Mass Effect 3 to najlepsza część trylogii i nawet z tym nie handlujcie

Kamil Ostrowski
2021/06/16 15:20

Najbardziej krytykowana, podczas premiery znienawidzona przez fanów. A jednak to Mass Effect 3 jest najlepszą częścią trylogii stworzonej przez BioWare.

Sto czternaście godzin w kosmosie

Sto czternaście godzin w kosmosie, Mass Effect 3 to najlepsza część trylogii i nawet z tym nie handlujcie

Sto czternaście godzin. Tyle czasu spędziłem z Mass Effect: Edycją Legendarną. Grałem przez większość swojego wolnego czasu na przestrzeni jakiś trzech tygodni. Osiągnąłem poziom zaangażowania, którego nie czułem od… prawdopodobnie od moich ostatnich posiedzeń z serią Mass Effect. Możliwe, że w szranki mogłoby stanąć jeszcze The Last of Us: Part II, jednak z uwagi na szybko zbliżający się termin publikacji recenzji, musiałem wtedy mocno się spieszyć, wobec czego nie mogłem pozwolić sobie na odpowiednie docenienie wszystkiego co twórcy dla mnie przygotowali (co nie przeszkodziło wystawić mi grze 9.9). Inaczej zresztą gra się dla recenzji, a inaczej prywatnie. Granie w Mass Effecta, chociaż teraz piszę ten tekst, było dla mnie bardzo prywatne.

Dlaczego? W przypadku Mass Effecta: Edycji Legendarnej byłem już po napisaniu recenzji, wobec czego mogłem dać sobie tyle czasu, ile tylko uznałem za stosowne. Dałem sobie, jak już na początku wspomniałem, aż sto czternaście godzin. I powiem szczerze, ze wszystkich odsłon które na przestrzeni tych paru tygodni przybliżyłem sobie po raz kolejny, tylko w jednym przypadku czułem prawdziwy żal, że to już koniec. Tylko w jednym wypadku rozważam powrót w jakiejkolwiek przyszłości, aby zająć się kilkoma mniej istotnymi, pobocznymi zadaniami, wyłącznie po to, żeby znów wejść w kosmiczny kombinezon Sheparda. I jest to Mass Effect 3.

Co ciekawe, sam jestem tym faktem zdziwiony. W pamięci utarło mi się przekonanie, że najlepszą częścią było Mass Effect 2. Uwielbiałem plejadę ciekawych postaci towarzyszących, system zaskarbiania sobie ich lojalności, przełożenie misji pobocznych na główną linię fabularną. Sęk w tym, że Mass Effect 3 robi to samo, ale lepiej. A w dodatku robi rzeczy, o których Mass Effectowi 2 się nawet nie śniło.

GramTV przedstawia:

Jedną z największych zalet serii Mass Effect jest fakt, że historia przedstawiona w całej trylogii doskonale prezentuje się jako całość. Każda część fabuły, każdy element układanki jest istotny z punktu widzenia opowiadania zasadniczej fabuły, czyli o zagładzie jaką szykują biologicznym formom życia Żniwiarze, o ich powodach i środkach do obrony przed nimi, nadziei na przebudzenie galaktycznej społeczności, przygotowanie jej na inwazję i pokonanie złowrogich maszyn. Jak w każdym wielkim dziele popkultury zawiera ona początek, rozwinięcie i zakończenie. Przy tym początek to w zasadzie większość części pierwszej, rozwinięcie ciągnie się od końcówki “jedynki”, przez całą “dwójkę”, aż do połowy części trzeciej, a może i nawet trochę dłużej. Każdy kto kiedykolwiek miał udział w jakimkolwiek procesie twórczym, chociażby to byłaby szkolna rozprawka, czy duży wpis na lokalnej grupie na Facebooku, ten wie, że zazwyczaj dużo łatwiej jest zacząć jakąś myśl, dać jej popłynąć, niż zakończyć ją w zręczny sposób. Tyle doskonałych serii cierpi przez słabe zakończenia, że można odnieść wrażenie, że niektórzy celowo ich nie kończą (patrzę na George’a R.R. Martina).

Tymczasem twórcy Mass Effect 3 zaserwowali nam znakomitą końcówkę. Niedługo po premierze trzeciej części serii dałem się nieco ponieść zbiorowej histerii i zaklasyfikowałem zwieńczenie trylogii jako delikatnie rozczarowujące. Tym razem jednak byłem świeżo po poprzednich częściach, przeszedłem je niejako ciągiem. Zdałem sobie sprawę z tego, że oczekiwania swego czasu musiały być tak ogromne, że nie dało się ich zaspokoić. Ostatnie godziny Mass Effecta 3 są znakomite i nie dodałbym absolutnie nic do żadnego z trzech bazowych zakończeń. Każde z nich emocjonuje, a co najważniejsze, wybory podejmowane w ostatnich chwilach nie należą do najłatwiejszych. Każdy z nich też wpisuje się w “spaceoperowy” rozmach za który tak pokochałem przygody Sheparda. Co najważniejsze, twórcy nie boją się powiedzieć ostatniego słowa. Ba, nie boją się mówić przez długie minuty, pozostawiając pola do domysłu, ale odpowiadając na wszystkie najważniejsze pytania, wypełniając wyobraźnię gracza do ostatnich chwil. Wisienką na torcie jest z kolei doskonałe “perfect ending”, które zobaczyć mogą tylko najwytrwalsi, najlepsi gracze.

Komentarze
13
Fang
Gramowicz
23/06/2021 08:06

Pierwszy Mass Effect był bardzo dobrą grą, dwójka obok Assassin's Creed 2 to dla mnie chyba najlepsze gry ery Xbox360/PS3 natomiast trójka o masz... Myślę że była by w pierwszej piątce moich największych rozczarowań... Od czego by tu zacząć początek jest rzeczywiście bardzo dobry ale potem jest równia pochyła... Fatalne zmarnowanie wątku/postaci Illusive Man i Cerberus-a, wyjaśnienie powodów działań Żniwiarzy jest idiotyczne (SPOILER: Maszyny niszczące życie organiczne żeby nie stworzyło maszyn niszczących życie organiczne... serio...?) w wielu przypadkach spłaszczenie wyborów z poprzednich gier (acz nie zgodzę się z ekstremistami którzy twierdzą że nic nie ma wpływu). Przykładowo królowa Raknii której możemy darować życie w jedynce dzięki czemu jej armia pomoże nam w trójcę. Jeśli ją zabijemy to w trójce i tak pojawia się jej klon... Dodatkowo sposób pokonania Żniwiarzy jest beznadziejny. Standardowo dla marnych książek/filmów/gier gdzie stworzono super potężnych przeciwników z którymi bohaterowie nie mają żadnych szans rozwiązaniem będzie pokonanie jednego konkretnego wroga przez co wszyscy inni padną. I tu dochodzimy do postaci SI Catalyst z którą są kolejne dwa problemy. Po pierwsze skoro jest jedyną rzeczą którą może pokonać Żniwiarzy to powinien być chroniony a nie "przylecimy Cytadelą na Ziemię żeby nasi przeciwnicy mieli łatwiej się do niego dostać"... drugim problemem jest to (dziwię się bo chyba nikt na to nie zwrócił uwagi) że psuję fabułę jedynki. Przypomnę Sovereign dogadał się z Saren-em ponieważ nie mógł użyć cytadeli do sprowadzenia reszty Żniwiarzy ale w trójce dowiadujemy się że to Catalyst steruje cyklami i decyzją kiedy rozpocząć kolejny... Pamiętajmy też że przed wyjściem gry wyciekła fabuła i wyglądało to dużo ciekawej bo był poruszony wątek ciemniej energii i ciemnej materii (co swoją drogą ma zalążek w dwójce ale niestety zostaje urwany i miało być kontynuowane właśnie w trójcę) a Żniwiarzom dodawało odrobinę szarości (ogólnie entropia wszechświat postępuję coraz szybciej a Żniwiarze chcą znaleźć sposób na przetrwanie zatrzymanie tego procesu). Po wyjściu gry były też bardzo fajne teorie że tak naprawdę Shepard został zindoktrynowany i bardzo żałuje że twórcy nie poszli tym tropem (a ludzie bardzo ładnie to posklejali nawet zwrócono uwagę że opis indoktrynacji w encyklopedii gry w trójce jest odrobinę inny niż w poprzednich dwóch częściach, albo to że na tego chłopca na początku gry nikt prócz Sheparda nie zwraca uwagi). Jeszcze dodam że byłem zaskoczony że walczymy że Żniwiarzami. Myślałem po końcówce jedynki że trylogia opowie o tym że opóźniliśmy Żniwiarzy na setki (tysiące?) lat a Shepard poświęca życie na przygotowanie wszystkich ras do walki z nimi za wiele wiele pokoleń.

MajesticTwelve
Gramowicz
19/06/2021 09:20

Mówi się "deal with it", więc w tytule powinno być "i handlujcie z tym", a nie "nawet z tym nie handlujcie" jeśli już chcemy trzymać się zasad tego żartu z dosłownym tłumaczeniem angielskich fraz :D

Yosar
Gramowicz
17/06/2021 21:52
Pajonk78 napisał:

Niestety nie nowy, ale stanowczo stroniący od "gimbaza style" ile się da - nigdy nie spotkałem się z takim określeniem na odwiedzanych przeze mnie stronach, a po wytłumaczeniu co i jak (za które dziękuję)... nadal nie jest to dla mnie nawet śmieszne, a tym bardziej zabawne - chyba peseloza robi swoje... :/

SebekPL2 napisał:

Pan widze nowy w internetach, więc objaśnie Panu, że w internetach ta fraza jest tłumaczona jako "Handluj z tym" bo śmieszniej brzmi i tytuł artykułu to odniesienie do tego właśnie internetowego tłumaczenia.

Pozdrawiam

To ja też widocznie bywam w tej części internetu, która nie kaleczy ani polskiego, ani angielskiego, bo pierwszy raz widzę. W sumie to może i wyjaśnia opinię autora o ME3. Tej totalnej bezsensownej poskładanej na kolanie sztampie.




Trwa Wczytywanie