie sposób którejś z nich ignorować podczas rozgrywki. Podzielona jest ona na sześć tygodni, a te przebiegają według ściśle określonego harmonogramu.
W poniedziałek kluby pozyskują zasoby: znaczniki pieniędzy, kibiców, operacyjności i formy sportowej. Pierwsze służą do wszelkich inwestycji, drugie pozwalają zapełnić trybuny i przerzucić niekorzystne wyniki na kości, trzecie gwarantują dodatkowe akcje, a te ostatnie pozwalają wystawić do meczu zakupionych piłkarzy oraz korzystać z niektórych umiejętności członków sztabu szkoleniowego. Poniedziałek to także spotkanie zarządu, czyli rozpatrzenie wydarzenia. Każde z nich musi być rozwiązane na jeden z trzech sposobów. O tym, która opcja wejdzie w życie, decyduje głosowanie zarządu, składającego się z trzech osób wybieranych przez graczy na początku rozgrywki w formie draftu. Każdy członek ma swoje priorytety i zapewnia swojemu klubowi inne korzyści. Mogą to być natychmiastowe premie, stałe cechy lub dodatkowe akcje do wykonania.
Wtorek, środa i czwartek to dni, w których kluby starają się jak najlepiej przygotować do dnia meczowego. Każdego dnia gracze mogą wykonać po jednej akcji podstawowej i ewentualnie dodatkowe akcje, opłacane żetonami operacyjności. Wśród podstawowych akcji jest zakup piłkarza z rynku lub młokosa ze szkółki, zatrudnienie członka personelu (od trenerów po stewardów), pozyskanie sponsora, rozbudowa infrastruktury, sprzedaż piłkarza lub wykorzystanie akcji z karty członka sztabu. Każda z tych akcji przynosi inne korzyści. Niektóre zwiększają siłę zespołu, inne gwarantują wpływy do budżetu, a jeszcze kolejne pozwalają pozyskać klubowi kolejnych fanów.
W Eleven sukces sportowy nie jest czynnikiem decydującym o zwycięstwie. Owszem, odgrywa istotną rolę, ale tu gra idzie o punkty zwycięstwa, a te pozyskiwać można na wiele różnych sposobów. Dlatego też drogi do triumfu wiodą w różnych kierunkach. Największy zastrzyk punktów gwarantuje co prawda zwycięstwo w rozgrywkach, ale w przypadku kolejnych miejsc w tabeli różnice w zdobywanych punktach nie są już znaczące i można je z powodzeniem odrobić chociażby lepiej rozwiniętą infrastrukturą stadionową, zatrudnionym personelem czy realizacją celu z trzymanej w tajemnicy przed pozostałymi graczami karty. Kiedy wykonamy już trzy akcje podstawowe i ewentualnie dodatkowo płatne, przechodzimy do weekendu, czyli najbardziej wyczekiwanego i jednocześnie emocjonującego momentu w grze: meczu.
Piłkarze i bezimienni
Konstrukcja składu w Eleven jest dość specyficzna. Każdy z wystawionych podstawowych piłkarzy ma bazową statystykę ataku lub obrony na poziomie 1. Dopiero zawodnicy na kartach zapewniają mocniejsze liczby i dają większą szansę na sforsowanie defensywy przeciwników lub powstrzymanie zapędów rywala na naszą bramkę. Takich kart mamy jednak w naszej drużynie raptem kilka. W końcowej fazie sezonu zwykle dysponujemy czterema-pięcioma kartami desygnowanymi do meczowej jedenastki. Ważne są jednak nie tylko ich statystyki, ale też ustawienie na boisku. Konfrontacja rozpatrywana jest bowiem strefami, w obrębie których paruje się obrońcę z atakującym. Ten ostatni strzela gola, jeśli ma swoją statystykę wyższą od przypisanego do niego obrońcy w strefie. Ostatnią deskę ratunku stanowi jeszcze bramkarz, który też jest opatrzony cyfrą stanowiącą jego siłę oraz symbolami rękawic decydującymi o tym, ile strzałów w jednym meczu jest w stanie obronić.
Zanim jednak zagłębimy się w te wszystkie porównania, trzeba odpowiednio ustawić swoją drużynę. Zacząć należy od zagrania karty taktyki, która określa obowiązującą formację. Każdy piłkarz na swojej karcie ma określoną pozycję na boisku (bramkarz, obrońca, pomocnik, napastnik) oraz funkcję (broniący lub atakujący). Koszulki bez przypisanych kart trzeba ustawić tak, by cała dziesiątka graczy z pola odpowiadała użytej karcie taktyki oraz by na boisku znajdowało się po pięciu piłkarzy z nastawieniem ofensywnym i defensywnym. Ustalenia te dokonywane są na podstawie raportu skauta o najbliższym przeciwniku. Na odwrocie karty znajduje się rozrysowana formacja rywala z informacją o sile każdego z piłkarzy i ich roli (atakujący/broniący). Po odsłonięciu grafiki ze składem drużyny przeciwnej nie można już dokonywać zmian w swoim zespole - chyba że pozwalają na to specjalne zdolności.
GramTV przedstawia:
Cały zamysł jest więc wyjątkowo prostolinijny. Zestawianie ze sobą odpowiednich piłkarzy i porównywanie ich wartości jest procesem żmudnym, początkowo wręcz skomplikowanym, a przecież po zweryfikowaniu par piłkarzy z pola trzeba jeszcze włączyć w ów proces zdolność bramkarza. Początkowo cały ten system mnie przemielił i wypluł. Skończyło się na kilkukrotnym czytaniu instrukcji i uczeniu się na żywym organizmie. Najtrudniej jest chyba prawidłowo to wszystko zrozumieć, jednak gdy otworzy się w głowie odpowiednia zapadka, reszta jest tylko kwestią nabrania rutyny. Koniec końców jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze działa system określania wyniku meczu, jak istotna jest prawidłowa analiza raportu skauta, który określa mocne i słabe punkty przeciwnika, ale w taki sposób, by nie zdradzić co konkretnie kryje się na odwrocie karty; no i tego, że nasze decyzje dotyczące ustawienia drużyny realnie wpływają na wynik spotkania.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!