MaXXXine – recenzja filmu. Skazana na gwiazdę

Radosław Krajewski
2024/07/05 18:00
0
0

Ti West kończy swoją trylogię o Maxine i Pearl. Oceniamy, czy to odpowiedni finał historii o nietypowych gwiazdach filmowych.

Kryminalne zagadki Los Angeles

Hollywoodzkie kino potrzebuje więcej takich twórców, jak Ti West. Reżyser przez lata zdobywał doświadczenie, kręcąc niskobudżetowe horrory lub biorąc udział w pracach nad serialami dla największych platform streamingowych, aż w końcu wyrobił sobie nazwisko i mógł zrealizować swój życiowy projekt. Wypuszczony do kin w 2022 roku film X nie stał się finansowym hitem, ale horror został doceniony przez widzów i stał się przykładem jednego z najoryginalniejszych przedstawicieli kina grozy ostatnich lat. West poszedł więc za ciosem i zdecydował się nakręcić jeszcze dwie części – prequel oraz kontynuację. Gdy Pearl zachwycała świetną rolą Mii Goth, tak MaXXXine miało nieco odświeżyć formułę i zaprezentować w tej serii zupełnie coś nowego. I ta sztuka się udała, choć nie zawsze z równie dobrym skutkiem. MaXXXine to dobre rozwinięcie historii tytułowej bohaterki, ale również udany finał całej opowieści, który nie pozostawia złudzeń, że w ostatnich latach narodziły się nam dwie nowe gwiazdy.

MaXXXine
MaXXXine

Maxine Minx (Mia Goth) zdobyła szczyt w branży porno. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że w filmach dla dorosłych czeka ją już wyłącznie równia pochyła, dlatego zamierza zrobić prawdziwą aktorską karierę. Są jednak lata 80. ubiegłego wieku, więc zbyt dużego wyboru ról dla takiej początkującej w Hollywood osoby nie ma. Maxine pragnie jednak zagrać w kontynuacji wielkiego horrorowego hitu – Purytaninie 2. Po zachwyceniu osób odpowiedzialnych za casting oraz samej reżyserki, Elizabeth Bender (Elizabeth Debicki), dostaje tę rolę. Gdy wielka aktorska kariera stoi przed dziewczyną otworem, w jej życiu pojawia się tajemniczy prywatny detektyw John Labat (Kevin Bacon), pracujący dla groźnego, ale prominentnego człowieka, który chce zaszkodzić Maxine. Na domiar złego w Los Angeles grasuje Nocny Stalker, który zabija prostytutki i zdaje się, że jego kolejnym celem będzie właśnie Maxine.

W pewien sposób Maxine znów musi zaczynać od zera, lecz tym razem z odpowiednim bagażem doświadczeń, nie tylko tych przed kamerą. Jednak branża porno jest mniej wymagająca od pracy w Fabryce Snów, gdzie nie ma miejsca na żadne pomyłki i z prędkością błyskawicy można spaść z najwyższego szczytu na samo dno. Maxine jest pewna, że to jest jej życiowa droga i nikomu, ani niczemu, nie pozwoli, aby zniszczył jej marzenie. Wątek spełnienia amerykańskiego snu ponownie wybrzmiewa w twórczości Ti Westa, ale tym razem reżyser zafundował nam konwencję z iście hollywoodzkiego klasyka. Zamiast rasowego kina grozy mamy thriller, a może lepszym określeniem będzie kryminał noir – przewrotny, lekko dekonstruujący gatunek, nawiązujący do klasyków, takich jak Chinatown, ale opowiedziany z perspektywy femme fatale.

MaXXXine
MaXXXine

Trochę obawiałem się, czy wykorzystanie prawdziwych wydarzeń z lat 80. XX wieku będzie dobrym pomysłem. Jednak historia Maxine dobrze rezonuje z Nocnym Stalkerem, który pierwotnie wydaje się jedynie tłem dla poczynań głównej bohaterki, ale pod koniec oba wątki zostają ze sobą związane. Mimo to jest to najsłabsza część filmu, którego konkluzja wątku seryjnego mordercy nie jest tak emocjonująca, jak mogłaby być, spychając na chwilę główną opowieść na dalszy plan. Niespecjalnie buduje to również samą Maxine, która nie potrzebuje dodatkowego bodźca, aby być twardą, wyzwoloną kobietą, która sięga po to, czego pragnie. Nocny Stalker dodaje jednak filmowi wspomnianego kryminalnego sznytu, co też wpływa na świetną stylistykę całości.

Kolejna era Hollywood

To właśnie ukazanie Los Angeles sprzed czterdziestu lat może najbardziej podobać się w MaXXXine. Z jednej strony mocne, konturowe światło, z drugiej duża ziarnistość obrazu i otrzymujemy film, który równie dobrze mógłby zostać nakręcony w tamtych czasach. Widać też duży budżet, a co za tym idzie dbałość o szczegóły w odwzorowaniu lat 80., pełne ulicznego brudu, niebezpieczeństwa czyhającego na ulicach, a z drugiej strony bijących po oczach neonów, zachęcających fanów mocnych wrażeń do wydania swoich pieniędzy na grzeszne przyjemności. Ten kontrast jeszcze bardziej podbija finał, a West dotyka takich tematu fałszywej cnotliwości w imię wywyższenia własnych racji. Patrząc na obecną Amerykę, nie ma akurat w tym żadnego przypadku.

MaXXXine
MaXXXine

GramTV przedstawia:

Mia Goth daje kolejny popis swoich umiejętności. Aktorka nigdy nie gubi charakteru swojej bohaterki, tworząc przekonującą rolę, w której jednak zabrakło kropki nad i, czyli tak wyrazistej sceny, jaka była w Pearl. Świetny jest także Kevin Bacon jako twardy, ale skorumpowany prywatny detektyw, czy Giancarlo Esposito, który wciela się w Teddy’ego Nighta, prawnika głównej bohaterki.

MaXXXine nie jest tak udane jak Pearl, ale też ma więcej do zaoferowania niż X. To nieco inny film, z zupełnie odmiennym klimatem i stylistyką, która bardziej przypadnie do gustu osobom lubiącym kryminały noir oraz silne wątki związane z Hollywood. Gdyby tylko wątek Nocnego Stalkera zakończył się w bardziej satysfakcjonujący i emocjonujący sposób, byłby to zachwycający kawał kina. Jeżeli jednak polubiliście się już wcześniej z Maxine lub Pearl, powinniście dać szansę zakończeniu trylogii Ti Westa.

7,0
MaXXXine tym razem pokazuje brudny świat Fabryki Snów z seryjnym mordercą w tle.
Plusy
  • Wątek MaXXXine
  • Mia Goth błyszczy jako główna bohaterka
  • Kryminał noir zamiast horroru
  • Świetna stylistyka i odwzorowanie lat 80. XX wieku
  • Dobre aktorstwo
Minusy
  • Finał wątku Nocnego Stalkera rozczarowuje
  • Czasami gubi tempo
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!